Nowelizacja ustawy o SN. Przewodnicząca KRS: Chaos jest pewny
DoRzeczy.pl: Dziś w Sejmie odbędzie się pierwsze czytanie projektu nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym. Jak go Pani ocenia?
Dagmara Pawełczyk-Woicka: Oceniam tak samo jak KRS jako całość, a nawet gorzej. Trybunał Konstytucyjny w szeregu orzeczeniach wypowiedział się w sposób jednoznaczny, że sądy w ramach sprawowania wymiaru sprawiedliwości nie mogą weryfikować zarówno postępowania prowadzonego przez Radę, jak i decyzji prezydenta, który powołuje sędziego na stanowisko. Przedłożony projekt oznacza zlekceważenie dorobku orzeczniczego TK. W świetle Konstytucji orzeczenia TK są ostateczne i publikowane w Dzienniku Ustaw, co zapewnia pewność prawa. Przypomnę, że po kryzysie konstytucyjnym z lat 2015-2016 Trybunał przeżywa kryzys wizerunkowy, a także, wywołany przez ten pierwszy, kryzys zaufania. Chcę również jednoznacznie odciąć się od tych głosów, które podważają jakość pracy Trybunału z ostatnich lat. Nie uciekniemy jednak od rzeczywistości.
Jeśli posłowie z partii tworzącej rząd składają projekt, który całkowicie pomija dorobek Trybunału, to z pewnością podważają nadszarpnięty autorytet tego organu. Trybunał Konstytucyjny jest jedynym organem szeroko pojętej władzy sądowniczej, którego głos mógł być decydujący w sporze z ETPC i częściowo TSUE. Niektóre orzeczenia tych sądów międzynarodowych moim zdaniem naruszają prawo będące podstawą ich działania, tj. Europejską Konwencję Praw Człowieka i Traktat o Unii Europejskiej. TK jest organem suwerennym i w pełni autonomicznym, w tym od organów międzynarodowych. Trybunał konsekwentnie bronił suwerenności władzy sądowniczej w kraju, zgodnie z Konstytucją RP i Traktatem o UE rozumianym tak, jak był rozumiany w chwili jego ratyfikacji przez Polskę. O tym należy pamiętać.
Przywołuje Pani ocenę Krajowej Rady Sądownictwa. W grudniu ub. roku KRS wydała negatywną opinię w sprawie nowelizacji ustawy o SN. Czytamy w niej m.in., że "wejście w życie proponowanych rozwiązań oznacza praktyczną likwidację sądownictwa jako władzy sprawującej wymiar sprawiedliwości". Byłoby aż tak źle?
Niestety tak. Nie wiem, jak szybko to nastąpi, ale chaos wywołany wejściem w życie proponowanych rozwiązań jest pewny. Wystarczy, że 10 proc., ba nawet mniej, 5 proc. sędziów powołanych przed 2018 rokiem będzie na różnych etapach postępowania sądowego kwestionować legalność składu sądu z udziałem sędziego powołanego po 2018 r. Sędziów, łącznie z sądami administracyjnymi, jest ok. 14 tys. Po 2018 r. powołań było ok. 3 tys., z tego niektóre dwukrotne (np. na asesora, a potem na sędziego), czyli powołano ok. 2500 sędziów. Sędziowie spraw rozpoznają w skali roku od ok. 30 do 2000, w zależności od szczebla i rodzaju spraw, a decyzji procesowych wielokrotnie więcej. Proszę sobie wyobrazić taką sytuację, że sąd pierwszej instancji nie uzna orzeczenia drugiej instancji i odmówi jego wykonania. Pojedyncze sytuacje już miały miejsce. Albo sąd przekazuje sprawę innemu sądowi, a sąd, któremu sprawę przekazano, zamiast ją rozpoznać, bada, czy sąd przekazujący jest „sądem ustanowionym ustawą” i rozpoczyna procedurę weryfikacji całego postępowania przed Krajową Radą. Wystarczy, że 10 proc. sędziów powołanych po 2018 roku postanowi wstrzymać się z czynnościami w sprawie do czasu przeprowadzenia testu na jego wniosek przez sąd w innym składzie złożony z jego kolegów (to też już się zdarza w SN). Sądy będą zajmować się same sobą, a wymierzanie sprawiedliwości stanie się działalnością uboczną.
Najwięcej emocji wzbudza chyba poszerzenie zakresu tzw. testu niezawisłości i bezstronności sędziego. Zgodnie z projektem, mogłaby inicjować go nie tylko strona postępowania, ale także "z urzędu" sam sąd. Projekt uzupełnia także badania podczas "testu" o przesłankę ustanowienia sędziego "na podstawie ustawy". Jakie mogłyby być tego skutki?
Sam test niezawisłości jest konstytucyjnie wątpliwie. A to dlatego, że niezawisłość ma konstytucyjne znaczenie, nie odnosi się do cech osobowości sędziego, ale do gwarancji instytucjonalnych.
