"Nie zdążą zadzwonić do Moskwy". Rzecznik MSZ Ukrainy mocno odpowiada Orbanowi
Rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych Ukrainy odniósł się do słów szefa węgierskiego rządu dotyczących pomocy dla walczącej z Rosją Ukrainy.
Orban stwierdził, że pomoc dla Ukrainy doprowadzi do rozprzestrzenienia się wojny na terytorium Unii Europejskiej oraz kraje NATO. – Jeśli nie zatrzymamy tego procesu, znajdziemy się w stanie wojny, której nie chcemy – powiedział Orbán.
Mocna odpowiedź z Ukrainy
Nikolenko odpowiedział Orbanowi wpisem w mediach społecznościowych. Rzecznik MSZ podkreślił, że jeśli UE przestanie nakładać sankcje na Rosję i udzielać pomocy wojskowej dla Ukrainy, to „rosyjskie czołgi będą w Budapeszcie szybciej, niż ktoś z węgierskiego rządu może zadzwonić do Moskwy”.
„Ukraińcy płacą życiem za pokój i spokój w europejskich miastach. Nie powinniśmy o tym zapominać. Pomoc dla Ukrainy to nie dobroczynność. To przede wszystkim inwestycja Europy we własne bezpieczeństwo. Tylko wspólne wysiłki mogą powstrzymać rosyjskie zagrożenie" – podkreślił Nikolenko w dalszej części wpisu.
Niejednoznaczne stanowisko
Węgry, które są silnie uzależnione od rosyjskiego gazu, od początku wojny na Ukrainie zajmują niejednoznaczne stanowisko.
We wrześniu Viktor Orban wezwał UE do całkowitego zniesienia wszystkich sankcji wobec Federacji Rosyjskiej do końca tego roku. Szef węgierskiego rządu uważa, że to sankcje, a nie agresywne działania Kremla, są przyczyną problemów gospodarczych, kryzysu energetycznego i inflacji w Europie.
Pod koniec września węgierski minister spraw zagranicznych Peter Szijjarto spotkał się w Nowym Jorku ze swoim rosyjskim odpowiednikiem Siergiejem Ławrowem i powiedział mu, że Budapeszt nie popiera nowych sankcji UE wobec Federacji Rosyjskiej. Jednak pomimo wcześniejszych oświadczeń Węgry nadal zdecydowały się nie blokować kontynuacji unijnych sankcji wobec Rosji.
Według danych sondażu przeprowadzonego w dniach 8-9 października przez grupę „Rating”, które zostały dziś opublikowane, Ukraińcy za najbardziej wrogie kraje uważają Rosję, Białoruś i Węgry.