Groźby pod adresem dzieci Dziambora. "Ciężko się to czyta"
Kilka dni temu do internetu trafiło nagranie z 2019 roku, na którym widać, jak Artur Dziambor pochlebnie wypowiada się o szczepienaich i zaprzecza, że ma cokolwiek wspólnego z ruchem antyszczepionkowym. – Jestem synem lekarza, mam małe dzieci, które szczepię. Nie wyobrażam sobie walki o to, żeby każdy mógł robić z tym, co chce. W tym przypadku mogę sobie nie być wolnościowcem. Generalnie, średnio mnie to obchodzi – mówił.
W rozmowie z portalem Interia.pl poseł podkreśla, że nie zmienił zdania w tej kwestii. Dziambor zapewnia, że nigdy nie był przeciwny szczepieniom, a jedynie sprzeciwia się przymusowi w stosunku do szczepionki na koronawirusa.
– Nie chcę jednak wracać do tego nagrania. Miałem później nalot wariatów na swoje profile. Przeżyłem to bardzo ciężko i ja, i moja rodzina. Dostawaliśmy komentarze w stylu: "zgińcie" i inne wulgaryzmy. Ciężko się czyta groźby śmierci dla siebie oraz swoich dzieci – mówi poseł w romowie z portalem Interia.pl.
Protest przed Sejmem
W związku z obostrzeniami i widmem przymusowych szczepień, Konfederacja Wolność i Niepodległość zorganizowała w ostatni wtorek wieczorem protest pod hasłem "stop segregacji sanitarnej" przed gmachem Sejmu. Nie obyło się bez kontrowersji. Jeden z transparentów protestujących nawiązywał do napisu "Arbeit macht frei", który znajduje się na terenie byłego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Na tle banera z hasłem "Szczepienie czyni wolnym" fotografowano m.in. posłów Janusza Korwin-Mikkego, Grzegorza Brauna i Roberta Winnickiego.
– Ten napis został usunięty przed rozpoczęciem całego wydarzenia. Rzeczywiście ktoś się z nim ustawił. Nie była to nasza inicjatywa. Co więcej, "impfen macht frei" to hasło, które funkcjonuje w Niemczech od wielu miesięcy – odniósł się do sprawy Dziambor.