Zmarł chłopiec skatowany przez ojczyma. Ziobro: Niestety w Polsce nie ma adekwatnej kary
Lekarze nie zdołali uratować życia 8-letniego Kamilka z Częstochowy. Skatowany przez ojczyma chłopiec zmarł w szpitalu poniedziałek, 8 maja. Lekarze z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach walczyli o jego życie przez 35 dni.
Ziobro: Powinna zapaść najsurowsza kara
Prokurator generalny i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zapowiedział zaostrzenie zarzutów dla oprawcy, który znęcał się nad chłopcem. Ziobro przekazał, że złożył wniosek o zmianę kwalifikacji prawnej zarzutu dla ojczyma zmarłego 8-latka z Częstochowy na zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem i znęcania się na dzieckiem ze szczególnym okrucieństwem. Dawid B. miał wcześniej postawiony zarzut usiłowania zabójstwa.
– Wydałem polecenie, aby doszło do niezwłocznej zmiany kwalifikacji prawnej zbrodni sprawcy tego ohydnego, okrutnego i zbrodniczego zachowania — powiedział w poniedziałek prokurator generalny – Brak słów, żeby określić to, co stało się udziałem tego dziecka. Sprawca zadawał mu z premedytacją okrutny ból, który doprowadził do jego śmierci – podkreślił.
Ponadto Zbigniew Ziobro zwrócił uwagę na kwestię najwyższe możliwej sankcji przewidzianej przez polską ustawę karną za tego typu przestępstwo. W jego ocenie w tak skrajnej sytuacji, górna granica jest zbyt niska.
"Nie ma słów, które oddadzą ogrom tragedii 8-letniego Kamilka z Częstochowy. Nie ma też w Polsce adekwatnej kary za tę potworną zbrodnię. Poleciłem zmianę oceny zarzucanego sprawcy czynu, z usiłowania zabójstwa na zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Za tak bestialską zbrodnię na bezbronnym dziecku powinna zapaść najsurowsza kara. Niestety, w Polsce mamy tylko dożywocie…" – napisał minister na Twitterze.
8-letni Kamilek zmarł. Ojczym skatował dziecko
"Dawid B. przyznał, że 29 marca rzucił chłopca na kuchenkę węglową i polewał go wrzątkiem. Nie potrafił wyjaśnić powodów. Twierdził, że często nie zgadzał się z pasierbem. Na ciele chłopca po przywiezieniu do szpitala lekarze odkryli ślady po przypaleniach papierosami. Kamilek miał też ślady nieleczonych złamań" – opisuje zbrodnię portal fakt.pl.
Z kolei Magdalenie B. przedstawiono 5 kwietnia zarzut narażenie dziecka na niebezpieczeństwo utraty życia i śmierci. Kobieta odpowie też za udzielenie pomocnictwa mężowi w znęcaniu się nad chłopcem. W trakcie przesłuchań powiedziała śledczym, że nie reagowała na krzywdę synka, ponieważ bała się reakcji męża. Rany po oparzeniach leczyła dziecku na własną rękę. Jak stwierdziła, kupiła maść w aptece i smarowała nim obrzęki na ciele dziecka. Okazało się, że doprowadziła w ten sposób do poważnego zakażenia, które zakończyło się śmiercią dziecka.