Śmierć na oblodzonym chodniku. Trzaskowski: Miasto nie odpowiada za ten fragment
Złe warunki na drogach i chodnikach doprowadziły do tragedii w stolicy. O godzinie 5:45, na warszawskiej Pradze 38-latek przewrócił się na chodniku i uderzył się w głowę.
– Niestety, mężczyzna zmarł na miejscu – poinformował sierż. Bartłomiej Śniadała z Wydziału Komunikacji Społecznej Komendy Stołecznej Policji w rozmowie z Polsat News.
Policja bada okoliczności śmierci 38-latka.
Jest komentarz Trzaskowskiego
Głos w sprawie zabrał prezydent Warszawy, który podkreśla, że miasto nie ponosi odpowiedzialności za tę tragedię.
- Z moich informacji jasno wynika, że za ten fragment chodnika nie odpowiada miasto, a prywatny podmiot - zapewnił Trzaskowski na konferencji prasowej.
Prezydent podkreślił, że władze miasta odpowiadają za chodniki, które są przy budynkach, albo znajdują się na przystankach tramwajowych, autobusowych czy przy metrze. – Dodatkowo dbamy o chodniki w tych miejscach, gdzie nie ma budynków, np. przy parkach. To razem jest około 2,5 mln metrów kwadratowych – mówił.
Polityk podkreślił, że za większość chodników odpowiadają wspólnoty mieszkaniowe. – Od rana apelujemy, aby zachować czujność. Również straż miejska jest na to uczulona. Niestety nie wszyscy wywiązują się ze swoich obowiązków – dodał.
- Mówimy to wszystkim i staramy się egzekwować, by prywatne podmioty wywiązały się ze swoich zobowiązań. Tam gdzie odpowiadamy bezpośrednio za chodniki, staramy się je odśnieżać, reagując na warunki pogodowe - zapewniał.
Warszawie zabrakło karetek
Ratownicy w Warszawie i okolicach stolicy mają pełne ręce roboty. Wszystkie karetki pogotowia są w trasie. Nie ma ani jednego wolnego ambulansu – taki komunikat reporter RMF FM usłyszał w wojewódzkiej stacji pogotowia ratunkowego. Od rana ratownicy w Warszawie odebrali kilkaset wezwań.
Rozgłośnia zaznacza, że na 80 ambulansów, które czekają na wezwania z dyspozytorni, o godzinie 9 ani jedna karetka w Warszawie i okolicach miasta nie miała przestoju.
– Rzeczywiście sytuacja jest trudna i w tej chwili nie ma ani jednego ambulansu, który stałby w stacji wyczekiwania, wszystkie są u pacjentów, bądź w drodze do pacjentów. Jesteśmy zawaleni pracą – przekazał dziennikarzowi Piotr Owczarski z warszawskiego Meditransu.