Politolog: Startując z trzech list, opozycja ma spore szanse stworzyć rząd

Dodano:
Socjolog, dr hab. Jarosław Flis Źródło: PAP / Tomasz Gzell
Zdaniem politologa Jarosława Flisa opozycja ma spore szanse na stworzenie koalicyjnego rządu po wyborach, jeśli partie będą startować z trzech list.

Na antenie telewizji Polsat News politolog profesor Jarosław Flis komentował szanse partii politycznych na przejęcie rządów w Polsce po jesiennych wyborach.

Trzy listy opozycji lepsze niż jedna

Odnosząc się do sytuacji opozycji, ekspert stwierdził, że jeśli partie wystartują w wyborach z trzech list, mają szanse uzyskać zadowalający wynik. – Wszystko wskazuje na to, że Platforma i Lewica pójdą do wyborów osobno i to nie jest złe rozwiązanie. Złym pomysłem byłoby pójście do wyborów w cztery ugrupowania, trzy ugrupowania są w porządku. Jak spojrzymy na wyniki wyborów sejmikowych z ubiegłych lat, to przecież w połowie województw rządzą koalicje PO z PSL i jeszcze czasem z Lewicą – ocenił politolog.

Specjalista wskazał również, że jedna lista wszystkich partii opozycyjnych ułatwiłaby Zjednoczonej Prawicy wygranie wyborów. – To śmieszny pomysł, żeby zjednoczyć opozycję wokół Platformy. O tym marzą też stratedzy partii rządzącej, żeby mieć jednego przeciwnika, z jego wszystkimi zaszłościami i wadami – skomentował Flis.

Kłopoty PiS

Politolog zwrócił uwagę na liczne problemy, z którymi od jakiegoś czasu mierzy się rząd. Jego zdaniem te kryzysy mogą zdominować kampanię wyborczą. – Mamy aferę z rosyjską rakietą pod Bydgoszczą. Mamy zupełny kryzys w Trybunale Konstytucyjnym, mamy konflikt o KPO. Poza tym, partia rządząca jest skłócona ze wszystkimi pozostałymi partiami – mówił profesor.

– Szanse są wyrównane tylko wtedy, jeżeli przyjmiemy, że Konfederacja mogłaby zawrzeć koalicję z PiS-em, co wcale nie jest oczywiste, bo atakują jego kluczowe projekty i to najbrutalniej ze wszystkich sił opozycyjnych – przypomniał specjalista. Jego zdaniem, biorąc pod uwagę średnią sondażową z ostatnich miesięcy, Zjednoczona Prawica może liczyć na około 180-200 mandatów w Sejmie, a to o 30-50 mniej niż trzeba, by samodzielnie rządzić.

– To jest strata jednej czwartej elektoratu w stosunku do ostatnich wyborów. To, że się jest pierwszym w wyścigu, nie znaczy, że będzie się później rządzić – podsumował Flis.



Źródło: Polsat News
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...