• Autor:Antoni Trzmiel

Bieda Tuska

Dodano:
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk Źródło: PAP / Tytus Żmijewski
To nie tak miało być. Zupełnie nie tak – musi powtarzać sobie w duchu Donald Tusk, zaciskając zęby. Zstąpił bowiem do „tego kraju” z europejskiego Parnasu i okazał się… Pyrrusem. Wygra pewnie Platformę, która już chwiała się nad grobem, ale raczej nie przejmie całej opozycji, więc… przegra z PiS.

Zwłaszcza, że bycie królem antypisu to był jego plan minimum. Jest regentem, nawet nie władcą absolutnym jak w 2005 r. Wówczas i tak nie pozwoliło mu to pokonać śp. Lecha Kaczyńskiego. Teraz nie ma nawet tego.

Opozycja nie chce być jak Ewa Kopacz – ustąpić mu miejsca. Nie tylko Lewica Czarzastego i Kulaska, ale nawet ta we własnej partii – Joński i Szczerba, Starczewski, Nitras, Trzaskowski Jachira. Oni ukradli mu atencję i agendę. Widać po głosowaniu ws. granicy z neo-Sowietami, że Tusk zatańczył, jak oni mu zagrali, choć nie chciał. Ale musiał. I teraz będzie tak coraz częściej.

Repatriant Tusk skupił się na rywalizacji z Trzaskowskim, który sadził się na bycie „lepszym, bo młodszym i fajniejszym Tuskiem”. Takim, który zawstydzi PiS i przyniesie smak zwycięstwa roku 2007. Wówczas to po „blitzkriegu”, gdy Kaczyński, potknąwszy się o koalicjantów i predylekcje polskiego społeczeństwa, władza nieoczekiwanie przeszła nieoczekiwanie wpadnie w ręce „antykaczystowskiej” opozycji. Wystarczy być tylko liderem anty-PiS. Szło tym schematem, co przed laty, ale okazało się, że nie ma już rozstrzygającej o wyniku grupy politycznych świeżaków”, którzy uwierzą, że wystarczy jak Wałęsa „stłuc termometr”, czyli „odsunąć PiS od władzy”, by pielęgniarki wróciły z emigracji (Tusk), albo „zlikwidować TVP Info” (Trzaskowski), by to była kraina mlekiem i miodem płynąca.

Oryginalny Tusk nie mógł do tego dopuścić. Platforma znajdowała się w stanie tuż przed śmiercią kliniczną. Już była dawcą politycznych organów. A Hołownia i Trzaskowski już byli w ogródku i jużwitali się z elektoratową gąską. Zatem nie mógł czekać nawet tygodnia dłużej po urlopie z wnusiami, bo już by nie było niczego. Ale zarazem – w większym planie – wrócił zbyt wcześnie. A więc przegra. Nie starczy mu sił. Kolejne obozy odbiorą mu szansę na zakończenie ataku szczytowego sukcesem. I potem znów będzie dziadkiem, co wyjedzie na wakacje z wnuczkami.

Na razie widać wyraźnie krańcową wartość „efektu Tuska” – odebranie tlenu Hołowni (tak iż nawet TVN konwencji swojego gwiazdora nie transmituje). Ale to niewiele. Czar Donalda Tuska strasznie zbladł, prawie przestał działać. I nie przebija już szklanego sufitu. Jeszcze udało mu się pokonać na dzień dobry Trzaskowskiego, który musiał w końcu zaprosić go jako głównego gościa swojej własnej imprezy. Na coś, co miało być jego politycznym wehikułem większym niż sama PO – Campus Polska. Wszak to osobistą fundację Trzaskowskiego sponsorowali donatorzy niemieccy, amerykańscy i Kulczyk. A tu wszedł Tusk cały na biało. I w swoim zamyśle miał wyjść z tej imprezy niczym nieproszony gość z narzeczoną jubilata. I owszem, może Trzaskowski został jest puszczony kantem (ktoś pamięta choć jedno ważkie zdanie „fajnego Rafała”?!), ale to jednak nie Donald wyszedł z nią na afterparty. A imię jej – atencja.

