Za mundurem naród (z?) sznurem

Dodano:
Zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pixabay / Domena publiczna
23 września, dzień 570. Wpis nr 559 | Namnożyło się ostatnio mundurowych. Tak w ogóle to ja pamiętam, że za komuny było tego mniej, przynajmniej wizualnie. Może większość się ukrywała w cywilnych ciuchach, jako policje tajne i dwu-płciowe, ale było tego mniej.

Ja już to zauważyłem na początku lat dziewięćdziesiątych jak mieszkałem półtora roku w Nowym Jorku. Coś w tym jest, że demokracje mają więcej tych w uniformach i to nie tylko policji czy żołnierzy, ale byle cieć ma mundur. Być może dlatego, że w autorytaryzmie ludzie trochę się sami pilnują, tu – jakby państwo chciało wykazać się swoją opieką, czasami nadmierną.

Już pisałem, we wpisach, gdzie listowałem profesje, które straciły wizerunkowo na kowidzie, że mundurowi, zwłaszcza policja, poszły w dół ze swoim image. To szkoda, bo służby policyjne w III RP długo odpracowywały wszystkie grzeszki za komuny, bo to i mundurki w podobie i buźki jakieś takie znajome. W kowidzie zostali posłani do poniżających gonitw za niemaseczkowymi obywatelami i srożyli się przy piaskownicach z mandatami dla rodziców doglądających swoich pociech. Upadek.

Idą na ilość. Jak to się w ogóle bilansuje? Pilnowaczy zdaje się być więcej niż pilnowanych, czyli tych, którzy na to pracują. Coraz więcej pań w mundurach. Chyba jednak chodzi o efekt wizualny, no bo mikre to takie, ale jak się wydrze do radiostacji po wsparcie to lepiej schodzić z drogi. W ogóle zauważyłem, że przeszliśmy na kategorię „służby”. No bo kiedyś było proste – strażak i policjant i koniec. A dziś to co chwile wyskakują w jakichś nowych mundurach. Jak się uczyłem na prawo jazdy za komuny, to na testach był obrazek o ustępowaniu pierwszeństwa, gdzie na równorzędnym skrzyżowaniu spotykał się wóz pogotowia ratunkowego, milicji, straży i pogotowia gazowego. Trzeba było wybrać jaka jest kolejność przejazdu. Dziś takie skrzyżowanie musiałoby mieć kilkadziesiąt zbiegających się dróg. Byle ciura z napisem na cywilnym samochodzie wywala koguta i wyje, że się spieszy.

Światowe ZOMO

Ale w kowidzie przybyło jeszcze jednej służby. Mamy więcej ZOMO. I to na całym świecie. Państwa wystawiły siły porządkowe, by utrzymać w ryzach ekstremy uliczne, ale i coraz częściej zdesperowane grupy społeczne, które straciły nadzieje po lockdownach i kontynuacjach obostrzeń. Świat jest w momencie przejściowym, nawet w Polsce śledzi się zakupy w ilościach hurtowych czy to broni gładkolufowej, czy polewaczek. Antycypuje się tym nastawienie władz, które miałyby się obawiać zamieszek. Na świecie jest to różnie, o czym nie wiemy, bo jakoś obie bandy plemiennych mediów to przemilczają. Ale we Francji, w Wielkiej Brytanii, Holandii, Australii mamy do czynienia z wielkimi masowymi protestami przeciwko obostrzeniom, w dodatku eskalującymi do zamieszek. We Francji to już standard, do którego przyzwyczaiły się obie strony.

Pytanie czy mundurowi są po stronie społeczeństwa? Czy pałując tłum wierzą w swoją misję? To nie bez znaczenia, bo jeśli robią to z innych motywacji niż własne przekonanie, że porządku trzeba pilnować nawet wbrew ekspresji społecznej, to jest szansa, że jak w kilku przypadkach we Francji, czy Hiszpanii, zrzucą hełmy i pójdą z tłumem.

Ja mam swoje zdanie co do ewentualnych protestów w Polsce. Po pierwsze uważam, że jesteśmy prawie całkowicie spacyfikowani i polski gen niezgody został zastąpiony światowym genem strachu. Po drugie, wydaje mi się, że poważnych zadym w kraju nie będzie do czasu aż… przestaną być organizowane. Poważny bunt to nie zwoływanie się na TT, ale niezorganizowany impuls, który mógłby dotyczyć ludzi z obu stron pandemicznej barykady. Bo inaczej będą to niszowe „społeczne stawiania baniek”, by dać wyraz i upuścić trochę złej krwi.

Poza tym – przeciwko komu miałby być ten bunt? Rządowi? Że zawalił z kowidem? A kto konkretnie? Działania i zaniechania władz są tak wielowątkowe, że trudno znaleźć konkretnych winnych. Poza tym – nawet chaotyczne działania rządu mają swoich zwolenników wśród postrachanych, a więc nie jest to takie pewne, że można wyjść i wykrzyknąć „precz!”, bo i nie bardzo wiadomo kto, a poza tym z połowa Polaków na ten sam temat może wykrzyknąć „wiwat!”.

Traumatyczna niechęć

Mnie w kwestii mundurowych zawsze interesowała motywacja ludzi do nich przystających. Na przykład Wierzba, mój kumpel z lat oślęcych, ze wspólnie wypitym morzem wódki, w ten sam dzień stanu wojennego poszedł do ZOMO, kiedy ja poszedłem siedzieć. Wtedy trochę o tym myślałem, jak to się dzieje. Ale, pomijając akurat jego przypadek, to może być decyzja, by się dopisać do czegoś większego, poukładanego, które daje ci mocą prawa władzę nad innymi, którym w cywilu mógłbyś co najwyżej buty poczyścić. Ciekaw jestem jak to jest teraz? Kim są ci nowi mundurowi, chłopaczki-gołowąsy, którzy wyposażeni we władzę, procedury i środki mogą cię ustawić do pionu (częściej do poziomu), jak tylko jakaś Rada Medyczna się zbieże i stwierdzi, że np. wirus roznosi się półtora metra nad ziemią i trzeba się przemieszczać na czworaka.

Mam chyba traumatyczną niechęć do mundurowych właśnie od czasu stanu wojennego. Ale nie dlatego, że lali, ganiali, czy strzelali. Takie już jest to zbójeckie prawo. Najbardziej mnie wkurzyła świadomość, że żołnierzyk, który trzymał mnie na muszce w czasie aresztowania w noc grudniową, miał w ręku karabin, kupiony za pracę mojego ojca.

Jerzy Karwelis

Więcej wpisów na blogu Dziennik zarazy.

Źródło: dziennikzarazy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...