Część sędziów chce rozszerzenia "testu bezstronności". Te dane pokazują dlaczego
W środę Sejm może zająć się zgłoszonym na początku grudnia przez grupę posłów PiS projektem nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, która ma być - jak twierdzą wnioskodawcy - wypełnieniem "kamienia milowego" przy ubieganiu się o uruchomienie pożyczki na realizację Krajowego Planu Odbudowy (KPO). Nowela przekazuje sądownictwo dyscyplinarne sędziów do Naczelnego Sądu Administracyjnego (NSA) oraz poszerza zakres tzw. testu niezawisłości sędziego.
Test bezstronności sędziów
Tej drugiej kwestii przygląda się we wtorek "Dziennik Gazeta Prawna". Na jej łamach czytamy, że "w ciągu 4,5 miesiąca od momentu wejścia w życie prezydenckiej ustawy o SN zgłoszono 768 wniosków o przeprowadzenie testu niezawisłości. W 67 przypadkach doszło do zmiany sędziego". Dane pochodzą z Ministerstwa Sprawiedliwości.
"GP" przypomina, że tzw. test ten obowiązuje od lipca 2022 roku. W praktyce wniosek o jego przeprowadzenie mogą składać strony postępowania. KE chce natomiast, żeby z tej możliwości mogli korzystać także sędziowie.
"Jak szacuje resort sprawiedliwości, w tym czasie sędziowie powołani przez nową KRS (od 2018 r.) rozpoznali w sumie 1 mln 160 tys. spraw, więc wnioski o test to zaledwie 0,07 proc. wszystkich spraw. Przy czym mogą one dotyczyć nie tylko sędziów wskazanych przez nową KRS (jest ich ok. 2,5 tys.). Mogą też być składane wielokrotnie wobec tego samego sędziego w różnych sprawach" – pisze "Gazeta Prawna".
Co pokazuje statystyka?
Resort sprawiedliwości zwraca w związku z tym uwagę na podstawowy wniosek płynący z tych liczb. Wskazują one na to, że w odczuciu społeczeństwa nie ma problemu z brakiem niezawisłości sędziów z uwagi na procedurę ich powołania, jak twierdzą przedstawiciele części opozycji i sędziowie zrzeszeni w organizacji „Iustitia”. Zdaniem MS w istocie kwestia dotyczy wyłącznie konfliktu wywołanego przez część środowiska sędziowskiego.
Kamila Gasiuk-Pihowicz, pytana przez "GP" oceniła, że resort sprawiedliwości "słynie z fałszowania statystyk", a poza tym obywatele obawiają się, że złożenie wniosku przedłuży postępowanie.
Opublikowaną statystykę w następujący sposób skomentował natomiast jeden z sędziów Sądu Najwyższego Kamil Zaradkiewicz: "To pokazuje, że w kwestionowaniu statusu sędziego nie chodzi o «dobro stron» (jak nam wmawiano), lecz o odzyskanie przez wąską grupę sędziów kontroli nad nominacjami w sądownictwie".
"Sądy na szczęście odrzucają pomysły prawników «jakobinów» i wspierającej ich Komisji Europejskiej" – dodał.