Tusk i Trzaskowskim wystąpili w fałszywej przyjaźni, ale zdobyli na YouTube razem… 59 tyś. widzów. Jasne obaj znaczą trzy razy więcej niż przedstawiany tam jako „Pan Bóg” Leszek Balcerowicz. Ale ten zaprowadził swoją niegdyś wszechpotężną polityczną formację w nie-byt!

A Tusk dobrze pamięta, że swoją samodzielną rolę i zwycięstwa rozpoczął od odesłania Unii Wolności Balcerowicza i Geremka w nie-byt (gdzie pozostaje po dziś dzień). I to był początek jego politycznego bytu. Fakt, że jest tylko trzy długości od Balcerowicza (któremu Gronkiewicz-Waltz ustępowała miejsca w NBP niczym Tuskowi w PO) na pewno nie nastraja go optymistycznie. A arytmetyka jest nieubłagana. Trzy razy polityczne zero to przegrana. Tak jest.

Z Kaczyńskim przegra nawet Tusk

A jak będzie, jeśli z Kaczyńskim przegra nawet Tusk, którego przez długie sześć lat wyczekiwano „na białym koniu” (jak polscy patrioci w PRL gen. Andersa) to ich wszystkich nie ma. In gremio. Dopóki jest Kaczyński. Bowiem w ciągu sześciu lat nie znaleźli innego lidera niż Tusk. Petru i Lubnauer, Schetyna z Budką, Czarzasty, Hołownia z Kosiniak-Kamysz czy Kijowski z Lempart – nikt nie potrafił podźwignął roli Tuska. Taki to ciężar.

Ale okazuje się, że i on sam – trochę starszy, trochę bardziej milczący – sam nie daje rady. Nie daje wygrać nawet samej PO. Nie umie ustawić Szczerby z pizzą, Jachiry z legitymacją, czy Franka z tasią, a co dopiero polskiej polityki. Jego rozsądne i oczekiwane przez nauczoną doświadczeniem 2015 roku Europe oświadczenie o konieczności obrony granic UE, takie które daje wyjście na elektorat-ledwo-co-z-PiS, wywróciło się niczym poseł Sterczewski w szczerym polu, odpiłowało niczym Nitras katolików. To oni wygrali atencje a nie Tusk. To oni zapisali się w pamięci wyborców bardziej niż Tusk z Trzaskowski. Oni zdobędą mandaty czy tego Tusk chce czy nie. A nie chce. I żadne „Donald się wściekł” już nie pomoże. Ale oni odbierają mu szansę na wygraną z PiS. I jak się okazuje – to oni narzucają dziś agendę PO. Dlatego ta głosowała za wnioskiem Lewicy ws. granicy. To ważne głosowanie. Wyznacza idealne pole Kaczyńskiego.

Agendę Tuskowi narzuciła Lewica. Ta zewnętrzna, jak i ta wewnętrzna. Ale obie nie chcą się zwasalizować. I to w sprawie, która Polaków jak i Europę obchodzi. Którą zapamiętają. Numer Tuska z obietnicą „związków partnerskich zaraz po wyborach”, z wiadomym zerowym efektem, grany już przez niego przed laty, teraz przeszedł wobec tego niezauważony. Wyznawcy, go nie kupią, bo pamiętają, resztę to obchodzi tylko trochę. Zaś głosowanie z Łukaszenką i Putinem to gotowa „wkładka mięsna” w spoty PiS (czy dlatego aż 12-stu posłów PO, w tym Grzegorz Schetyna, nie głosowało?). Atrakcyjne na lewicy, ale lewica, gdy rządziła nie była lewicowa tylko liniowa i grzała propagandowo, że ich „cudowne dziecko” (prezydent Kwaśniewski) zostało zaproszone do Papamobile (klerykalizm a nie Kościół budowało SLD).

