Gmyz: Teraz mamy do czynienia z inną sytuację niż w 2015 roku
Gmyz komentował dla Polskiego Radia 24 rozmowy kanclerz Niemiec z Aleksandrem Łukaszenką. Przypomnijmy, że w ubiegły poniedziałek Angela Merkel odbyła pierwszą rozmowę telefoniczną z przywódcą Białorusi. Aleksander Łukaszenka miał zaproponować rozwiązanie problemu nielegalnej migracji, oraz podkreślić, że nikomu nie zależy na eskalacji kryzysu. Druga rozmowa polityków odbyła się w środę.
Jak twierdzą białoruskie media, podczas rozmów między politykami miało dojść do porozumienia w sprawie przyjęcia 2 tys. migrantów przez Niemcy. Doniesienia te zdementował minister spraw zagranicznych Horst Seehofer.
Zdziwienie w Niemczech
Jak wskazał korespondent TVP w Berlinie, niemieckie media ze zdziwieniem odebrały inicjatywę Merkel. Wrażenie to było spotęgowane tym, że kanclerz jest odchodzącym politykiem.
– Nie wykluczam, że taka propozycja z ust Łukaszenki mogła paść, natomiast kanclerz Merkel zdementowała to, że miała się zgodzić na tę propozycję. Łukaszenka potwierdzał to natomiast w telewizji białoruskiej – powiedział Gmyz.
Dziennikarz wskazał także na dużą zmianę, jaka w ostatnich latach zaszła w niemieckim społeczeństwie.
– W Niemczech Łukaszenka nie jest nazywany prezydentem, ale tym, kto posiada władzę. Teraz mamy do czynienia z inną sytuację niż w 2015 roku. Wtedy propaganda rządowa wykonała dużą pracę, żeby przyjąć migrantów. Dzisiaj teksty o migrantach są pozytywne wobec Polski – stwierdził.
Zdaniem Gmyza, Łukaszenka opiera się już wyłącznie na terrorze, który wprowadzają w życie funkcjonariusze służb.
– Dzisiaj władza Łukaszenki trzyma się w dużej mierze na bagnetach. Wypłaty, które dostają podtrzymujący jego reżim, są na poziomie zachodnim, a najbardziej zaangażowani funkcjonariusze dostają czasami nawet równowartość 4 tys. euro – wskazał.