Niemcy robią interesy, a Polska ma być przegrana?
Jak podaje „Deutsche Welle”, w Chinach odnotowuje się obecnie szybki wzrost gospodarczy. Ogólna wartość handlu zagranicznego Państwa Środka wzrosła w marcu 2021 r. o 34,2 proc. – to dziewiąty miesiąc wzrostu z rzędu. Nie da się ukryć, że gospodarki na całym świecie korzystają z tego trendu. Ma on szczególne znaczenie dla niemieckiego przemysłu, który zdaniem ekspertów jest w miarę dobrej kondycji właśnie za sprawą popytu ze strony chińskiej gospodarki. Otóż import z Niemiec wzrósł w pierwszym kwartale 2021 r. o 28,4 proc. Z kolei Chiny wysłały do Niemiec o 60,5 proc. więcej towarów. "Żaden kraj w Unii Europejskiej nie jest gospodarczo tak ściśle powiązany z Chinami, jak RFN. W ciągu ostatnich 20 lat obydwa te kraje czerpały wzajemne korzyści" – zauważa niemiecki tygodnik "Spiegel". Rzeczywiście – wśród głównych partnerów handlowych Chin w Europie w 2021 roku na pierwszym miejscu wymienia się Niemcy. Z Chinami chętnie handlują również Stany Zjednoczone, i to pomimo wojny handlowej i karnych ceł. Według statystyk chiński eksport do USA wzrósł aż o 74,7 proc. w pierwszych trzech miesiącach 2021 roku. Natomiast import z USA wzrósł o 69,2 proc.
Eksperci o współpracy handlowej z Chinami
– Wydaje mi się, że możliwości współpracy gospodarczej były w poprzednich latach, podjęliśmy jednak jako Polska decyzję, że w przeciwieństwie do naszych europejskich, np. niemieckich czy francuskich partnerów z Unii, nie handlujemy, nie inwestujemy w przyszłe projekty i nie angażujemy się z powodów politycznych, ze względu na nasze bezpieczeństwo. Dziś mamy wojnę na Ukrainie, sytuacja jest już zupełnie inna. Chiny – można powiedzieć –osiadły na wzgórzu i obserwują walczące tygrysy, chcą przeczekać kryzys wywołany agresją Rosji na Ukrainę. Angażują się w inne regiony. Priorytetem, tak samo jak dla Stanów Zjednoczonych, jest dla nich Indo-Pacyfik. Co z tego wyniknie, czas pokaże. To oznacza, że dobra koniunktura na tego typu projekty podboju chińskiego rynku już się skończyła i w tych realiach geopolitycznych dostanie się na wielki rynek Państwa Środka jest trudniejsze nawet dla faworyzowanych przez Pekin Zachodnich Europejczyków, choć ci nie zamierzają się stamtąd wycofywać, czy świadomie nad tym pracujących od 10 lat Węgrów Viktora Orbana. Co musielibyśmy zrobić? Ponownie chińskie powiedzenie: „Oczami ogarniaj duży obraz, a małymi rączkami szczegóły”. Za jakiś czas być może powtórzy się szansa i pojawią się nowe możliwości. Będzie trzeba jednak zaprezentować nie tyle wolę polityczną, co konkret: jakie mamy oferty i co chcemy osiągnąć? Jeśli mamy startować z nowymi inicjatywami, musimy dysponować zarówno spójną wizją, jak i tymi "małymi rączkami", które będą w stanie o tej wizji mówić, ale przede wszystkim ją realizować – uważa Radosław Pyffel z Instytutu Sobieskiego, autor książki "Biznes w Chinach".
– Już Prezydent Andrzej Duda dostrzegł, że wymiana handlowa pomiędzy polską a Państwem Środka nie jest odpowiednio zbilansowana – a Chiny to ogromny rynek… Cały czas więcej stamtąd importujemy niż eksportujemy. Ale nie tylko Chiny – są przecież i Indie, Tajlandia. Widzę otwarcie polskiego rządu na Daleki Wschód – chociażby ostatnie spotkanie wiceministra rolnictwa z przedstawicielami Wietnamu. Trzeba ułatwić eksport nadwyżek z Polski i na tym polu będziemy również działać. Z resztą proszę zobaczyć, jak gospodarka światowa korzysta z ożywienia w Chinach. Eksperci uważają, że popyt chińskiej gospodarki jest głównym powodem dobrej kondycji niemieckiego przemysłu. Co ciekawe, cały czas rozwija się handel Chin ze Stanami Zjednoczonymi. Pomimo wojny handlowej, którą oba kraje prowadzą, chiński eksport do USA wzrósł aż o ponad 70%. O tyle samo wzrósł Import z USA do Chin. My też powinniśmy – idąc za doświadczeniem Stanów Zjednoczonych i Niemiec – dbać o te gospodarcze relacje – wskazuje z kolei Szczepan Wójcik, Prezes Fundacji Polska Ziemia oraz Instytutu Gospodarki Rolnej.
Niedawno Internet obiegła informacja o utracie przez Polskę gigantycznej inwestycji ze strony chińskiego koncernu CATL – największego na świecie producenta baterii do samochodów elektrycznych. Firma poszukiwała lokalizacji pod budowę ogromnej fabryki i rozważała dwa miejsca w Polsce. Jednak finalnie 2 mld euro uzyskają Węgry… Dlaczego przegraliśmy? Otóż jak twierdzi "Puls Biznesu", powodem były skomplikowane formalności i brak jasnego programu pomocowego dla dużych inwestycji. Najwyraźniej nasze władze wciąż nie zadbały o przyjazny klimat dla zagranicznych kontrahentów, a szkoda, bo ofert współpracy jest naprawdę wiele. Czy ta sytuacja nieco otrzeźwi decydentów i zmusi ich do zadbania o konkurencyjność naszej gospodarki?
– To jest polska szansa – wejście na te rynki, gdzie Ukraina nie może teraz eksportować. Wszystkie możliwe kierunki są ważne, również te azjatyckie. Chińska gospodarka jest duża i zabiega o nią cały świat. Chociaż polityka tego państwa jest zdominowana interesami politycznymi, Polacy są obecni na tamtejszym rynku. Wojna pokazała nam, że powinniśmy rozwijać polskie rolnictwo, zwiększać plony i wykorzystywać nieużytki. Zauważmy, że gdy z gry wypadła Ukraina, jeden z liczących się krajów eksportowych, liczba głodujących na świecie według ONZ wzrosła o kolejne 400 milionów. Polska ma warunki ku temu, aby produkować więcej i eksportować w celu wypełnienia tej luki. Jesteśmy obecnie w 80 krajach i powinniśmy dbać o to, aby utrzymać swoją pozycję pomimo rozmaitych problemów: pandemii czy zrywania łańcuchów dostaw. Kiedy Ukraina wróci na właściwe tory, możemy zostać wypchnięci, chyba że zadbamy o nasz rozwój. Warunek jest taki, żebyśmy mieli co produkować. Niestety koszty nawozów, środków ochrony roślin oraz energii stale rosną, co doprowadza do spadków produkcji żywności. A pamiętajmy o tym, że potrzeby żywnościowe Polaków rosną, nie wspominając jeszcze o kilku milionach uchodźców, których przyjęliśmy pod swój dach – mówi Jan Krzysztof Ardanowski, przewodniczący Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich
Komu zależy na blokowaniu inwestycji?
Z pewnością każdy słyszał o przypuszczeniach, zgodnie z którymi wiele organizacji ekologicznych blokowało inwestycje w Europie w interesie Moskwy. Wszelkie wątpliwości rozwiał dziennik „Die Welt”, który w marcu tego roku opublikował głośny artykuł na temat opłacania zielonych aktywistów przez Kreml:,,Rosyjski rząd przekazał 82 miliony euro europejskim stowarzyszeniom ochrony klimatu, których celem jest zapobieganie produkcji gazu ziemnego w Europie". To wyjaśnia, dlaczego próby samodzielnego wydobycia gazu i uniezależnienia się od rosyjskich surowców często kończyły się niepowodzeniem z powodu protestów organizacji pseudoekologicznych. Co więcej, zasadne okazały się pytania o inspiracje ideologiczne i polityczne takich programów jak Fit for 55 czy Europejski Zielony Ład, które uprzywilejowują bogatsze państwa, np. Niemcy. Czego by o nich nie mówić, to jednak nasi zachodni sąsiedzi nie mają większych problemów ze współpracą z Rosją, nierzadko wbrew interesom Wspólnoty, z naciskiem na słabsze kraje Europy Środkowo-Wschodniej.
„W 2007 r. pojawiła się pierwsza uchwała dotycząca przekopu. Później Platforma Obywatelska wstrzymała działania. W 2015 r. ponownie zaczęliśmy intensywne prace, a w 2016 r. został stworzony właściwy program budowy kanału żeglugowego przez Mierzeję Wiślaną w Nowym Świecie. Wtedy zaczęła się gehenna z instytucjami europejskimi oraz organizacjami ekologicznymi. To był najtrudniejszy etap prac. Fizyczne wykonanie kanału zajęło jedynie dwa lata. Natomiast przygotowania, tłumaczenia i negocjacje z różnymi instytucjami zajęły o wiele więcej czasu. Dzisiaj wiemy, że wszystko było w większości stymulowane przez rosyjskie pieniądze. 84 mln euro wpłacano m.in. na organizacje ekologiczne” – opowiadał w kwietniu tego roku wiceminister infrastruktury Marek Gróbarczyk na antenie TV Trwam.
– Ogromna liczba polskich przedsiębiorców ma problemy z nieuczciwą zagraniczną konkurencją, nielegalnym lobbingiem NGO’sów w polskim parlamencie, zagraniczne utylizacje wypychają polski kapitał z naszego rynku, niemieckie i francuskie cementownie zagarniają go bez sentymentu… Blokowanie inwestycji przez tak zwane „organizacje społeczne”, które swoim działaniem doprowadzają niejednokrotnie polskiego inwestora do ruiny – to prawdziwa plaga. Ostatnio natomiast zaczęliśmy działać na rzecz poszukiwania nowych rynków zbytu dla polskich produktów i nadwyżek z rolnictwa. Każdego roku w Polsce prowadzimy wymianę handlową produktów rolno-spożywczych na poziomie około 30 miliardów euro, rok temu były to już 34 miliardów euro – te pieniądze są ważne dla napędzania naszej gospodarki – mamy natomiast potencjał na dwa razy tyle i trzeba go uruchomić, szukając nowych rynków – dodaje Szczepan Wójcik.
Czy w obliczu tych problemów Polska powinna uzbroić się w skuteczniejsze przepisy prawne, które pozwoliłyby bronić się przed nieuczciwą konkurencją z zagranicy, czyli tzw. lobbingiem, oraz obcymi wpływami politycznymi? Prześwietlanie finansowania rozmaitych organizacji i fundacji w bardziej zaawansowany sposób z pewnością wpłynęłoby korzystnie na transparentność debaty publicznej w naszym kraju.