Kościński: To nie jest moment, by ograniczać koszty
– Nasza gospodarka dobrze działa, widać ożywienie, na razie mamy nadwyżkę budżetową, i choć na koniec tego roku prognozujemy deficyt w wysokości czterdziestu kilku miliardów, ale liczymy, że będzie to znacznie mniej. Ten deficyt nie będzie wynikał ze złego stanu finansów publicznych, tylko chcemy stworzyć poduszkę finansową bo nie wiemy co nas czeka. IV fala pandemii się stabilizuje, ale przychodzi nowy wariant i musimy być przygotowani na wszystko. Przyszły rok jest ostatnim kiedy UE pozwala na ratowanie gospodarek i nie naciska na konsolidacje fiskalną. Korzystamy z tej okazji. Czas pokaże czy ten deficyt będzie tak duży – wskazywał polityk na antenie TVP.
Pytany jak to się dzieje, że w listopadzie inflacje w Polsce wyniosła 7,7 proc., podczas gdy średnie unijna to 4,4 proc., minister finansów uspokaja: – To kwestia czasu gdy polska gospodarka będzie schładzała i inflacja będzie spadała, a w innych państwach będzie rosła. Mieliśmy jedną z najpłytszych recesji i mamy tego konsekwencje. Rada Polityki Pieniężnej chcąc ratować przedsiębiorstwa nie podnosiła stóp procentowych, gdyby podniosła je wcześniej byłoby to paliwo dla inflacji, nie nie schłodziłaby, tylko koszt pieniądza byłby wyższy. RPP nie ma wpływu na czynniki zewnętrzne jak ceny energii i politykę klimatyczną UE. Gdy w czasie pandemii, niskim oprocentowaniu lokat rozpoczął się boom na nieruchomości, ludzie ruszyli do banków po kredyty, to tworzyło inflację krajową. Proponowana tarcza inflacyjna ma przede wszystkim pomóc najbiedniejszym bo to oni najmocniej odczuwają skutki inflacji. Nie mają poduszki finansowej, która pozwoliłaby przeczekać wzrost cen.
Kościński: Trzeba odczarować Polski Ład
Minister odpowiedział też na zarzut, że Polski Ład komplikuje system podatkowy. – Trzeba odczarować Polski Ład. Pandemia pokazała, że trzeba doinwestować służbę zdrowia. Z tym zgadzają się wszyscy. Szukając źródeł finansowania widzieliśmy, że biedni procentowo płacą więcej składki zdrowotnej. Pracownik zarabiający 4 tys. płaci 400 zł, jego pracodawca zarabiający 40 tys., 250. Wszyscy muszą się zgodzić, że to niesprawiedliwe. Podobnie z klinem podatkowym, im więcej się zarabia tym procentowo mniejszy płaci się podatek. Poza tym chcemy sterować polską gospodarką. I albo rząd jest pasywny i pozwala by rynek robił co chce, my chcemy sterować. Nie chcemy by polska gospodarka konkurowała ceną, a innowacyjnością. Chcemy dawać ulgi i zachęcać przedsiębiorców do inwestowania w nowe technologie – podkreślał gość "Kwadransa politycznego".