Zatrważające wyniki śledztwa CBŚP. Na polskie stoły trafiało mięso z komponentami do paliwa
Centralne Biuro Śledcze Policji przeszukało w zeszłym tygodniu kilkadziesiąt zakładów produkujących pasze dla zwierząt. Funkcjonariusze weszli do co najmniej 66 tego typu firm. Aferę opisały jednocześnie portale Onet i Wirtualna Polska.
I tak poznańska firma, będąca polskim oddziałem niemieckiego przedsiębiorstwa, oficjalnie sprzedawała producentom pasz tłuszcze spożywcze. "Firma szczyci się dbałością o bezpieczeństwo produktów oraz własnym laboratorium, które czuwa nad jakością tłuszczów" – czytamy. Tak naprawdę były to jednak tłuszcze techniczne służące m.in. do produkcji paliwa. W efekcie zwierzęta, przede wszystkim drób, jadły pasze z substancjami wysoce szkodliwymi zarówno dla nich, jak i dla ludzi (mięso było sprzedawane w sklepach).
Zwierzęta — przede wszystkim drób — dostawały więc do jedzenia pasze z substancjami, które mogły być bardzo szkodliwe dla nich i dla ludzi. Potem takie mięso trafiało na nasze stoły. Badania mają sprawdzić, w jaki sposób taki produkt mógł wpłynąć na ludzkie zdrowie.
Zarzuty oszustw na ponad 170 mln zł
"Zarzuty stawiane małżonkom i ich dwojgu pracownikom dotyczą oszustw na szkodę bardzo znanych firm z branży produkcji pasz i mięsnej. Być może jednak pojawią się także zarzuty dotyczące 'sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób'. Małżonkowie Maciej i Monika J. trafili do aresztu. Mieli przyznać się do stawianych zarzutów oszustw. Z kolei dwoje ich zatrzymanych pracowników, prokurent i laborantka, twierdzą, że nie wiedzieli o działaniach swoich szefów" – wskazuje Onet.
Zarzuty dotyczą jedynie lat 2020-2022 i dostarczania tłuszczów w tym właśnie okresie. Sprawdzane mają być dostawy z wcześniejszych lat. Śledczy pobrali również próbki pasz. Z nieoficjalnych informacji wynika, że w tzw. tłuszczach technicznych była znacznie zawyżona ilość szkodliwych pestycydów.
Odbiorcami tłuszczów do pasz były znane firmy zajmujące się ich produkcją, działające również w branży mięsnej. Szczecińska prokuratura przekonuje, że małżonkowie i dwoje ich pracowników działali w zorganizowanej grupie przestępczej.