Media: Z Rosji uciekło już milion osób

Dodano:
Moskwa, Kreml. Zdj. ilustracyjne Źródło: PAP/EPA / Sergei Ilnitsky
Po ogłoszeniu tzw. częściowej mobilizacji wojskowej z Rosji mogło uciec już nawet milion osób – informują światowe media.

We wtorek, 4 października 2022 roku rosyjski oddział "Forbes", na który powołał się portal Wyborcza.pl, przekazał, że według szacunków dziennikarzy, terytorium państwowe Federacji Rosyjskiej opuściło około 700 tys. osób. Aż 200 tys. z nich miało wyjechać do Kazachstanu.

Zgodnie z ustaleniami światowych mediów, które powołują się na źródła na Kremlu, prawdopodobnie można mówić nawet o milionie osób, które wyjechały z Rosji po 21 września tego roku, kiedy to prezydent Władimir Putin w orędziu ogłosił decyzję o mobilizacji.

Skutki rosyjskiej mobilizacji wojskowej

Oficjalnym powodem ogłoszenia w Rosji "częściowej mobilizacji wojskowej" było "wyzwolenie" czterech południowo-wschodnich obwodów Ukrainy oraz rosnące, zdaniem rosyjskich władz, zagrożenie ze strony państw Zachodu. Zgodnie z przyjętym dekretem, mobilizacji podlega około 300 tys. osób pozostających w rezerwie, które wcześniej miały doświadczenie służby w siłach zbrojnych Federacji Rosyjskiej. Jednak zgodnie z doniesieniami rosyjskich mediów niezależnych, powołanie do wojska może otrzymać nie 300 tys., lecz nawet milion osób, głównie z azjatyckich części kraju.

Co ciekawe, w trakcie niedawnego spotkania z członkami Rady Bezpieczeństwa Rosji prezydent Władimir Putin powiedział, że mobilizacji wojskowej podlegają "obywatele, którzy znajdują się w rezerwie, a przede wszystkim ci, którzy służyli w Siłach Zbrojnych Rosji i posiadają wymagane wojskowe specjalizacje oraz odpowiednie doświadczenie". Jednak zdaniem analityków do spraw wojskowych, rosyjska mobilizacja nie zmieni przebiegu wojny w najbliższych miesiącach, ale może pozwolić Rosji na jej kontynuowanie. Przypomnijmy, że w swoim propagandowym przekazie Moskwa nie nazywa działań na Ukrainie wojną, lecz "specjalną operacją wojskową". Atak trwa od 24 lutego bieżącego roku.

Źródło: "Forbes" / Wyborcza.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...