Podatkowa jazda bez trzymanki

Dodano:
Banknoty Euro. Zdj. ilustracyjne Źródło: Flickr / Domena publiczna, Peter Linke
Bogdan Rzońca | "Parlament Europejski oświadcza, że finanse UE przechodzą okres krytyczny". Tak brzmi początek zdania, uzasadniający potrzebę pozyskania nowych środków własnych przez UE zawarty w rezolucji PE z 10 maja 2023 r., która została przegłosowana przez chadeków, socjalistów, zielonych i liberałów i skrajną lewicę.

To właśnie koalicja tych grup politycznych rządzi niepodzielnie od czterech lat Unią Europejską i przez tak brzmiący zapis podsumowuje swoje rządy. Dobre, prawda?

Nie ma jednak, co żartować, bo wojna na Ukrainie trwa, Europejski Bank Centralny znów podniósł stopy procentowe, a więc obsługa długu UE będzie rosła, polityka klimatyczna UE kosztuje coraz więcej, bo ceny uprawnień do emisji CO2 wciąż są drogie. Trwają również prace nad wprowadzeniem w ramach tzw. drugiego ETS ws. opodatkowania paliw od samochodów i paliw, które używamy do ogrzewania domów, czyli słono zapłacimy za jazdę samochodem i ciepło w domu. Nie można też lekceważyć tego, iż inflacja w UE pożera pieniądze na inwestycje i inne programy, które będą realizowane w ograniczonym zakresie. Poza tym Komisja Europejska skomplikowała "kamieniami milowymi" wydatkowanie środków na krajowe plany odbudowy, które teraz są modyfikowane w wielu krajach (sześć państw w tym Polska nie otrzymały ani jednego euro do dziś z tego programu). Wszystko to powoduje drgawki u eurorealistów, bo bałagan budżetowy i ucieczka inwestycyjna USA, czy Chin, poprzez subsydiowanie własnych gospodarek i system zachęt do inwestowania poza UE, obnażają ideologiczne podejście komisarzy i polityków unijnych. Ci zaś trzęsą się ze strachu, bo za rok wyborcy wystawią im cenzurkę za wzrost kosztów życia w UE i gospodarczą degrengoladę UE, z której zaczynają uciekać firmy i inwestorzy.

Poprzez rezolucję, o której wspominam, autorzy długów UE, forsują kolejne pomysły, które są po prostu wysypem nowych podatków i opłat powodujących przerzucenie na Europejczyków kosztów własnej nieudolności.

Mamy więc słabe tempo wprowadzania pierwszego koszyka zasobów własnych (podatek od śladu węglowego na granicy, zabranie państwom 25% wpływów ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2, opodatkowanie osób prawnych). Dochody z tych podatków mają być przeznaczone na spłatę pożyczki po 2027 roku zaciągniętej przez KE na krajowe plany odbudowy, w kwocie ok. 800 miliardów euro. W wieloletnich ramach finansowych (WRF) na lata 2021–2027 przewidziano 15 mld euro, by przez siedem lat pokrywać, poprzez spłatę odsetek, a nie kapitału, koszty finansowania Funduszu Odbudowy. Sytuacja się komplikuje, bo roczny koszt spłaty odsetek tej pożyczki miał wedle prognoz wynieść w 2023 r. miliard euro a wyniesie 2,36 miliarda. Wygląda więc na to, że zabraknie drugie tyle na obsługę tego długu, który może wynieść więcej niż 30 miliardów. Powstaje tu zarazem pytanie, czy premierzy 27 krajów zgodzą się na nowe obciążenia związane ze spłatami tych dodatkowych kosztów, proponowane przez PE w postaci zwiększenia wpłat z budżetów krajowych.

Co jeszcze proponują w rezolucji z 10 maja 2023 jej autorzy, żeby uzyskać środki do budżetu UE: podatek od transakcji finansowych, którym objęta byłaby cała UE, podatek akcyzowy od odkupu akcji od przedsiębiorstw żeby odstraszać firmy od inwestowania i zarabiania na zakupie akcji? Ponadto podatek od kryptowalut, opłatę cyfryzacyjną dla firm, które są dostawcami treści cyfrowych, opodatkowanie przepływu baz danych, które są wykorzystywane w gospodarce, wprowadzenie zasobów własnych opartych na statystyce, opłatę za różnice w wynagrodzeniach w poszczególnych krajach UE między kobietami a mężczyznami, opłatę za odpady, bioodpady i odpady żywnościowe. Inne propozycje, już nie nazywane dochodami własnymi zawarte w rezolucji dotyczą: dochodów z konfiskat majątków i dochodów z działalności przestępczej, dochodu za zniesienie wiz, grzywien z tytułu nieuczciwej konkurencji i przekroczenia poziomu emisji czy konfiskat majątku rosyjskiego.

I tak oto mamy wiele propozycji. Tyle tylko, że nie powiedziano w rezolucji, kto za wzrost podatków i opłat zapłaci, bo przecież wiadomo że zawsze jest to konsument dóbr i produktów. Jest natomiast w rezolucji prorocze ubolewanie jej nieomylnych autorów, że należy "uniknąć sytuacji, w której następne pokolenie Europejczyków będzie płacić cenę za spłatę kapitału i odsetek". Dobre i to, bo nawet ekonomia dobrego samopoczucia kiedyś się skończy, a to już widać na horyzoncie coraz bardziej.

Autor jest europosłem Prawa i Sprawiedliwości

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...