Orzeczenie TSUE w sprawie Rumunii? Federalizacja UE!
Po pierwsze dlatego, że TSUE wprost orzekł, że Traktaty i prawo przyjęte przez Unię na podstawie Traktatów mają pierwszeństwo przed prawem państw członkowskich, w tym także w stosunku do prawa konstytucyjnego. Przy tej okazji TSUE stwierdził, że państwo członkowskie powołując się na przepisy prawa krajowego, nawet o charakterze konstytucyjnym, nie może podważać jedności i skuteczności prawa Unii.
Po drugie, orzeczenie to, wbrew zasadzie z art. 4 TUE, która nakłada na Unię i jej organy obowiązek poszanowania podstawowych struktur politycznych i konstytucyjnych państw członkowskich, głosi wprost, że krajowe rozwiązania, w tym także rangi konstytucyjnej, które sprzeciwiają się możliwości badania przez sądy powszechne państwa członkowskiego zgodności z prawem UE nie są niezgodne z prawem UE. W opinii TSUE stwierdzanie niezgodności aktu UE z krajową konstytucją przez sąd konstytucyjny państwa członkowskiego nie stoi na przeszkodzie aby inne sądy pomijały stanowisko sądu konstytucyjnego własnego państwa i stosowały wykładnię narzuconą przez TSUE. To przywłaszczenie kompetencji przez TSUE o zasadniczym charakterze i dalekosiężnych konsekwencjach, które w sposób otwarty wkraczają w regulację ustrojową państw tworzących Unię!
TSUE wprost stwierdził, że organizacja wymiaru sprawiedliwości w państwach członkowskich, w tym ustanowienie, skład i funkcjonowanie sądu konstytucyjnego należy do kompetencji tego ostatniego, jednak w wykonywaniu swoich kompetencji sąd ten jest zawsze zobowiązany do przestrzegania zobowiązań wynikających z prawa Unii, a w szczególności z art. 2 i 19 TUE.
Po trzecie, TSUE stwierdził wprost że sąd konstytucyjny państwa członkowskiego nie może, na podstawie własnej wykładni przepisów Unii (w tym art. 267 TFUE) prawomocnie stwierdzić, że TSUE wydał wyrok wykraczający poza jego zakres kompetencji, a zatem odmówić wykonania orzeczenia wydanego przez TSUE w trybie prejudycjalnym. Co więcej TSUE uznał, że sąd krajowy, korzystając z uprawnienia przyznanego mu na mocy art. 267 TFUE, musi w razie potrzeby odrzucić ocenę sądu krajowego wyższej instancji (np. Trybunału Konstytucyjnego), jeżeli uzna, w świetle wykładni dokonanej przez TSUE, że nie przestrzega ona prawa Unii, w razie potrzeby odrzucając przepis krajowy zobowiązujący go do przestrzegania orzeczeń tegoż sądu wyższej instancji. To de facto pozbawienie państw członkowskich suwerenności i przyznanie sobie przez TSUE przymiotu sądu ostatniego słowa, wbrew traktatom.
Po czwarte wreszcie, TSUE po raz kolejny potwierdził, że prawo UE nie jest klasycznym prawem międzynarodowym, co oznacza, że nie można do niego stosować mechanizmów prawnomiędzynarodowych jeśli idzie o stosowanie i wykładnię. W efekcie TSUE kolejny raz wydając orzeczenie tak naprawdę federalizuje UE. Pod pretekstem interpretacji prawa w rzeczywistości tworzy je, co gorsza, robi to w sposób odmienny niż jest to w traktatach. Tymczasem jest fundamentalne, że to państwa członkowskie powinny decydować o ich treści, a nie organ międzynarodowej organizacji, jakim jest TSUE. W efekcie dzisiejsze orzeczenie potwierdza kolejny raz, że dziś to już nie państwa członkowskie są panami traktatów, przesądzając kierunek integracji i wygląd Unii, ale panem traktatów jest TUSE, które depcząc zasadę poszanowania struktur konstytucyjnych państw członkowskich samemu buduje struktury superfederalne UE. Orzeczeniem z 22 lutego 2022 TSUE metodą faktów dokonanych stawia państwa członkowskie pod ścianą. Co więcej, robi to sąd, któremu daleko do standardów niezależności, jeśli tylko przypomnimy sobie, że zasiadają w nim nominaci władzy wykonawczej państw członkowskich, często byli politycy i urzędnicy. Nie możemy pozwolić na łamanie traktatów przez luksemburskich polityków przebranych dla niepoznaki w sędziowskie togi. Państwa członkowskie, w tym Polska, muszą zdecydowanie przeciwstawić się tej bezprawnej uzurpacji, obrażającej zasadę demokratyzmu i rządy prawa, których obrońcą mieni się luksemburski sąd. „Costa vs. ENEL 2.0" nie może się ostać w rzeczywistości prawnej Unii.
Autor jest doktorem nauk prawnych oraz podsekretarzem stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości.