Marek Jurek: Ukraina ratyfikowała genderową konwencję pod presją UE
Parlament Ukrainy w trybie ekspresowym przegłosował w poniedziałek ratyfikację tzw. konwencji stambulskiej, czyli Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. To pokłosie wizyty prezydenta Macrona i kanclerza Scholza w Kijowie.
"Wyjątkowo nikczemne"
W rozmowie na antenie "Poranka" Siódma 9 do sprawy odniósł się były europoseł, a obecnie publicysta, Marek Jurek.
– Unia Europejska wywarła presję na Ukrainę, by ratyfikowała genderową Konwencje Stambulską. Ukraina należała do tych państw, które nie chciały jej ratyfikować. (…) Mówi się o tym, że zatwierdzenie tej konwencji było kluczowe, by pokazać Radzie Europejskiej, że Ukraina zdaje probierz europejskości. Wykorzystywanie dramatu państwa, które broni się przed rosyjską agresją do tego, żeby wymuszać na nim zmianę polityki wobec wartości podstawowych, to jest coś wyjątkowo nikczemnego – wskazał.
– To przypomina to, co pod koniec 1944 roku zrobił rząd brytyjski, namawiając premiera Stanisława Mikołajczyka do porzucenia urzędu, a potem w ogóle odmawiając uznania władz Rzeczypospolitej – ocenił historyk. – Unia kieruje się antywartościami – dodał Marek Jurek, dodając, że postępowanie to świadczy o wyjątkowym cynizmie.
Jurek o polityce rządu wobec UE
W innym wątku audycji poruszony został temat unijnej pożyczki na polski plan odbudowy po "pandemii" koronawirusa.
Zaopiniowany pozytywnie przez Komisję Europejską polski Krajowy Plan Odbudowy zakłada, że z unijnego Funduszu Odbudowy do Polski trafi około 58 mld euro – ponad 23,9 mld euro w formie dotacji i ponad 34,2 mld euro w formie pożyczek. Przekazanie środków nastąpi jednak dopiero po wypełnieniu tzw. kamieni milowych, czyli bardzo dużej ilości warunków, jakie Komisja Europejska postawiła przed naszym krajem.
– Obecnie płacimy cenę polityki prowadzonej od dawna. Od dłuższego czasu na użytek wewnętrzny wygłaszane były przez nas deklaracje krytyczne wobec władz Unii Europejskiej, które nie polegały na zgłaszaniu jakichś postulatów. Zamiast tego mówiono, jaka ta Unia jest, co się w niej złego dzieje – wskazał.
– Kiedy jednak nasi politycy wyjeżdżali za granicę, to było jak w przypadku głośnego przemówienia premiera Morawieckiego w Parlamencie Europejskim, w którym chciał podkreślić, że w sprawach narodowości nic nas nie różni i on, jak i polski rząd należą do najgorliwszych zwolenników armii europejskiej. To, co w tej chwili się dzieje i to, że zgadzamy się na „kamienie milowe”, które oznaczają interwencję w politykę sądową, która powinna być rozstrzygnięta w kraju, a co nie powinno być przedmiotem ingerencji zewnętrznej. To jest potwierdzenie tego, jak działa rząd w stosunku do UE – powiedział Marek Jurek.