Kryzys na granicy. Wiceszef MON: Testowana jest nasza odporność

Dodano:
Marcin Ociepa, PiS Źródło: PAP / Wojciech Olkuśnik
– Jest to operacja służb o charakterze psychologicznym, która ma wywrzeć konkretny efekt – mówi wiceminister obrony narodowej Marcin Ociepa w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl

DoRzeczy.pl: Obserwujemy bardzo trudną sytuacją na polsko-białoruskiej granicy. W tej sprawie odbyło się nadzwyczajne posiedzenie Sejmu, gdzie szczegółowe informacje przedstawili premier oraz szefowie MON i MSWiA. Czy Polacy mogą czuć się bezpieczni?

Marcin Ociepa: Oczywiście, że tak. Jesteśmy bezpieczni i rząd dokłada wszelkich starań, aby tak pozostało. Rząd przyjął podstawowy paradygmat państwa suwerennego, mówiący o tym, że granica musi być szczelna i bezpieczna. Można w Polsce uzyskać status uchodźcy, ale musi się to odbyć drogą legalną.

Co się dokładnie dzieje na granicy?

Z jednej strony można mówić o operacji służb specjalnych Rosji i Białorusi. Ja jestem zwolennikiem, żeby mówić o tym wprost. Jest to operacja służb o charakterze psychologicznym, która ma wywrzeć konkretny efekt i testować naszą odporność.

Czyją dokładnie odporność?

Polityków, opinii publicznej, tu szerzej można mówić o części środowiska celebrytów, o ich skandalicznych słowach, które słyszeliśmy w ostatnim czasie. Testowana jest również odporność całego społeczeństwa. Z całą pewnością test odporności zdali żołnierze i funkcjonariusze Straży Granicznej, którzy pilnują, aby nie dochodziło do nielegalnego przekraczania naszych granic.

W jaki sposób działają służby Łukaszenki?

Możemy mówić o kilku fazach tej operacji. Najpierw wysyła się mniejsze grupy migrantów i pierwsza reakcja państwa polskiego jest bardzo stanowcza: nie przejdziecie. W takim wypadku obserwujemy zmianę taktyki. Wprowadzono inny sposób destabilizacji. Pojawiają się mniej liczne grupy migrantów, ale na większej liczbie odcinków, co zmusza nas do rozciągania naszych sił porządkowych, przez co granica może tracić na szczelności. Polska dosyła więcej wojska na ten obszar dlatego granica wciąż jest szczelna. Działania Mińska musimy osadzić w szerszym kontekście geopolitycznym i zastanowić się jakie cele postawiła sobie Rosja. Obserwujemy wyjątkową aktywność wokół Przesmyku Suwalskiego, czyli jedynego miejsca przez które wojska NATO mogą przejść i udzielić pomocy państwom bałtyckim.

Powiedział pan o Rosji. Czyli mówimy wprost o Putinie, który wykorzystuje Białoruś do swoich celów?

To nie jest zemsta Łukaszenki. Prezydent Białorusi oczywiście pała rządzą zemsty za wsparcie Polski wobec demokratycznych zmian na Białorusi i nałożone na Mińsk sankcje. Natomiast należy zastanowić się jaki interes ma w tym wszystkim Rosja.

Podczas ostatniego posiedzenia Sejmu, padły ze strony opozycji zarzuty dotyczące działań rządu na granicy. Zdaniem części polityków, reakcja rządu była spóźniona, nie zrobiono również nic, aby zablokować transport migrantów na Białoruś. Jak pan odpowie na takie zarzuty?

Od samego początku były prowadzone działania. Po pierwsze, znakomicie w tej sprawie zachowały się polskie służby wywiadowcze, jednak chyba nikt nie oczekuje, że przedstawiciele rządu będą szeroko informować o tych działaniach? Przypomnę, że już na początku lipca minister obrony narodowej wydał decyzję o budowie ogrodzenia na granicy z Białorusią. Została również wydana niejawna decyzja prezydenta RP, o skierowaniu wojska do pomocy ministra spraw wewnętrznych i administracji. Dodatkowo nasze służby w różny sposób docierają do przewoźników, w tym tych nielegalnych, zniechęcając do transportu migrantów przez Polskę. Nasz rząd wbrew temu co mówią politycy opozycji doprowadził do ograniczenia lotów na Białoruś. Jednak proszę uwierzyć, ciężko jest rozmawiać z rządem w Bagdadzie o takiej sprawie.

Chciałbym jeszcze zapytać o Marsz Niepodległości. Czy dobrze się stało, że zapadła decyzja o jego upaństwowieniu?

Gdy bardzo szeroka grupa obywateli chce demonstrować przywiązanie do ojczyzny, a ktoś próbuje to zablokować, to nie może być na to zgody państwa polskiego. Nie można delegalizować marszu z powodu małej grupki ludzi, która doprowadza do prowokacji. Gdyby przyjąć takie założenie, to należałoby delegalizować co drugą manifestację w Polsce i wówczas opozycja twierdziłaby, że jest to ograniczenie praw obywatelskich i miałaby rację. Na Marszu Niepodległości dochodzi do prowokacji, które często są autorstwa zadymiarzy z antify, którzy przyjeżdżają z Niemiec, po to, żeby atakować policjantów. Państwo polskie nie może się tutaj cofnąć. To jest pokojowa manifestacja. Ja byłem na Marszu Niepodległości i widziałem tam rodziny z dziećmi, dużo polskich flag, dumy i radości z bycia Polakami.

Czy mamy tutaj rozgrywkę polityczną prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, który stał się największym przeciwnikiem Marszu?

Prezydent Trzaskowski absolutnie polityzuje ten problem. Wykorzystuje do celów partyjnych swoją funkcję. To miasto jednak słynie z wielu manifestacji. Stolica jest miejscem, gdzie ludzie mogą wyrażać, czasem sprzeczne z sobą poglądy, a rolą policji jest to zabezpieczyć i oddzielić od siebie manifestacje. Nie wolno jednak tego zakazywać. Wyobraźmy sobie, że Rafał Trzaskowski zakazuje parady równości? Wówczas byłby olbrzymi krzyk. To smutna sytuacja, gdy prezydent Warszawy wykazuje się moralnością Kalego.

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...