Prof. Legutko: Parlament Europejski powinien zostać zlikwidowany
Prof. Ryszard Legutko w rozmowie z wPolityce.pl podsumował zakończony w piątek szczyt Rady Europejskiej. Jego zdaniem, nie doszło do żadnych bardzo ważnych ustaleń, co jest informacją dobrą. – To znaczy, że szaleństwo, które obserwowaliśmy w Parlamencie Europejskim, te gorszące wystąpienia nie przeniosły się do Rady. Oczywiście ci wszyscy radykałowie: Holendrzy, Duńczycy próbowali mieszać, ale wygląda na to, że jakoś się uspokoiło. To też jest tak, że jednak Rada są to poważni ludzie, szefowie rządów i jest ich tam relatywnie niewielu, wobec tego nie ma tego efektu stada, który widzieliśmy w Parlamencie. Stada, które się rozpędza – takiego pędzącego stada, tratującego wszystko. Tego efektu tam nie ma – ocenia polityk.
Krytyka PE
Eurodeputowany wskazuje, że PE "przedobrzył w swoim szaleństwie": – Pojawiły się pogróżki wobec Rady – w kilku wypowiedziach pojawiły się zapowiedzi, że będą skarżyć Radę przed TSUE za nierobienie niczego w polskiej sprawie i za zatrzymanie w szufladzie art. 7. Myślę, że te pogróżki też się przysłużyły temu, że Rada się jakoś nie poddała temu parlamentarnemu wariactwu.
– Parlament (...) jest poronioną instytucją i ona powinna być zlikwidowana – tu też jest zero odpowiedzialności. W PE mamy mniej więcej 700 posłów, wypowiadają się na tematy polskie i tylko ok. 50 ma tę legitymację demokratyczną, a reszta – 650 – w ogóle nie odpowiada przed polskimi wyborcami. Oni mogą zrobić wszystko, bo kto ich będzie z tego rozliczał. Nikt ich nie będzie z tego rozliczał – wyborcom w ich krajach jest to raczej obojętne, co oni zrobią w sprawie Polski – podkreśla prof. Legutko.