W przestrzeni publicznej wiele mówi się o odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów. Tymczasem w opinii KRS możemy przeczytać, iż "projektodawcy zwalniając sędziów z wszelkiej odpowiedzialności za naruszenie prawa w procesie orzekania, w tym Konstytucji, czynią inne organy państwa i obywateli całkowicie bezbronnymi", zaś "Konstytucja i prawo stanie się całkowicie „bezzębne” wobec możliwej arbitralności decyzji sędziów".
Żadne ustawowe ograniczenia "testu" nie będą działać. Sędzia nie będzie ponosił odpowiedzialności za żadne naruszenie prawa w procesie orzekania, w tym za najbardziej rażące i ewidentne, a także za naruszenie Konstytucji. Wejdzie w życie abolicja o skutkach nieodwracalnych. Niektórzy sędziowie wyłączą wszelkie hamulce, które powstrzymywały ich dotychczas.. Tymczasem Konstytucja jasno rozdziela kompetencje między różne organy władzy państwowej. Sądy mają sprawować wymiar sprawiedliwość, nie mogą natomiast rozstrzygać spraw ustrojowych czy negować obowiązywania ustaw. To są fundamentalne zasady trójpodziału władzy i pewności prawa, bez których nie ma praworządności.
Premier Mateusz Morawiecki powiedział wczoraj, że "ustawa musi gwarantować z jednej strony nienaruszalność polskiej konstytucji, a z drugiej strony nienaruszalność prerogatyw prezydenta". Jego zdaniem to wyłącznie kwestia interpretacji zapisów ustawy, które zostały przedłożone. Szef rządu przywołał art. 29 par. 3 obowiązującej obecnie ustawy o SN, który stanowi, że "niedopuszczalne jest ustalanie lub ocena przez Sąd Najwyższy lub inny organ władzy zgodności z prawem powołania sędziego lub wynikającego z tego powołania uprawnienia do wykonywania zadań z zakresu wymiaru sprawiedliwości". Mateusz Morawiecki oznajmił, że przepis ten, jak i wiele innych interpretacji, daje mu "względny komfort, przekonanie", że projekt nowelizujący ustawę może zostać przyjęty. Uspokaja to Panią?
Jak już wskazałam wyżej – w żaden sposób. Niektórzy sędziowie po prostu będą łamać ten przepis, jak już go łamią razem z wieloma innymi przepisami. Chaos będzie wymagał kolejnej interwencji ustawodawcy, bo przecież politycy czują odpowiedzialność przed wyborcami. Konsekwencją chaosu, który zapanuje będzie konieczność weryfikacji powołań sędziowskich albo złożenia z urzędu „buntowników”, co najprawdopodobniej okaże się niewykonalne na pewnym etapie.
W świetle Konstytucji sędzia jest powołany na czas nieoznaczony, czyli do śmierci albo przejścia w stan spoczynku. Stanowi to najważniejszą gwarancję niezawisłości sędziowskiej. Sędzia wydając wyrok nie może zastanawiać się, czy ktoś go odwoła z urzędu lub zakwestionuje jego powołanie. Przypomnę, że po 1989 roku odstąpiono od weryfikacji sędziów powołanych przez Radę Państwa, awansowanych wedle klucza partyjnego. Następnie system zabetonowano poprzez oddanie kontroli nowych powołań na urząd sędziego oraz awansów grupie sędziów, największych beneficjentów po 1989 roku. Chichotem historii i wielkim wstydem będzie dla państwa, jeśli dojdzie do weryfikacji sędziów powołanych w wolnej, demokratycznej Polsce. I o to w tej sprawie chodzi.
Wedle mojej opinii Komisja Europejska, albo politycy z Unii Europejskiej zagwarantowali sędziom „buntownikom”, że nie poniosą żadnej odpowiedzialności za bunt przeciwko Rzeczypospolitej. Jednak RP powinna pamiętać, że obiecała sędziom powołanym na podstawie ustawy po 2017 roku możliwość spokojnego i uczciwego sprawowania wymiaru sprawiedliwości. Słowa powinna dotrzymać. W przeciwnym razie nie będzie w przyszłości sędziów respektujących ustawy uchwalane przez polski parlament i to niezależnie od składu partyjnego tego parlamentu. Będą sędziowie stosujący wyroki ETPC, TSUE, a postawy wewnątrzśrodowiskowego oportunizmu się nasilą. Bardzo prawdopodobny jest strach ustawodawcy w przyszłości przed wprowadzeniem jakichkolwiek mechanizmów reformujących państwo, które nie znajdą akceptacji w oczach sędziów. Ten strach zresztą już istnieje i istniał wcześniej. W czasie rządów koalicji PO z PSL Ministerstwo Sprawiedliwości czasami przedstawiało ciekawe pomysły zmian dotyczące sądów, lecz nie przybierały one postaci projektów ustaw skierowanych do Sejmu. Moim zdaniem właśnie ze względu na sprzeciw najbardziej wpływowej części środowiska sędziowskiego.