Tusk nie ma na siły by nawet naznaczyć anty-Witek

A wybory wygrywa się w Końskich. Inaczej już dawno rządziłyby wprost tefałenowskie „Fakty”. A tak nie jest. To nie gale wyśmiewające Kukiza czy Witek są w stanie marszałek wsadzić do politycznej Berezy. W realu Tusk nie ma większości, by nawet taki wniosek złożyć, a co dopiero wygrać. Ba nie może ustalić nazwiska kandydata na nowego marszałka. Miazga.

Sam nie może zostać nowym ś.p. Płażyńskim (brak mandatu poselskiego to cena brukselskich apanaży), a na powstanie nowego tenora nie może sobie pozwolić, a opozycyjna czereda też się nie może dogadać: Kidawa spalona, Kosinak pod progiem wyborczym, Hołowni też nie ma, a Czarzasty jak Gowin tylko na to czeka, by wypłynąć na suchego przestwór oceanu i uciec spod kurateli Tuska. Wniosku więc nie będzie. Nie będzie też sukcesu opozycji.

Tyle, że Tusk jako jej nieuznawany przez część, a nawet większość, szef tym bardziej potrzebuje zwycięstwa. Jak kania dżdżu. A tu nie ma, same muchomory. Dlatego by mieć choć rydze naznaczył jesień na czas wyborów w partii. Zauważmy wyborów. Już nie będzie lipcowej aklamacji, gdy zostawał POP – pełniącym obowiązki przewodniczącego. Dlaczego Nitras per procura Trzaskowskiego (który go tak wychwalał) nie miałby rzucić Tuskowi rękawicy? Czy ma coś do stracenia? A czy Gowin rzucając ją niegdyś Tuskowi stracił? A przecież dla Donalda z Sopotu rywalem będzie arcywysoki wynik Jarosława z Warszawy w jego partii, której ten, po rozprawie z Gowinem, znów jest jedynym samcem alfa.

A Tusk tak nie ma. Ma problem. Same wybory w PO to oczywiście żart, schody zaczynają się z resztą opozycji. Tusk wziął samą PO, a nie całość. I choć lewicowa poseł Hołowni Hanna Gil-Piątek na łamach "Super Expressu" ogłosiła, że PL2050 elektorat oddała Tuskowi, co pokazują wszystkie sondaże, to za mało. Więc zwasalizowała Hołownię z Jaśminą Tuskowi. Ale mówiąc zarazem, że mają jedynie tych, których wzięli od PiS, co pozwoli im wspólnie z Tuskiem pokonać PiS tych też może stracić i to na rzecz PiS. Bo gdyby mieli być u Tuska, to by już byli. A nie chcą. Więc zostaną w domu, albo wrócą do PiS. Tak czy siak Kaczyński górą.

Tusk jako support Kaczyńskiego

A Tusk będzie musiał mu w tym pomóc. Bo Tusk ten nie może swoich trzymać w mieszkaniach sąsiadów – Hołowni i Trzaskowskiego. Bo luka zbyt duża luka do PiS jako lidera jest samospełniającą złą wyborczą wróżbą. Dlatego dwa lata politycznej walki oznaczają dlań bowiem konieczność kolejnych sukcesów. (Dlatego PiS nie zrobi wcześniejszych wyborów – jeśli pokona KE ma trzecią kadencje). Dla formacji Tuska w tym czasie konieczna jest będzie nawet połowa wyników PSL, PL2050, Lewicy (stąd skręt w lewo), ale za to na własnym koncie. Bo w jego wyborców korpo–świecie musi rosnąć wynik. Inaczej cię nie ma. Zarazem Tusk – stary polityczny wyjadacz jeśli rozłoży te formacje – wie, że nie wygra nawet całości opozycji (jest bratobójczy bój z Lewicą na radykalizm, który musi przegra), a jedynie… wzmocni PiS.

I zostanie mu tylko Konfederacja. Ale mniejsza, bo bez Gowina Kaczyński ma łatwiejsze wyjście na jej elektorat (zmniejszając składkę zdrowotną dla samozatrudnionych właśnie zaczyna to robi),

I taka to bieda Donalda Pyrrusa Tuska: po sejmowym wczoraj widać, nie ma dobrego ruchu w żadną stronę, a stać też nie można.

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...