NATO popełniło poważny błąd. Obnażyła go wojna na Ukrainie
Nawet przed rosyjską inwazją na Ukrainę często nie osiągano celów związanych z gromadzeniem zapasów amunicji, ponieważ długotrwałe działania wojenne z użyciem potężnej artylerii Sojusz Północnoatlantycki uznał już za relikt przeszłości.
Agresja Putina sprawiła jednak, że coś, co uważano za archaizm, stało się rzeczywistością – armia ukraińska wystrzeliwuje około 10 tys. pocisków dziennie.
Zakończona właśnie nieplanowana inspekcja pozostałej amunicji wykazała, że bezpieczeństwo NATO jest na niskim poziomie – powiedział agencji Reutera przedstawiciel Sojuszu, który zastrzegł sobie anonimowość.
Dodał, że najbardziej brakuje zestawów określających sytuację na polu walki – od pocisków do haubic 155 mm po pociski HIMARS, a także amunicji do systemów obrony powietrznej, takich jak IRIS-T, Patriot i Gepard.
– Gdyby Europa musiała iść na wojnę z Rosją, niektórym krajom zabrakłoby amunicji w ciągu kilku dni – powiedział Reuterowi jeden z europejskich dyplomatów.
Amunicja dla Ukrainy. NATO stara się rozwiązać problem
Dane dotyczące amunicji są tajemnicą wojskową, ale wojna rosyjsko-ukraińska ujawniła jej braki. "The New York Times" podał w styczniu, że Stany Zjednoczone musiały negocjować z Izraelem i Koreą Południową wykorzystanie amunicji z amerykańskich magazynów w tych krajach. Stanowią one około jednej trzeciej z ponad miliona pocisków kalibru 155 mm, które Amerykanie dostarczyli lub obiecali dostarczyć Ukrainie.
Według ustaleń Reutera, NATO stara się rozwiązać problem z niedoborem amunicji, m.in. organizując grupy krajów do podpisania wielostronnych umów na kilka lat.
– Ale na razie dodatkowe ilości broni i amunicji zostaną wysłane na Ukrainę, więc kraje zachodnie nie będą w stanie znacząco uzupełnić własnych rezerw nawet w ciągu roku – uważa przedstawiciel NATO cytowany przez agencję.
Mówi się, że Sojusz zaapeluje do swoich członków o zwiększenie rezerw amunicji, gdy przywódcy NATO spotkają się na szczycie w połowie lipca.