Dziennikarz AP stracił pracę za podanie błędnej informacji o wybuchu w Polsce
15 listopada we wsi Przewodów w powiecie hrubieszowskim (woj. lubelskie) doszło do eksplozji, w wyniku której życie straciły dwie osoby.
Amerykańska agencja Associated Press podała, że "anonimowy starszy urzędnik wywiadu USA twierdzi, że rosyjskie pociski przeleciały nad terytorium członka NATO, Polską, zabijając dwie osoby".
Następnego dnia AP zastąpiła swój materiał notą korygującą. Stwierdzono w niej, że anonimowe źródło myliło i że "późniejsze doniesienia wykazały, że pociski zostały wyprodukowane przez Rosję i najprawdopodobniej wystrzelone przez Ukrainę w obronie przed rosyjskim atakiem".
Kim jest zwolniony dziennikarz AP?
Autor pierwszej, błędnej depeszy, James LaPorta, został zwolniony po krótkim dochodzeniu – ustalił "The Washington Post".
LaPorta jest byłym żołnierzem amerykańskiej piechoty morskiej, który służył w Afganistanie. Pracę w AP rozpoczął w kwietniu 2020 r. Zajmował się sprawami wojskowymi i kwestiami bezpieczeństwa narodowego.
"WP" zwraca uwagę, że błędna depesza AP trafiła do tysięcy serwisów informacyjnych na całym świecie, sugerując "nową, tragiczną eskalację rosyjskiej inwazji na Ukrainę". "Polska jest członkiem NATO, a rosyjski atak na jej terytorium mógł wywołać zachodnią odpowiedź wojskową w ramach postanowień organizacji o wzajemnej samoobronie" – czytamy.
Prezydent i premier: Najprawdopodobniej była to ukraińska rakieta
Według informacji przekazanych 16 listopada przez prezydenta Andrzeja Dudę i premiera Mateusza Morawieckiego, najprawdopodobniej mieliśmy do czynienia z pociskiem wystrzelonym przez ukraińską obronę przeciwlotniczą w kierunku rosyjskiej rakiety.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski najpierw przekonywał, że na pewno nie był to ukraiński pocisk i że Kijów ma dowody na "rosyjski ślad" w tej sprawie. Jednak potem Zełenski zmienił nieco retorykę, oświadczając, że "nie wie na 100 procent", co stało się w Przewodowie.