Poświęcił czy nie poświęcił? Oto jest pytanie
Gdy papież Franciszek odczytywał akt poświęcenia „nas samych, Kościoła i całej ludzkości, a zwłaszcza Rosji i Ukrainy” Niepokalanemu Sercu Maryi, patrzyłem i słuchałem bez większych emocji. Tekst aktu znany był wcześniej i budził zrozumiałe wątpliwości – tak dużo w nim „hipisowskich”, czy wręcz niekatolickich, naleciałości, a tak mało meritum, o które chodziło.
Ale kiedy akt został już odczytany, sam zdziwiłem się pewnym podniesieniem ducha, które przełamało mój racjonalny sceptycyzm. Napełniły mnie duchowa radość i nadprzyrodzona nadzieja, że pomimo wszystkich dziwactw i błędów Niebo jednak przyjmie ten akt – w znacznej mierze, a może nawet... w całości?
W momencie, gdy po raz pierwszy pojawiła się informacja, że papież zaprosi wszystkich biskupów świata do poświęcenia Rosji Niepokalanemu Sercu, to przyznam szczerze, że zacząłem przygotować tekst „odszczekujący” w nawiązaniu do mojego pierwszego komentarza w tej sprawie. Ale teraz – do czego przywykłem w obecnym pontyfikacie – choć mam z wiary płynącą nadzieję, że akt się dokonał, to racjonalnie trudno mi to przyznać.
Popatrzmy więc, co dyktuje serce, a co „szkiełko i oko”.
Serce odszczekuje...
Warunek jedności ze wszystkimi biskupami został spełniony (choć było to „zaproszenie”, a nie rozkaz, o którym wspominała s. Łucja). Rosja została w akcie poświęcenia wymieniona – to fakt. Czyli dokonało się poświęcenie Rosji w komunii z kolegium biskupów. Prośba Niepokalanej została spełniona, choć wysoce niedoskonale i przez osobę najmniej do tego powołaną, ale czyż to nie jest właśnie dowodem wszechmocy Bożej? Tyle serce. Hau hau!
I na pewno jedno trzeba przyznać. Pomimo całej niedoskonałości aktu, jest to krok do przodu. Franciszek – choć do treści dolał solidny kubeł różnych niedorzeczności – to jednak poszedł dalej niż Pius XII i Jan Paweł II – wzywając biskupów do jedności (czego nie zrobił ten pierwszy) i wymieniając Rosję (czego nie zrobił ten drugi). W tym sensie nie doceniłem mądrości Bożej, która posłużyła się najmniej powołaną do tego osobą, by mimo wszystko ten krok uczynić. Hau hau!
... a rozum stawia pytania
Największe wątpliwości budzi sformułowanie o poświęceniu „całej ludzkości”, a nie Rosji jako takiej. Wszak Rosja, tak jak każdy inny kraj, jest częścią ludzkości, więc w takiej formule nawet gdyby nie została wymieniona, to i tak zostałaby poświęcona!
Choć nie mnie wyrokować, czy Niebo przejdzie do porządku dziennego nad tym „rozmiękczającym” ujęciem tematu, to racjonalnie rzecz biorąc budzi ono wątpliwości. Bo jaki jest właściwy cel poświęcenia Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi? Tu kontekst ma znaczenie i diabeł tkwi właśnie w szczegółach, co precyzyjnie wytłumaczył Wojciech Golonka na naszych łamach.
Kontekstem poświęcenia są błędy Rosji, które wylały się na cały świat (dziś ich wyrazem są rozmaite ideologie, dla których wspólnym mianownikiem jest neomarksizm). Celem poświęcenia ma być pokonanie tych błędów i tryumf porządku Najświętszych Serc. Czy można zatem mówić o zwalczaniu neomarksistowskich błędów aktem poświęcenia, który sam został napisany w jawnie neomarksistowskim tonie? Treść aktu nie tylko kipi od naturalizmu i pacyfizmu (całość aktu w oficjalnym tłumaczeniu tu), ale przede wszystkim konsekwentnie przemilcza te błędy, które skaziły dzisiejszy świat i dotarły nawet do Kościoła.
