"Parasolką w Kaczyńskiego". Aktywistki przed domem prezesa PiS
Protest odbywa się w kilku miastach Polski, m.in. w Zielonej Górze, Głogowie, Sieradzu i Krakowie. Ten warszawski zebrał się przed willą Jarosława Kaczyńskiego na warszawskim Żoliborzu – relacjonuje stołeczna "Gazeta Wyborcza".
"Można się śmiać z jego obraźliwego ględzenia o tym, że kobiety nie rodzą dzieci, bo 'dają w szyję'. Można się zastanawiać, czy jest głupi, czy podły. Można też rozmawiać o faktach, o praktycznym zakazie aborcji, o braku dostępu do edukacji seksualnej, o braku dostępu do ochrony zdrowia, o w tym do badań prenatalnych, opieki okołoporodowej i procedur in vitro. O systemie państwowej kontroli kobiet przez rejestr ciąż i stosowanej antykoncepcji. O inflacji, o cenach prądu i gazu, o braku mieszkań, o braku dostępu do żłobków i przedszkoli. O tym, jak parszywa indoktrynacja czeka w polskich szkołach te dzieci, które się urodzą i o tym, co czeka te dzieci, które urodzą się osobami LGBT+. O tym, że PiS kradnie i odbiera godność i przyszłość nam wszystkim" – w ten sposób Ogólnopolski Strajk Kobiet zachęcał do udziału w manifestacji.
Kaczyński: Nie rozumiem tego
O protest podczas poniedziałkowej konferencji prasowej zapytano prezesa PiS.– Ja zupełnie nie rozumiem, dlaczego w rocznicę uzyskania przez Polki praw obywatelskich, bo to jest właśnie rocznica, mają się odbywać demonstracje pod moim domem, skoro ja zawsze byłem zwolennikiem pełnego równouprawnienia kobiet – odpowiedział Jarosław Kaczyński.
– Zupełnie tego nie rozumiem i dlatego też nie ma o czym rozmawiać. Zresztą sądzę, że o tej porze będę w pracy – dodał.
– Pod moim domem odbywały się demonstracje nawet 13 grudnia, tak, jakbym to ja wprowadzał stan wojenny – kontynuował prezes PiS. – To jest po prostu sytuacja, w której człowiek, który był od przeszło 30 lat już atakowany, a ja właśnie jestem takim człowiekiem, jest dobrym celem ataków z punktu widzenia propagandowego i stąd te decyzje. Bardzo cyniczne i bardzo szpetne – podkreślił.