Media: Kijów rozważa wysyłanie zboża przez Białoruś

Dodano:
Zboża. Zdj. ilustracyjne Źródło: Pixabay
Według doniesień medialnych, władze w Kijowie rozważają wysyłanie nawet 4 mln ton zboża miesięcznie przez terytorium Białorusi.

Kryzys żywnościowy w związku z wojną na Ukrainie zagraża dziesiątkom milionów ludzi w krajach Bliskiego Wschodu i Afryki, które polegają na ukraińskim zbożu.

"Ciężarówki napotykają na duże opóźnienia na granicy z Polską i Rumunią, a transport zboża koleją jest utrudniony, ponieważ pociągi w Unii Europejskiej i na Ukrainie jeżdżą po torach o różnej szerokości" – podało "Financial Times", cytowane w sobotę przez portal businessinsider.com.pl.

Spichlerze świata

Rosja i Ukraina to spichlerze świata. Kraje dostarczają około jednej trzeciej sprzedawanej pszenicy. Jednak z powodu wojny upadł transport przez porty nad Morzem Czarnym, a handel praktycznie umarł.

Ze względu na blokadę ukraińskich portów uniemożliwiono Ukrainie wyeksportowanie ponad 20 mln ton metrycznych zbóż. Według statystyk ekonomicznych, państwo odpowiada za 12 proc. światowego eksportu pszenicy i 17 proc. światowego eksportu kukurydzy. To także największy na świecie eksporter oleju słonecznikowego.

Pomoc Białorusi?

Zgodnie z zapisami z ukraińskiego dokumentu rządowego, do których mieli dotrzeć dziennikarze "FT", Kijów rozważa wysyłanie do 4 mln ton zboża miesięcznie przez terytorium Białorusi, bowiem w tym kraju używa się tych samych szerokości torów. Jednak białoruskie władze uznawane są za sojusznika Władimira Putina i Federacji Rosyjskiej.

Mimo to, przywódca Białorusi Aleksander Łukaszenka oświadczył, iż Mińsk pozwoli na tranzyt ukraińskiego zboża, ale w zamian za dostęp do portów na Bałtyku. Eksport pszenicy z Ukrainy przez Białoruś to jedna z opcji w dyskusjach prowadzonych przez ONZ, których celem jest zwiększenie globalnej podaży zboża w obliczu zbliżającego się poważnego kryzysu żywnościowego. Inną opcją jest odblokowanie ukraińskich portów na Morzu Czarnym, które kontrolują Rosjanie.

Źródło: businessinsider.com.pl / Financial Times
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...