''GW'' straszy szmalcownikami i narodowcami. Migranci mają cieszyć się na widok niemieckich mundurów
W tekście ''Przejść przez Polskę i przeżyć. Migranci są naprawdę szczęśliwi, gdy zobaczą niemieckie mundury'' autorstwa Adama Zadwornego czytamy relacje wolontariuszy i pracowników socjalnych, którzy dzielą się swoimi informacjami na temat kryzysu na granicy polsko-białoruskiej.
''Muszą przejść przez piekło''
W materiale pojawia się relacja Aldony Niemczyk, szefowej służby socjalnej w berlińskim Ankunftszentrum, centrum przyjęć. Kobieta przekonuje, że migranci docierają do Niemiec pieszo.
– Gdy do nas dotarli, byli śmiertelnie zmęczeni, przemoczeni. Jeden z nich szedł boso, bo buty stracił gdzieś po drodze. Kosmopolityczny, lewicowy Berlin wciąż jawi się migrantom jako raj na ziemi. Ale wcześniej muszą przejść przez piekło – mówi kobieta w rozmowie z ''Gazetą Wyborczą''.
Wolontariusz o imieniu Marek opowiada o ciałach migrantów, które jeszcze długo będą znajdowanie w pogranicznych lasach gdzie obowiązuje stan wyjątkowy.
– W strefie stanu wyjątkowego jest jak za hitlerowskiej okupacji: są tacy, którzy chcą to tylko przeczekać, donosiciele, ''szmalcownicy", ale i ''sprawiedliwi" – mówi Marek, dodając, że po ciałach migrantów pozostaną tylko kości, gdyż zjedzą je dzikie zwierzęta w tym wilki.
Mężczyzna twierdzi, że na terenach przygranicznych działają ''szmalcownicy'' wyłudzający od migrantów pieniądze oraz ''sprawiedliwi'', którzy ścigają się po lasach z patrolami straży granicznej.
Marek dodaje również, że tereny prawosławne są dla migrantów bezpieczniejsze od miejsc zamieszkanych przez Katolików.
''Błagała o łyk wody''
W tekście pojawia się relacja wolontariuszy z pogranicza, którzy cytują nauczycielkę z Syrii twierdzącą, że funkcjonariusze polskiej straży granicznej odmawiają migrantom podania wody.
– Błagała ich o łyk wody. Odmówili. „Weźcie tego do szpitala, on umiera" – prosiła. Znów odmówili. Nauczycielka i reszta grupy zostali wypchnięci z powrotem do Białorusi – czytamy w materiale.
Narodowcy zagrożeniem?
W reportażu przeczytamy również, że migranci przeprawiający się przez Polskę muszą uważać na grupy ''narodowców'' pochodzących głównie z Białegostoku oraz pazernych przemytników.
– Bandyci wiedzą, że migranci mają gotówkę, a po napadzie nie pójdą na policję, przed którą się ukrywają. Jak Żydzi za okupacji. Czują się więc bezkarni – mówią autorowi reportażu anonimowi wolontariusze.
Z tekstu wynika, że wszystkie problemy migrantów kończą się po dotarciu do Niemiec.
– Szczególną troską otaczamy chorych, osoby w traumie spowodowanej przeżyciami w swoim kraju, kobiety w ciąży, nieletnich i wszystkich po 65. roku życia – mówi Aldona Niemczyk.