Kanada: "Ceremonia" wspomaganego samobójstwa w zborze protestanckim
Zbór protestancki Churchill Park United Church w kanadyjskiej miejscowości Winnipeg zorganizował coś, co nazwano „ceremonią przejścia”. 86-letnia Betty Sanguin przybyła do świątyni po to, by zakończyć swoje życie w drodze tzw. wspomaganego samobójstwa, które jest w Kanadzie legalne.
Pastor: Dla nas było to zupełnie naturalne
Pastor wspólnoty, Dawn Rolke, uznał, że „wydaje się właściwe”, by jego wierna przyszła do zboru odebrać sobie życie, ponieważ świątynia jest często „gospodarzem i domem dla wszystkich nierówności naszego życia i niektórych z naszych znaczących rytuałów życiowych: chrztu, ślubu, święceń, pogrzebu lub nabożeństwa żałobnego”.
- Dla nas było zupełnie naturalne, że odprawialiśmy tę posługę dla Betty w naszym sanktuarium, ponieważ śmierć jest naturalną częścią życia, a Betty przeżyła znaczną część swojej dorosłości w tej wspólnocie wyznaniowej – tłumaczy Rolke.
Organizacja pro-life: To niezwykle przewrotne
Na potrzeby owej „ceremonii” zmieniono aranżację wnętrza, wstawiając stoły i wygodne fotele. W centralnym miejscu siedziała Betty, której podano zastrzyk śmiertelnej trucizny, od którego zmarła w ciągu godziny. „Dzieci i kilkoro wnuków wróciło do sanktuarium, aby być z Betty. I ludzie zaczęli cicho przychodzić i odchodzić od miejsca Betty, gdy lekarstwo zaczęło działać. To było jak stypa” – wspomina pastor.
Jak zaświadczył lider zboru po dopełnieniu „ceremonii”, tylko jeden członek wspólnoty wyraził wątpliwości odnośnie takiej formy uśmiercenia kobiety. Wpisuje się to w szerszy trend, który nastąpił w Kanadzie po legalizacji eutanazji. W prowincji Ontario ilość osób popełniających w ten sposób samobójstwo wzrosła w samym roku 2021 o ponad 30 procent.
- Uśmiercanie wiernych przez wspomagane samobójstwo w kościele i porównywanie tego z innymi wydarzeniami życiowymi, takimi jak chrzest i małżeństwo, jest niezwykle przewrotne – komentuje Catherine Robinson, rzeczniczka organizacji pro-life Right to Life UK.