Rybarska: Polska nigdy nie miała rzecznika ws. odszkodowań od Niemiec
W 82. rocznicę wybuchu II wojny światowej przed niemiecką ambasadą odbyła się pikieta pod hasłem „Żądamy rozliczenia niemieckich zbrodni na polskim narodzie”. Jak Pani to rozumie?
Elżbieta Rybarska: Jest to odpowiedź, a właściwie nasz krzyk, ponieważ już w tej chwili nie możemy spokojnie mówić czy prosić. Przypomnę, że 1 września minęły 82 lata od rozpoczęcia II wojny światowej, napaści Niemiec na naszą ojczyznę i 6-letniej zagłady narodu polskiego, w tym również mojej rodziny.
W jaki sposób Stowarzyszenie Rodzin Polskich Ofiar Niemieckich Obozów Koncentracyjnych upomina się o tę pamięć i odszkodowania?
Stowarzyszenie powstało z potrzeby zmobilizowania Polaków, przede wszystkim rodzin polskich ofiar do walki o prawdę. Po mojej czteroletniej batalii udało się odnaleźć mojego dziadka, który został zamordowany, myślałam wówczas, że przez Niemców. Tutaj może wszystkich zdziwię, ale w Polsce zapomina się o tym, że wielu zbrodniarzy II wojny światowej byli Austriakami. Zacznijmy od największego z nich, który wymyślił tę 6-letnią hekatombę, Adolfa Hitlera. Musimy pamiętać, aby nie pomijać Austrii, której de facto całe bogactwo zbudowali m.in. polscy więźniowie obozów Mauthausen-Gusen. Posiadał on ok. 80 podobozów, czyli właściwie cały ten kraj jest wielkim cmentarzem.
Jak Pani ocenia działania polskich władz w celu uzyskania reparacji? Czy Pani zdaniem istnieje realna szansa, aby je uzyskać?
Często zadajemy pytanie co w tej kwestii zrobiła np. komisja posła Mularczyka, oprócz obietnic i stwierdzenia, że zajmie się oszacowaniem zbrodni popełnionej przez niemiecko-austriacką barbarię na Polsce. Chcę tu zaznaczyć, że zostawiamy sprawę reparacji państwu polskiemu, a my, Polacy, polskie rodziny, następcy ofiar i nie tylko, oczekujemy odszkodowań. Do dziś nie otrzymaliśmy żadnejrekompensaty, nawet symbolicznej. Nie liczę tego, co w latach 90 wypłacała Fundacja „Polsko-Niemieckie Pojednanie”, która została specjalnie „powołana”do wypłaty tzw. zadośćuczynień.
Warto przypomnieć wypowiedź jednego z przewodniczących tej fundacji pana Jacka Turczyńskiego, który dosłownie stwierdził, że to nie były żadne zadośćuczynienia, tylko tzw. pomoc humanitarna. W związku z tym nie możemy mówić o jakimkolwiek zadośćuczynieniu, skoro podkreśla to sam pan przewodniczący. Miarą odszkodowania wydanego przez Niemców na bazie ustawy z 1956 roku nie była wielkość zbrodni, ani jej rozmiar, a obywatelstwo ofiar. Mamy również dowody, że w latach 60-tych,70-tych i 80-tych Polacy, który wtedy zwrócili się z prośbą o zadośćuczynienie, otrzymywali jedną odpowiedź, mianowicie, że dla Polaków nie ma odszkodowań. Co więcej, posiadam dokument z lat 60-tych, mówiący, że Polscy więźniowie obozów koncentracyjnych, którzy z obawy przed represjami komunistycznymi nie wracali do Polski, w różnych krajach Europy założyli Centralny Komitet Polskich Ofiar Narodowego Socjalizmu W Wolnym Świecie. Jedną z ofiar był pan dr Antoni Gościński, jeden z lekarzy w systemie obozów Mauthausen-Gusen, który po kryjomu, narażając swoje życie, ratował dziesiątki istnień ludzkich. Na szczęście przeżył i działając w tym związku informował o całej sytuacji swoich kolegów w Polsce, czyli więźniów, którzy zdecydowali się wrócić do kraju.
Co z tego wszystkiego wynika?
Na dzień dzisiejszy wynika jedna bardzo krótka prawda: Polska nigdy nie miała należytego rzecznika w tej sprawie i żaden polski rządnie stanął nigdy w obronie swoich obywateli. Nie mamy też skutecznego lobby jak obywatele amerykańscy żydowskiego pochodzenia, którzy „tupnęli butem” i powiedzieli Niemcom, że jeżeli nie wywiążą się z zadośćuczynień, to np. zablokują im wielkie koncerny. W związku z tym jesteśmy traktowani jak gorszy element Europy. Pomimo cierpień, ofiar, zbrodni na polskim narodzie, nigdy nie dostaliśmy de facto nic. Sądzę, że nawet obecnie Republika Federalna Niemiec uważa nas za niegodnego partnera, któremu można narzucić wszystko. My, polscy obywatele, nie mamy prawa składać pozwów do polskich sądów, które powołują się na niemiecki immunitet i wszystko odrzucają.