Choć akt miał być połączony z pokutą, to nie ma w nim słowa o żalu za zdradę, jakiej hierarchia i sam papież Franciszek dopuszczają się każdego dnia wobec Magisterium Kościoła. Nie ma słowa o grzechach duchownych wobec ofiar zbrodni seksualnych. Tak jak nie ma słowa o porażce większości duchowieństwa w walce z najbardziej palącymi błędami tego świata – laicyzmem i ostatecznym buntem przeciwko Bogu, który podnosi ruch LGBT (popierany skądinąd przez papieża, który dokonał aktu). Czy nie mamy tu więc do czynienia z czymś, co (w innym kontekście) Krystian Kratiuk z PCh24 nazwał „wypędzaniem Lucyfera Belzebubem”?
Z jednej strony możemy powiedzieć, że Matka Najświętsza oczekiwała poświęcenia Rosji przez papieża, nie precyzując przy tym czy ma to być dobry papież, ale z drugiej musimy stwierdzić, że właściwy kontekst – a wraz z nim także cel? – aktu został pominięty.
Drugą istotną sprawą jest właśnie cel. Poświęcenie Rosji w duchu nadprzyrodzonego powołania, a nie tylko jako prośba o doczesny pokój, ma służyć nawróceniu tego państwa, z którego wyszły dzisiejsze błędy. Zatem inne położenie akcentów – na „całą ludzkość”, a nie na samą Rosję – wprawdzie (w domyśle) wskazuje na świat, który został objęty skutkami tych (niewymienionych w akcie) błędów, jednak nie podkreśla należycie roli Rosji i nie daje jej a priori okazji do nawrócenia. Mało tego, wymienia się naród rosyjski jako ten, który (obok Ukrainy) już „czci Cię z miłością, ucieka się do Ciebie, a Twoje Serce bije dla niego”.
Po co więc Rosja ma się nawracać przez wstawiennictwo Niepokalanej, skoro jej naród już jest Jej wiernym czcicielem? To tylko jedna z wielu niedorzeczności w akcie poświęcenia z 25 marca, ale nie sposób tutaj do wszystkich się odnieść czy też omawiać całą treść.
Czy papież Franciszek poświęcił Rosję Niepokalanemu Sercu Maryi?
Logika nakazuje założyć, że papież albo chce dokonać poświęcenia i go dokonuje – albo nie chce i nie dokonuje. Jednak posoborowe pontyfikaty, na czele z obecnym, przyzwyczaiły nas, że z logiką można być na bakier. Paradoksalnie w tę samą zasadę wpisują się również rządy Piusa XI i XII. Dlatego nie ma moim zdaniem jednoznacznej odpowiedzi na postawione pytanie.
Prośba Maryi – choć teoretycznie prosta – okazuje się być niesamowicie karkołomną, tak że nie została wprost, w pełni i bez wątpliwości, spełniona od ponad stu lat. Każde kolejne poświęcenie jest jakby powolnym „przebijaniem się” tej prośby w życiu Kościoła i świata, ale chyba nie dojrzeliśmy jeszcze, by w akt poświęcenia Rosji w pełni wybrzmiał w swoim właściwym kontekście.
Jakie będą owoce wczorajszego poświęcenia – to pozostaje poza logiką naszego myślenia i czas to pokaże. Jak zwrócił uwagę bp Schneider, „poświęcenie nie jest sakramentem ani automatyzmem” – pewnie nie zakończy wojny z dnia na dzień, a i samo nawrócenie Rosji, jeżeli ma się kiedyś dokonać, to wymaga ofiary z naszej strony, o której wspominała Niepokalana, czyli pokuty i modlitwy w ramach nabożeństwa pierwszych sobót.
Podsumowując. Nie tylko fakt, że papież-neomarksista dokonał poświęcenia, które w założeniu miało być wymierzone w neomarksistowskie błędy, czyni odpowiedź na tytułowe pytanie niejednoznaczną, ale także sam charakter aktu – który wymaga sprzężenia pomiędzy tym, co widzialne, a tym, co zależy od woli i rozumu samego Boga. Dlatego: nie wiem, mam nadzieję, wątpię, słucham co Niebo odpowie...