Skandal w Pruszkowie. Koparki rozjeżdżają zabytki sprzed 2000 lat
Wczoraj jeden z mieszkańców, Arkadiusz Gębicz, odnalazł na splantowanym przez koparki terenie fragmenty garnków i przedmiot metalowy. Okazało się, że to wyjątkowo cenne zabytki sprzed niemal 2000 lat. Nieopodal mieszkańcy wciąż odkrywają kości ludzkie. Zdjęcia odnalezionych dzisiaj szczątków trafiły także do naszej Redakcji.
Odkrycie Gębicza. Każdy może być Indiana Jonsem
– W Pruszkowie wszyscy wiedzą, że robię co mogę by to szaleństwo inwestycyjne nie zrujnowało przyrody. Jestem tam często. Robię zdjęcia. Kręcę filmy. Protestuję. Ta ceramika nie wydała mi się szczególnie ciekawa. Nawet myślałem, że to może kamień, ale przedmiot metalowy wyglądał bardzo niecodziennie. Zgłosiłem to archeologowi. Podczas jego wizji lokalnej okazało się, że niemal cały teren inwestycji to jedno wielkie stanowisko archeologiczne. Nawet przypadkowo spacerująca tu mieszkanka Pruszkowa przywitała nas i tez znalazła kawałek starożytnej ceramiki – opowiada Arkadiusz Gębicz, odkrywca pradziejowego stanowiska archeologicznego w Pruszkowie.
Mieszkaniec powiadomił od razu archeologa i służby konserwatorskie. Z naszych informacji wynika, że archeolog z ramienia Mazowieckiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków dokonał wstępnej wizji lokalnej. Nie znamy wyników tego działania, ale informacje, do których dotarła redakcja wskazują, że służby konserwatorskie pojawią się na terenie inwestycji także w poniedziałek. W tym czasie ciężki sprzęt dalej będzie zapewne dewastował np. osadę cmentarzysko z okresu wpływów rzymskich.
Rzymskie skarby czekają głębiej…
– Otrzymałem na telefon niewyraźne zdjęcie z ceramiką i kawałkiem zapinki rzymskiej. Dwa fragmenty ceramiki były niewyraźne, ale już ze zdjęcia typowałem je na starożytne. Kolejne dwa bez wątpienia stanowiły fragmenty luksusowej zastawy, czarnej, wyświecanej, charakterystycznej dla okresu wpływów rzymskich – mówi Robert Wyrostkiewicz, archeolog, któremu odkrywca wysłał zdjęcie znalezisk i który udał się od razu na miejsce odkrycia.
Najbardziej charakterystycznym zabytek odkryty przez pruszkowianina, to fragment starożytnej agrafki do spinania szat, którą archeolodzy nazywają fibulą lub zapinką. – Już z samego zdjęcia wiedziałem, że ten człowiek znalazł fibulę, którą my, archeolodzy, możemy jednoznaczne przypisać do grupy III serii pruskiej zapinek oczkowatych, obejmującej fibule od numeru A.57 do A.61. Tak to się nazywa w gwarze archeologicznej. A o co chodzi? O to, że jest to taka agrafka z brązu, która była używana w II wieku po Chrystusie np. do zapięcia na sobie tuniki. Więc to cudo ma około 1900-1800 lat. Ceramika oczywiście może być nieco starsza lub nieco młodsza. Koparki zdarły głównie darń. Być może gdzieniegdzie zniszczyły warstwy kulturowe. W każdym razie, zapewne obiekty archeologiczne, zabytki, są głębiej. Potrzebne są więc badania archeologiczne i to natychmiast – informuje nas archeolog, który w 2013 roku, jako prezes Mazowieckiego Stowarzyszenia Historycznego „Exploratorzy.pl” prowadził poszukiwania z wykrywaczami metalu na sąsiednim terenie przyszpitalnym. Wówczas Wyrostkiewicz odnalazł nieopodal terenu inwestycji złotą bransoletę, która została przekazana wraz z innymi zabytkami do służb konserwatorskich.
– Sprawdziłem mapę stanowisk archeologicznych i widzę, że jedno z nich wchodzi na teren inwestycji. Ceramika jednak i zapinka poszerzają to stanowisko i to zdecydowanie. Zresztą, to bardzo dziwne, że na takim terenie, gdzie mamy na części inwestycji stanowisko wielofazowe są koparki, a nie ma archeologów – dziwi się Wyrostkiewicz.
