Incydent nad Morzem Czarnym. Reakcja Moskwy
We wtorek rano rosyjski myśliwiec Su-27 uderzył w amerykańskiego drona obserwacyjnego "Reaper", doprowadzając do rozbicia się maszyny. Wojsko USA potwierdziło, że doszło do incydentu, który uznano za "niebezpieczny".
We wtorek popołudniu rzecznik Departamentu Stanu USA poinformował, że związku z katastrofą drona nad Morzem Czarnym USA wzywają ambasadora Rosji Anatolija Antonowa.
Rosja o incydencie nad Morzem Czarnym
We wtorek wieczorem do sprawy odniosło się rosyjskie ministerstwo obrony. Komunikat resortu cytuje propagandowa, rosyjska agencja TASS.
Ministerstwo Obrony potwierdziło, że zarejestrowano przelot drona, ale twierdzi, że rosyjskie myśliwce nie miały kontaktu z maszyną i nie użyły wobec niej broni.
Chociaż do incydentu doszło w międzynarodowej przestrzeni powietrznej, w komunikacie napisano o "tymczasowym reżimie użytkowania przestrzeni powietrznej", w rejonie Połwyspu Krymskiego (okupowanego przez Rosję).
Moskwa twierdzi również, że amerykański dron uderzył w tafle wody w wyniku "gwałtownych manewrów".
Rosyjskie myśliwce uszkodziły amerykańskiego drona
– Nasza maszyna MQ-9 wykonywała rutynowe operacje w międzynarodowej przestrzeni powietrznej, kiedy został przechwycona i trafiona przez rosyjski samolot. Spowodowało to katastrofę i całkowitą utratę MQ-9 – skomentował sytuację dowódca sił powietrznych USA w Europie gen. James Hecker.
Jak relacjonuje Reuters, rosyjski myśliwiec Su-17 miał uszkodzić śmigło amerykańskiego drona. Wcześniej myśliwce miały zrzucać paliwo na MQ-9 i leciały nad nim, wykonując niebezpieczne manewry.
CNN podaje, za amerykańskimi siłami powietrznymi, że z powodu uszkodzenia maszyny, siły USA musiały zestrzelić maszynę.
"W rzeczywistości te niebezpieczne i nieprofesjonalne działania Rosjan prawie spowodowały awarię obu maszyn" – podano w komunikacie dowództwa sił powietrznych USA w Europie. Amerykanie zwracają też uwagę, że wspomniane działania były szkodliwe dla środowiska.