Zaskakujący ruch Pierwszej Damy. Wsparcie dla opozycji ws. "lex Czarnek"
Dwa tygodnie temu Sejm RP przyjął projekt nowelizacji Prawa oświatowego. Za głosowało 227 posłów, 214 było przeciw, nikt nie wstrzymał się od głosu.
Ustawa w części mediów nazywana była "lex Czarnek". Zdaniem polityków opozycyjnych oraz niektórych samorządowców, przepisy spowodują "ograniczenie wolności szkół", a także "zideologizowanie programów nauczania".
Interwencja Pierwszej Damy
W sprawę głośnej reformy zaangażowała się Pierwsza Dama. Agata Kornhauser-Duda zaprosiła posłanki opozycji na spotkanie do Pałacu Prezydenckiego w tej sprawie. W spotkaniu wzięły udział Kinga Gajewska, Katarzyna Lubnauer, Barbara Nowacka i Krystyna Szumilas.
"Pani prezydentowa nieczęsto zaprasza polityków, a opozycji to już w ogóle. Jeśli to robi, to znaczy, że sprawa jest dla niej ważna. A jeśli dla niej jest ważna, to dla prezydenta także. To mocny sygnał polityczny, którego nie należy lekceważyć" – przekazał jeden z polityków PiS w rozmowie z Wp.pl.
Kinga Gajewska przekazała, że Agata Kornhauser-Duda podziela wątpliwości opozycji. – Jako była nauczycielka wyraziła się dosyć jasno, co uważa o ustawie. Obiecała, że porozmawia z mężem o tej ustawie, przedstawi argumenty, które zaprezentowaliśmy – stwierdziła poseł KO. Barbara Nowacka dodała natomiast, że Pierwsza Dama była dobrze przygotowana do spotkania i znała wszystkie zapisy ustawy.
– Gdyby pani prezydentowa mogła decydować o tej ustawie, jestem przekonana, że nie weszłaby ona w życie – oceniła natomiastKatarzyna Lubnauer.
Zmiany w przepisach
Zgodnie z proponowaną nowelizacją dyrektor szkoły będzie miał obowiązek uzyskać szczegółową informację o działaniach i zajęciach prowadzonych przez stowarzyszenia lub organizacje na terenie placówki oraz uzyskać pozytywną opinię kuratora.
Drugą ważną zmianą w przepisach w systemie oświaty będzie możliwość skutecznego wnioskowania o odwołanie dyrektora szkoły przez kuratora, jeśli ten nie będzie chciał dwukrotnie wykonać zaleceń pokontrolnych organu nadzoru pedagogicznego.
Sam minister Czarnek odpiera zarzuty opozycji, a oponentów określa mianem "neomarksistów". – Bądźmy szczerzy, o co walczą ci ludzie, którzy wprowadzają zamęt wokół tzw. lex Czarnek. Walczą o to, żeby ten pochód, który przeszedł przez instytucje kultury, przez uczelnie, pochód neomarksistowski, lewacki z demoralizacją dzieci i młodzieży, ze wciskaniem dzieciom rzeczy, które są absolutnie sprzeczne z rzeczywistością, żeby przeszedł także przez szkoły podstawowe i ponad podstawowe i na to się zgodzić nie możemy i dlatego taki krzyk – przekonuje szef resortu.