Amerykanie przychwycili rosyjskie samoloty bojowe
Amerykańsko-kanadyjskie Dowództwo Obrony Lotniczej i Kosmicznej (NORAD) poinformowało w czwartek o kolejnym incydencie w pobliżu Alaski.
Jak podano, amerykańskie myśliwce przechwyciły cztery rosyjskie samoloty wojskowe, w tym bombowiec Tu-95 i myśliwce S-30 i S-35. Do incydentu doszło we wtorek.
NORAD poinformował, że jednostki nie naruszyły amerykańskiej przestrzeni powietrznej, ale pozostały w przestrzeni międzynarodowej.
Kolejny incydent nad Alaską
Do podobnego incydentu doszło w poniedziałek. Wówczas NORAD również podało, że rosyjskie samoloty nie weszły w przestrzeń powietrzną Stanów Zjednoczonych ani Kanady i nie stanowiły zagrożenia.
Zapewniono jednocześnie, że rosyjskie samoloty nie mają związku z zaobserwowanymi niedawno tajemniczymi obiektami powietrznymi, które Amerykanie zestrzelili nad Stanami Zjednoczonymi.
"NORAD przewidziało tę rosyjską aktywność i było przygotowane do jej przechwycenia (...). Dwa myśliwce NORAD F-16 przechwyciły rosyjski samolot" – poinformowano.
Z kolei rosyjskie ministerstwo obrony przekazało, że lotnictwo dalekiego zasięgu regularnie wykonuje loty nad neutralnymi wodami Arktyki, Północnego Atlantyku, Morza Czarnego, Morza Bałtyckiego i Oceanu Spokojnego
Obiekt zestrzelony nad Alaską
W ubiegły piątek Waszyngton poinformował, że amerykański myśliwiec zestrzelił niezidentyfikowany obiekt, który leciał nad Alaską na dużej wysokości – około 12 tys. metrów.
John Kirby, rzecznik Pentagonu, powiedział w wypowiedzi dla przedstawicieli mediów, że nie ustalono jeszcze szczegółowych informacji na temat zestrzelonego obiektu. Zaznaczył jednak, że Stany Zjednoczone spodziewają się odzyskać go z wód i zbadać.
Kirby dodał, że nie wiadomo jeszcze, skąd pochodził zestrzelony obiekt ani kto jest jego właścicielem. Obiekt leciał w pobliżu granicy z Kanadą na dalekim północnym-wschodzie Alaski. Zgodnie z oceną amerykańskiego pilota, który go zestrzelił na jego pokładzie nie było żadnej osoby.