UE, czyli centralizm demokratyczny
Obecni liderzy w instytucjach unijnych stają się nieomylni w ich własnym mniemaniu. Są dumni z tego, że są tam, gdzie są oraz, że wszystko, co robią, to nadzwyczajne eldorado. Czyli jest tak, jak za komunizmu: wszystkie uchwały zapadają wprawdzie kolektywnie w gremiach wybieralnych, jednakże pomiędzy zebraniami owych gremiów małe grupy przywódcze (wybrane ścisłe władze) rządzą absolutnie.
Stan nieomylności, jak uczy historia, dużo kosztuje. Tak jest i w tym przypadku, bo podobnie, jak przy największych tragediach XX wieku, faszyzmie i komunizmie, za pozorne budowanie lepszego świata, w oparciu o pseudowartości, zapłacą zwykli ludzie.
Nie Timmermans, nie Jourová, nie Tusk. Broń Boże nie chcę powiedzieć, że UE jest faszyzmem i komunizmem. Nie, ale....
UE chce objąć swoim działaniem wiele obszarów – od pomocy kobietom z Afryki po "prostowanie banana". A jak się chce dużo objąć, to wtedy słabo się to wszystko ściska, jak mówi przysłowie. Nie wolno w UE debatować nad coraz niższą frekwencją w wyborach np. we Francji i innych krajach, wręcz trzeba to przemilczać, bo Macron, to wieszcz unijny marzący o jednym europejskim państwie. Nie może się mylić.
Nie ma dyskusji w UE o tym, że coraz mniej obywateli UE nie chce należeć do partii politycznych (raport https://espas.eu/files), bo prawdopodobnie coraz mniej ludzi wie, o co chodzi w UE. Ryba psuje się od głowy, każdy głos w trosce o równe traktowanie państw i narodów, płynący spoza lewicowo-liberalnego gremium traktowany jest na Zachodzie tak, jak za czasów Chiraca, byłego prezydenta Francji, który zakpił z rządu polskiego popierającego USA w wojnie z Irakiem mówiąc o Polsce: "zmarnowali okazję by milczeć", dla całego świata zabrzmiało: macie siedzieć cicho, bo was nie wpuścimy do UE.
Socjaliści, ponoć obrońcy najbiedniejszych - druga siła w PE w "ciemno" głosują za pakietem dodatkowych podatków zawartych w pakiecie "Fit for 55" nie dostrzegając drożyzny energetycznej, żywnościowej, ubóstwa mieszkaniowego i coraz większego bezrobocia wśród młodych mieszkańców UE. W ten sposób płacą cenę za realizację programu kilkudziesięciu płci chcąc objęcia "rządu młodych dusz" swoją opieką.
Oczywiście przemilczany jest na forum UE problem kryzysu gospodarczego, obecnego w UE, bo przecież w razie czego gorzej nie będzie wszystkim, tylko biedniejszym państwom, którym w imię najwyższego dobra - klimatu - nie wolno używać węgla, gazu i myśleć o budowie energii nuklearnej. To zarezerwowane jest tylko Niemcom, Francuzom, Austriakom, Niderlandom.
Gołym okiem widać też, że procesy integracyjne we Francji i w Niemczech spełzły na niczym, a przybysze z Azji i Afryki nie chcą być, tylko "robolami", a wręcz żądają nowych praw, szantażując swoich sąsiadów zza płota, którzy boją się o swoje, tubylcze prawa. Depopulacja Europejczyków, wygodnictwo życiowe i zanik instynktu rodzinnego, który został zastąpiony seksizmem i aborcją jako wartościami europejskimi i prawami człowieka musi wywołać wstrząs taki, jak we Francji, gdzie "Nędznicy" stają się znowu najpopularniejszym filmem. Refleksja, że przy takim stanie rzeczy przedmieścia i dzielnice dla robotników z Afryki w Europie to tylko stan przejściowy, też jest tłumiona. Nie trudno zgadnąć, że za chwilę zechcą oni też żyć w centrum, zwiększając tym samym psychozę terrorystycznego strachu. A jak uchodźcy mieszkający w UE zaczną dopominać się o rekompensaty za kolonializm, łupienie Afryki i Ameryki Południowej, no to oczywiście winnym będzie brak praworządności na tych kontynentach, 200, 300 lat temu.
Również alians środowiska Macrona, Verhofstadta, Webera, Ruttego, którego twarzą była A. Merkel z Putinem przykrywany jest w dyskusjach o UE narracją, że najgorszy jest sojusz Orbána z Putinem. Tyle tylko, że Węgrzy dostarczyli Putinowi pieniędzy w sakiewce, a ekipa Merkel w wagonie. Oczywiście UE nie zostawia Ukrainy, chce jej pomóc i... w sytuacji, gdy Putin kradnie ukraińskie dzieci, zabija matki i bombarduje domy, politycy UE zmuszają parlament ukraiński do szybkiego procedowania przyjęcia konwencji stambulskiej.
Centralizm demokratyczny UE to główny powód Brexitu, najbardziej namacalnego przykładu kryzysu UE, tematu pomijanego w debacie publicznej. A przecież to Brytyjczycy jako pierwsi zauważyli objawy choroby Unii Europejskiej, krytykując rozrost unijnej administracji, i jako jedyni jeszcze przy wstępowaniu do UE nie zaakceptowali kilkuset przepisów, które unijna biurokracja chciała im narzucić.
Dla UE nie jest istotne, że jej udział w globalnym PKB się kurczy, wręcz topnieje, bo prognozy są takie, że w latach 2010–2030 spadnie z 23,1% do 15,5%. UE nie chce pamiętać, że podczas zakupu szczepionek na COVID-19 doszło do skandalu, a nieporadność wprowadzania obowiązkowego szczepienia ujawniła potęgę organizacyjną Wielkiej Brytanii czy Izraela, które to kraje najszybciej wyszczepiły swoich obywateli.
Musimy więc przyznać rację Churchillowi, który napisał kiedyś: Brak umiejętności przewidywania, niechęć do działania wtedy, gdy byłoby ono proste i skuteczne, brak jasności myślenia, chaotyczność proponowanych rozwiązań, dopóki nie pojawi się zagrożenie, dopóki instynkt samozachowawczy nie uderzy na alarm – to cechy, które sprawiają, że historia bez końca się powtarza.
Autor jest europosłem Prawa i Sprawiedliwości.