Impact’23. Lewacka żenada
Wszystko to ku uciesze środowisk, które rozpaczają nad niesprawiedliwością naszej stereotypizującej kultury, chrześcijańskim zacofaniem i ciemnogrodem ojczyźnianej nietolerancji. W scenie finałowej na Impact’23 wyśmiano premiera, a olbrzymie grono uczestników opuściło salę podczas przemówienia ministra Cieszyńskiego.
Państwowe pieniądze na lewicową imprezę
„Impact’23 to najbardziej prestiżowe wydarzenie gospodarczo-technologiczne w Europie Środkowo-Wschodniej, w którym udział biorą topowi managerowie z największych globalnych firm, decydenci polityczni, regulatorzy, wybitni naukowcy oraz światowej klasy eksperci oraz mówcy” – tak o wydarzeniu, które odbyło się w dniach 10-11 maja w Poznaniu, można było przeczytać na Impactcee.com.
Tymczasem, jak informowaliśmy już na łamach Dorzeczy.pl, „Impact’23 miał być konferencją zorganizowaną głównie dla premiera Mateusza Morawieckiego i ministra cyfryzacji Janusza Cieszyńskiego. Impreza za miliony z dotacji rządowych i ze spółek Skarbu Państwa wpisała się w promowanie osób i treści całkowicie lewicowych, skrajnie proklimatycznych, proklamujących idee LGBT i proaborcyjne”.
Prezes PiS wiedząc, co może się wydarzyć, prędzej padłby niczym Rejtan na obrazie Matejki i zagrodził drogę wstępującym na Impact’23, niż dopuścił, aby weszli tam ludzie z jego partii. W wydarzeniu oprócz „znamienitych gości i prelegentów” udział wziął m.in. premier Mateusz Morawiecki i minister cyfryzacji Janusz Cieszyński, na którym większość sali wyszła, co odnotował portal money.pl.
Z naszych ustaleń wynika, że wydarzenie mogło uzyskać wsparcie rzędu kilku lub nawet kilkunastu milionów złotych. Organizatorzy nie odpowiedzieli na pytania prasowe dot. otrzymanych środków i źródeł finansowania. Ministerstwo Cyfryzacji przyznało się, że wskutek decyzji Janusza Cieszyńskiego przekazało na ten cel kwotę około miliona złotych. Prawdopodobnie trzy miliony złotych przekazał na ten „szczytny” cel także premier Mateusz Morawiecki. Ile dokładnie dorzuciły od siebie Spółki Skarbu Państwa? Tego nie wiemy.
Impreza jawnie promowała LGBT i feminizm
Na kongresie Impact‘23, to właśnie Polska była krajem nietolerancyjnym, któremu inne kraje i organizacje mogą tylko imponować rozmachem swojej tolerancji. Zdrowy rozsądek nakazuje sprawdzić, czy szaleństwo w stylu gender, queer lub zwulgaryzowany, rozwrzeszczany feminizm a'la Marta Lempart lub promowanie zjawisk multi-kulti, to takie społeczne dobra.
Jako naród istniejący w konkretnej państwowości mamy prawo do ochrony naszych wartości i sprzeciwu wobec nadmiernego lekceważenia własnej kultury, tradycji i religijności. Nikt nie mówi tu o nietolerancji i mowie nienawiści, chociaż tego typu narracja natychmiast przyklejana jest wszystkim „normalsom”, ale o prawie do tego, by większość we własnym kraju także czuła się swobodnie. Mówiąc o mniejszościach i respektowaniu ich praw, zapominamy, że większość też swoje prawa ma. A większość składa się z jednostkowych przedstawicieli konkretnego narodu, czyli właśnie z nas, Polaków.
Czego dowiedzieliśmy się o nas samych na Impact’23? – Poruszamy się w kraju, w którym bardzo ważne są stereotypy. Bardzo często staramy się w edukacji wpychać w różne role nasze dziewczyny – powiedziała prof. Anna Jurkowska-Zeidler. – Ja bardzo walczę na mojej uczelni – Uniwersytecie Gdańskim, aby było dawne hasło – kobiety na traktory – dodała.
