Wiceszef MSZ: Decyzję dotyczącą działań zbrojnych podejmie jeden człowiek
Trwa kryzys na granicy ukraińsko-rosyjskiej, gdzie Kreml zmobilizował ponad 120 tys. swoich wojskowych wraz ze sprzętem. W ostatni poniedziałek kwestie bezpieczeństwa europejskiego w kontekście odpowiednich gwarancji dla Moskwy ze strony USA i NATO omówili na spotkaniu w stolicy Federacji Rosyjskiej przywódcy Rosji i Francji.
Media donosiły nawet, iż politycy zawarli umowę zmierzającą w kierunku deeskalacji kryzysu na Ukrainie. Putin miał obiecać Macronowi niepodejmowanie żadnych nowych inicjatyw militarnych oraz zgodzić się na wycofanie rosyjskich żołnierzy z Białorusi po zakończeniu planowanych ćwiczeń wojskowych. Informacjom zaprzeczył jednak rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.
Działania zbrojne?
– Decyzję dotyczącą działań zbrojnych podejmie jeden człowiek i to jest pan prezydent Władimir Putin. Trudno jest realizować działania psychologiczne i próbować odgadnąć co jest w jego głowie. Myślę, że wielu analityków się nad tym głowi – oznajmił Marcin Przydacz. Wiceminister spraw zagranicznych był we wtorek gościem programu "O co chodzi?" na antenie TVP Info.
– Celem jest utrzymanie pokoju, stabilności i deeskalacja sytuacji, żeby Rosja, ale też Białoruś, państwa agresywnie nastawione, zaprzestały swojej polityki. Do tego służą kanały dyplomatyczne. Aczkolwiek argumentem, który ma powstrzymać Rosję, jest wsparcie Ukrainy. Równolegle argumentem ma być polityka sankcji. (...) Powinny być sankcje ze strony Unii Europejskiej. Tutaj potrzebna jest zgoda 27 państw. To zawsze proces, który trwa nieco dłużej, ale mam głębokie przekonanie, że jeżeli państwa Europy zachodniej utrzymają spójność, którą podjęliśmy w ostatnich latach, i utrzymamy decyzje, co do sankcji, to te sankcje wyprzedzające powstrzymają Rosję w swojej agresji – powiedział polityk Zjednoczonej Prawicy. I dodał, iż utrzymanie pokoju jest korzystne nie tylko dla Ukrainy czy NATO, ale również dla Rosji.
– Nie ma zgody na powrót do polityki w stylu XIX-wiecznym. Jeżeli Rosja chce budować swoją pozycję na scenie globalnej, powinna to robić, tak jak robią to inne państwa, poprzez budowę potencjału ekonomicznego, wzrost standardu życia mieszkańców. Polityka strachu w dzisiejszym świecie nie może się spotkać z pozytywną reakcją – oznajmił Przydacz. – Każde ustępstwo może powodować wzrost apetytu – zaznaczył.