– Wielofazowe, bo mówiąc językiem przystępnym, w dokumentacji konserwatorskiej jest jasno zaznaczone, że ludzie żyli tu już w okresie halsztackim, czyli upraszczając około 1000 lat przed Chrystusem oraz w okresie przedrzymskim i rzymskim, czyli w tym, który w szkole kojarzony jest z hasłem bursztynowego szlaku, aż po późne średniowiecze, czyli powiedzmy jakiś XIV wiek. To wszystko jest w dokumentacji tego stanowiska. A pomimo to nie ma tam żadnych badań. Nie ma nawet nadzoru archeologicznego, czyli najprostszej i najtańszej formy ochrony zabytków. To w praktyce wygląda tak, że koparki pracują, ale archeolog patrzy co dzieje się w ziemi. Nawet tego tu nie zlecono, a w okolicy Pruszkowa najczęściej konserwator zabytków zleca regularne badania archeologiczne w analogicznych przypadkach. Nie wiem o co tu chodzi, ale to bardzo dziwna inwestycja. Jako archeolog nie rozumiem postępowania Mazowieckiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. My na sąsiedniej działce staraliśmy się rok o pozwolenie na wejście z wykrywaczami metalu. Tu koparki jadą po starożytnej ceramice, której jest tu niemało i każdy mieszkaniec może ją znaleźć i nikt nie widzi w tym problemu. Powtarzam, dla mnie to niezrozumiałe – puentuje naukowiec, który dodaje, że właśnie dzisiaj podobne zaniechania konserwatorskie relacjonował jako prelegent w trakcie posiedzenia Komitetu Nauk Pra- i Protohistorycznych Polskiej Akademii Nauk.
Ludzkie kości są wszędzie? Koparki na kręgosłupach…
Szczątki ludzkie na terenie inwestycji nagłośnił pasjonata historii i także uczestnik badań w parku przyszpitalnym w 2013 roku, Andrzej Praga.
– Nagłaśniałem tę sprawę od początku. Szczątki ludzie walające się po całym terenie budowy. Przyjechałem dzisiaj na splantowany na nowo teren przez koparki. Zbierałem czaszki, kręgosłupy, kawałki miednic. Ta inwestycja to jest jakiś koszmar. Nie tylko chcą wyciąć najpiękniejszą ostoję zieleni, mają za nic ochronę przyrody, ale rozjeżdżają szczątki ludzkie, niszczą stanowiska archeologiczne i niedługo zagrożą zapewne pobliskiemu kurhanowi z XIX wieku, który koliduje z ich inwazyjnymi planami, których nie chcą ani mieszkańcy ani rada miasta – mówi nam Andrzej Praga z Mazowieckiego Stowarzyszenia Historycznego „Exploratorzy.pl”.
Inwestycja w Pruszkowie wydaje się być skandalem. Niemal cała rada miasta próbuje zatrzymać prezydenta Pruszkowa Pawła Makucha i starostę pruszkowskiego Krzysztofa Rymuzę. Bezskutecznie. Na terenie chronionym przyrodniczo ma powstać przestrzeń z tzw. małą architekturą, która zdaniem większości mieszkańców nie przystaje do tego miejsca i ścieżka rowerowa. Zieleń w większości ma ustąpić sztucznym nasadzeniom. Do tego cały obszar zostanie objęty światłem (planowane jest zainstalowanie w tej ostoi zwierząt i zieleni 150 pełnowymiarowych latarni).
– Robimy wszystko, aby zatrzymać te działania – mówi nam Anna Maria Szczepaniak, radna z Malich w Pruszkowie.
– Prezydent udaje, że dialoguje z mieszkańcami. Jako radna apeluję do mieszkańców Pruszkowa: nie bądźcie obojętni na to, co się dzieje. Ten upór władzy, działanie na granicy prawa czy wręcz jego łamanie, to wszystko zostanie kiedyś obejrzane z każdej strony. Obiecuję to mieszkańcom Pruszkowa i słowa dotrzymam – zapowiada przedstawicielka samorządu terytorialnego, która zapowiada, że działania prezydenta Makucha, jego zastępcy Konrada Sipiery i starosty Rymuzy będą analizowane, być może nie tylko przez mieszkańców, ale stosowne służby.
Nasza Redakcja będzie przyglądać się sprawie. Zapytamy też Mazowieckiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków o decyzję wobec niszczenia nowo odkrytego stanowiska archeologicznego i kolejnych skupisk szczątków ludzkich.