Na swój sposób o kobiety na traktorach zawalczyła także Monika Zielińska, przedstawicielka przedsiębiorstwa znanego z dyskryminacji chrześcijan w naszym kraju, kreśląc obraz współczesnej, tolerancyjnej firmy:W Ikea wszystko co robimy wynika z wartości. I dlatego zapadła decyzja, że jesteśmy firmą włączającą wszystkich” – powiedziała prelegentka, utrzymując jednocześnie, że sukces ma twarz mężczyzny.
Joanna Ałasa z 30% Club w prelekcji „Niech nas usłyszą. Głos kobiet w korporacjach”, powoływała się na badanie kobiet zorganizowane wspólnie z feministyczną organizacją „Kongres Kobiet”. Celem badania było udowodnienie założenia, że w Polsce kobiety są dyskryminowane w miejscu pracy. Ciężko nazwać je rzetelnym, bo nie opierało się na obiektywnych przesłankach, a znaczna większość pytań dotyczyła odczuwania i postrzegania sytuacji kobiet przez nie same, co nie było konfrontowane z twardymi danymi. Co gorsza, badania odbyły się we współpracy UN Global Compact Network Poland, którego jednym z członków jest Gazprom.
Pierwszego dnia Impact jednym z kluczowych wystąpień było przemówienie Valerie Jarett – jednej z najbardziej zaufanych osób byłego prezydenta USA Baracka Obamy. Jak przyznają same środowiska LGBT – to właśnie jej w dużej mierze zawdzięczają wywalczenie przywilejów w USA. W wielu wystąpieniach Valerie Jarett publicznie wspierała postulaty lobby LGBT i nakłaniała to środowisko do jeszcze mocniejszego aktywizmu. Swego czasu Jarett udzieliła ekskluzywnego wywiadu dla amerykańskiego portalu Waschington Blade (ang. „Waszyngtońskie Ostrze”), pretendującego do roli America’s LGBTQ news source, czyli źródła informacji dla LGBT. W wywiadzie tym podkreślono jej zasługi dla zdobywania coraz to nowych przywilejów dla LGBT oraz walki z osobami, które nie poddają się dyktatowi tych środowisk.
Impact’23 miał uświadamiać klimatycznie. I uświadomił w przekonaniu, że świat stoi na głowie. Kongres rozpoczął się od wystąpienia na głównej scenie 21-letniej aktywistki klimatycznej Sophii Keani, fundatorki i dyrektorki wykonawczej organizacji Climate Cardinals, która działania prowadzi przy wsparciu "Born This Way Foundation", założonej i zarządzanej przez lewacką celebrytkę o pseudonimie Lady Gaga. Podobno inspiracją tej pani była inna młodociana gwiazda spod znaku klimatycznej troski - Greta Thunberg. Później nie było lepiej, bo kolejne prelegentki podkreślały, że wszystkie branże związane z energią i technologią zdominowane są przez mężczyzn, więc trzeba równać szanse i stawiać na parytety.
Wniosek nasuwa się jeden. Polska jest archaiczna, nie nadąża za ekwilibrystyką zachodniej cywilizacji i w związku z tym, wstyd mieszkać w takim kraju. Przyszedł czas na rozwinięcie skrzydeł, otrzepanie z nich pyłu spopielonych wartości i lot prosto w stronę tęczy. Czy warto było wyrzucać w błoto kilkanaście milionów, by usłyszeć to, co zostało powiedziane? By ośmieszyć Polskę, promując zachodnie, wypaczone wartości za kasę z państwowego skarbca?
W obozie Zjednoczonej Prawicy wydaje się, że grasuje wilk w owczej skórze. Prezes PiS Jarosław Kaczyński jeszcze tego nie widzi, że na zewnątrz retorykę wilk, czy raczej wataha wilków ma taką, jaką na Nowogrodzkiej wypada prezentować, a po cichu - bez wiedzy prezesa PiS – wilki robią swoją politykę.