Prof. Góralczyk: Praktycznie automatem wyłoniłby się nam wtedy numer jeden na świecie
Już ponad pół roku trwa nowa faza wojny przeciwko Ukrainie. 24 lutego wojska rosyjskie wtargnęły na terytorium Ukrainy. Rozstrzygnięcia wciąż nie widać, a obie strony są zdeterminowane, aby osiągnąć swoje cele. Tymczasem do rywalizacji na odcinku ukraińsko-rosyjskim coraz bardziej otwarcie włącza się Pekin, ale w strategicznej rozgrywce dwóch największych mocarstw: USA i Chin, aktywizują się także inne państwa: Indie, Turcja, Japonia, Iran, wreszcie niektóre państwa europejskie.
W tekście "Niepewność międzyepoki" opublikowanym na łamach forumdialogu.eu prof. Bogdan Góralczyk wyraża przekonanie, że świat po wojnie będzie już inny, a mocarstwa właśnie układają nowe stosunki oraz, że Rosja wyjdzie z tej rozgrywki osłabiona.
"Widać wyraźnie, że stary układ sił przestał już funkcjonować, a nowy się jeszcze nie wyłonił, bowiem następuje wyraźne pozycjonowanie, przymierzanie się do nowego układu i porządku. To klasyczna epoka, gdzie stare już nie działa, a nowe dopiero się wyłania na horyzoncie" – czytamy w tekście profesora.
Zimna wojna 2.0 czy świat wielobiegunowy?
Sinolog pisze, że możliwy jest scenariusz, w którym wyłonią się na świecie dwa bloki państw – jeden skupiony wokół USA, drugi wokół Chin. "To zarazem scenariusz «nowej zimnej wojny» lub «zimnej wojny 2.0», opartej nie tylko na dychotomii i starciu demokracji z autokracją, ale też przenoszonej na zupełnie nowe dziedziny, jak cyberprzestrzeń, kosmos, ziemie rzadkie czy alternatywne źródła energii" – stwierdza i dodaje, że takiego wariantu nie chce Pekin.
Drugi scenariusz to świat wielobiegunowy. Problem polega jednak na tym, że nie wiadomo, kto jeszcze obok Waszyngtonu i Pekinu, miałby być ośrodkiem decydującym o losach świata.
Góralczyk pisze także o rywalizacji USA i Chin o wpływy na Tajwanie i globalnym Południu. "Państwa afrykańskie czy latynoskie pójdą za zwycięzcami tej wojny, to akurat pewne" – prognozuje.
Rosja słabnie, Chiny rosną
W dalszej części artykułu prof. Góralczyk zwraca uwagę, że USA już teraz nie są jedynym supermocarstwem. "«Jednobiegunowa chwila»zakończyła się. Odeszła do historycznych annałów. Mamy w zamian za to (…) nowy koncert mocarstw i balansowanie, chociaż na te chwilę bardziej to przypomina kakofonię i skoki kaskaderów, aniżeli nowy ład i porządek" – pisze.
"Tak jak Rosja na naszych oczach słabnie i staje się junior partnerem, a może nawet wasalem Chin, tak Chiny z coraz większą pewnością siebie wkraczają na światową scenę jako wielki gracz" – nie kryje politolog. Zwraca w tym kontekście uwagę na sukces chińskiej dyplomacji w nawiązaniu stosunków dyplomatycznych między Arabią Saudyjska a Iranem pod Kuratelą Pekinu.
Chiny numerem jeden?
Naukowiec pisze także o niepokojach Japonii i Indii związanych z rosnącą rolą i ambicjami Pekinu. Skłania to Tokio do bliskiej współpracy z USA, New Delhi stara się natomiast grać na kilku fortepianach.
Wskazuje, że Japonia jak nikt inny rozumie, co oznaczałoby pokojowe zjednoczenie Chin kontynentalnych z Tajwanem. "Praktycznie automatem wyłoniłby się nam wtedy nowy numer jeden na świecie, i to nie tylko w sferze gospodarczej czy handlowej, ale też technologicznej (bo Tajwan, o czym powszechnie wiadomo, to prawdziwe supermocarstwo półprzewodnikowe)" – przypomina.
Indie – mocarstwo obrotowe
"Charyzmatyczny premier Narendra Modi stawia na sojusze z USA, Japonią i Australią, ale przy tym dba o status mocarstwa obrotowego, które blisko współpracuje z Japonią czy Zachodem, ale równocześnie prowadzi interesy z Rosją, mimo rosyjskiej agresji i wojny (dwustronne obroty handlowe w 2022 r. sięgnęły rekordowego poziomu 30 mld dolarów, głównie za sprawą zwiększonej ilości importu rosyjskich surowców energetycznych – import ropy skoczył aż o 400 proc.). Albowiem w oczach New Delhi Rosja to nie tylko intratne źródło surowców i sprzętu (w tym wojskowego), ale też – tradycyjnie – geostrategiczna przeciwwaga na wpływy stale rosnących Chin" – pisze w swoim tekście prof. Góralczyk.
Koniec europocentryzmu
Jeśli chodzi zaś o Europę, to prof. zwraca uwagę między innymi na to, że brakuje zdecydowanego działania. Tutejsi sojusznicy USA "powoli, choć zbyt powolnie uświadamiają sobie, że prawdziwy ośrodek siły wyraźnie przesuwa się z Atlantyku na Pacyfik" – zaznacza i dodaje, że choć wojna kinetyczna toczy się w Europie, to "rośnie, choć w boleści, świadomość, że żegnamy się z europocentryzmem".
Międzyepoka
"Dzisiejsza międzyepoka niesie ze sobą bynajmniej nie tylko zawirowania w wymiarze geostrategicznym i rysuje możliwość nowego przetasowania sił. Przede wszystkim stawia przed nami całą paletę nowych lub wręcz zupełnie nowych wyzwań. Jak na dłoni widać, że na światową scenę wkraczają wschodzące rynki, do niedawna jednym gestem wrzucane przez nas do jednego worka – Trzeciego Świata. A co jeszcze ważniejsze odrodziły się państwa-cywilizacje, jak Chiny i Indie. Te natomiast, co zrozumiałe, mają swoje interesy i systemy wartości, niekoniecznie zbieżne z naszymi. Mają też, co oczywiste, swoje ambicje" – pisze prof. Góralczyk w akapicie podsumowującym tekst.
"Czy w tym kontekście relacje transatlantyckie, po rosyjskiej agresji na Ukrainie wyraźnie wzmocnione, zaczną jednak trzeszczeć? Nie wiemy. Jest natomiast pewne, że zamiast poprzedniego hasła, obowiązującego przez niemal trzy dekady, „gospodarka, głupcze”, gdzie na czele naszej agendy były takie kwestie jak zysk, dywidenda, reklama, konkurencja, rynek itp., przyszła zupełnie nowa (między)epoka, gdzie czujemy się niepewni, jest wiele niewiadomych i znaków zapytania, a na naszej nowej agendzie stanęło nowe hasło: „bezpieczeństwo, głupcze”, bowiem martwimy się o naszą energię, klimat, ekologię, położenie na światowej mapie, dostawy surowców czy półprzewodników, dostrzegamy też zagrożenia migracyjne czy w cyberprzestrzeni" – ocenia w innym fragmencie.
"Przyszły nowe czasy i nowe wyzwania. Witamy w rozchybotanej łodzi na wzburzonych falach!" – podsumowuje.