Testoza wykończy szkolnictwo (i dzieci)

Dodano:
Bezpieczeństwo dzieci w szkole podczas pandemii Źródło: Unsplash / Kelly Sikkema
Dziennik zarazy | Wpis nr 683 || Kibicowałem ministrowi Czarnkowi, kiedy ten zadeklarował, że będzie bronił stacjonarności szkół do ostatniego nauczyciela. Nie udało się, bo miał przeciwko sobie kolegę (-ów?) z rządu i dyrektorów szkół.

Ci ostatni zaczęli wprowadzać (wyraźnie wbrew deklaracji ministra) sanitarną selekcję uczniów, karząc tych nieszczepionych nauczaniem zdalnym. Co prawda łatanie terminami nie miało większego sensu, kiedy dzieci po przedłużonych świętach i Nowym Roku wróciły na dwa tygodnie do szkół, tak jakby się miały pozakażać tuż przed feriami.

Walka o szkołę

W międzyczasie trwała podskórna walka rodziców i dzieci o szkołę. To znaczy niektórzy rodzice nie wysyłali dzieci do szkół, bo nie chcieli, by te załapały się na kwarantannę tuż przed feriami, co skutkowałoby wspólnym z rodzicami pobytem w domu. Z drugiej strony loteria fantowa testów powodowała, że mieliśmy do czynienia z pełzającym lockdownem (zauważyliście? ten popularny niegdyś termin zniknął z obiegu medialnego), czyli siedzeniem w domu rodziców co młodszych dzieci. Resort się poddał i ogłosił gremialne przejście na zdalne nauczanie. Rozpętała się dyskusja, odzwierciedlająca pełny chaos po tych decyzjach, z której co celniejsze cytaty przedstawiam:

„Generalnie ciekawy eksperyment z tymi uczniami na zdalnym od 5. klasy: Nauczyciele przedmiot. muszą być w szkole (bo 4 klasa ma stacjonarne) ale lekcje z kl 5-8 będą mieli zdalne (ze szkół)”.

Rzeczywiście to ciekawe, bo to oznacza, że nauczyciele będą stacjonarnie siedzieć w szkole, podczas, gdy klasy będą siedzieć po domach. Czy to zatrzyma transmisję?

Siłą rzeczy rodzice wrócili do zapomnianych od zeszłego roku zwyczajów edukacyjnych:

„Klasa Lenki pisze ostatnią klasówkę z matmy. Online. Dzwoni do mnie zdenerwowana mama Oskarka: – Ile ci wyszło w piątym? – ? – No trudne jakieś te zadania u naszych dzieciaków, mnie wyszło -4, a mama Zosi twierdzi, że powinno być 7,55”.

Tak kluczowa sprawa nie mogła oczywiście umknąć politykom spod czerwonego sztandaru z napisem „patelnia czy garnek i tak winien Czarnek”:

„Lewica: Zamknąć szkoły! Natychmiast!

Czarnek: Zamyka szkoły.

Lewica: Czarnek zamyka szkoły z dnia na dzień, bo nie radzi sobie z pandemią! To skandal!!! A poza tym, nie zapominajmy o najważniejszej sprawie: co z dymisją kurator Nowak?!?”

Polska robi na odwrót

Sytuacja w szkołach to niedalekie echo ostatniej (oby?) piątofalowej inicjatywy (ofensywy?) ministra Niedzielskiego. Kiedy inne kraje w ogóle odchodzą od obostrzeń, szczepiennych paszportów, sanitaryzmu i TESTOWANIA, to my robimy odwrotnie. Teraz z aptek mamy mieć porobione punkty testów na życzenie. Mamy obecnie ponad 1.400.000 ludzi pozamykanych. Większość na kwarantannach, to znaczy siedzą pozamykani w domach ludzie zdrowi, bo wyszło, że mieli kontakt z kimś, kto zachorował (na testy). Z drugiej strony w wśród tych izolowanych też znajdują się bezobjawowi zdrowi, których wyrzuciła maszyna losująca testów. Mamy więc, jako się rzekło, pełzający lockdown.

I teraz ta fala na własne życzenie dociera do szkół i je masakruje. Dodajmy – w środowisku ludzi młodych, najmniej narażonych na skutki zachorowań. Tak, wiem, młodzi są podejrzewani, że sami przechodząc kowida przeniosą go do domów i pozakażają babcie-dziadków na amen. Ale ci dziadkowie czy rodzice są przecież pozaszczepiani. Ale popatrzmy jak to robią gdzie indziej. Z litości pominę kraje, które zadeklarowały, że będą postępować z kowidem jak z grypą. Ale nawet te, sanitarystyczne, walczą o stacjonarność szkół jak mogą. Nikt tam nie zamyka szkół czy nawet klas z powodu jednego przypadku. A nas stać. Jeszcze daliśmy do ręki podrośniętym uczniom narzędzie testów na życzenie, którego niektórzy używają do wymuszania przechodzenia na zdalne, bo im się nie chce chodzić do szkoły czy pisać klasówki. Kiedy dziatwa wróci po feriach (wróci?) będzie mogła gremialnie się testować, aż któremuś z klasy nie wyjdzie pozytyw i samemu się zrobi wtedy Szóstą Falę.

Czas na odwrót

Po co to nam? Po co wysadzać wciąż te pociągi, kiedy trąbki zagrały do odwrotu, wojna ma się ku końcowi, my zaś (jako ostatni?) będziemy trzymać podniesiony wysoko sztandar sanitaryzmu. Szczególnie szkodliwy w przypadku szkolnictwa i dzieci. Kolejny rok mamy produkować coraz słabiej wykształcone pokolenie? Coraz bardziej asocjalne, któremu i tak zdigitalizowany erzac kontaktów rówieśniczych sprzed kowida mają już zupełnie zastąpić ekrany? Mamy kontynuować budowę tego paraspołeczeństwa ze zestresowanymi rodzicami, którzy nie wiedzą, czy za chwilę nie wyssie ich z pracy kolejny pozytywny wymazany z ostatniej ławki z klasy córki? Jedyną, może smutną, korzyścią będzie ponowne dokształcenie się rodziców na lekcjach dzieci, taki kowidowy uniwersytet latający „drugiego wieku”. Ale co to za korzyść skoro zazwyczaj rzeczywistość zabawy w zdalne-niezdalne wygląda tak:

„Dziś, w, o ile dobrze liczę, czterdziestym drugim dniu dwunastej kwarantanny w naszym domu, Basia zaprosiła nas na samodzielnie przygotowany Teatr Cieni, i to było bardzo fajne. Było o kotku i myszce. Poniżej scena wyruszenia przez kotka na polowanie”.



Źródło: dziennikzarazy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...