Prof. Domański: Pytania referendalne będą przemawiały na korzyść rządzących
DoRzeczy.pl: Panie Profesorze, znamy już termin wyborów – 15 października. Czy możemy spodziewać się, że kampania wyborcza ruszy na ostro jeszcze w sierpniu, czy czeka nas to dopiero od września, gdy Polacy wrócą z urlopów?
Prof. Henryk Domański: Nie sądzę, żeby nastąpiła daleko idąca intensyfikacja tej kampanii. Wszystko zostało już powiedziane, być może Donald Tusk liczy na efekty marszu zapowiedzianego na 1 października, na powtórzenie sytuacji z marszem 4 czerwca, że to przyciągnie uwagę elektoratu niezdecydowanego. Co do kampanii, to można by co najwyżej przewidywać, że jakiekolwiek wydarzenia dwa, trzy tygodnie przed wyborami będą interpretowane przez opozycję na niekorzyść PiS-u, obojętnie czy to będą wydarzenia ważne, czy nie. Nie sądzę jednak, żeby pojawiło się coś nowego.
Pojawił się wątek referendalny. Wczoraj prezes Kaczyński zdradził pierwsze pytanie, które będzie dotyczyło wyprzedaży państwowych przedsiębiorstw. Dziś Beata Szydło poinformowała o drugim, dotyczącym wieku emerytalnego. Czy te pytania mogą pomóc rządzącym?
Tak, te pytania będą przemawiały raczej na korzyść obozu rządzącego. Z tego względu, że przynajmniej to pierwsze pytanie jest takim pytaniem, z którym ciężko polemizować. Od kilkudziesięciu miesięcy mamy do czynienia z zagrożeniem, jeśli chodzi o bezpieczeństwo energetyczne i z zagrożeniem ze strony Rosji. Ten wątek będzie eksponowany w ten sposób, że państwo musi sprawować kontrolę nad przedsiębiorstwami dotyczącymi przemysłu zbrojeniowego i energetycznego. Tak to będzie odbierane przez ogół wyborców. Oczywiście, opozycja wysunie elementy krytyczne, żeby to złagodzić, inaczej to sformułować. Jednak to raczej zostanie potraktowane jako coś ważnego, coś, co będzie skłaniało do odpowiedzi przeciwko wyprzedaży, co powinno zadziałać psychologicznie na korzyść głosowania w tych wyborach na Prawo i Sprawiedliwość. Może zaistnieć związek przyczynowo skutkowy i prawdopodobnie na to liczą autorzy referendum.
Mam wrażenie, że w ostatnich miesiącach polska scena polityczna jest niezwykle zabetonowana. Czy przed wyborami można liczyć jeszcze na przepływ elektoratu? Mam wrażenie, że ten odbywa się głównie wśród formacji opozycji.
Wydaje mi się, że ten układ jest bardzo stabilny. Najmniej stabilny jego element to Trzecia Droga, która łączy ruchy lokujące się na przeciwstawnych biegunach ideologiczno-światopoglądowych. To tutaj może dojść do jeszcze jakiś zawirowań, a najpoważniejszym zawirowaniem byłoby nieprzekroczenie progu 8 proc. przez Trzecią Drogę. To może się zdarzyć. Ostatnie kłótnie, spory, wydobycie tych różnic światopoglądowo-ideologicznych związanych z przystąpieniem innych formacji politycznych do Trzeciej Drogi, może spowodować obniżenie ich notowań. To jedyna niewiadoma, element niepewny. Samo słowo „zabetonowany” nie jest moim zdaniem adekwatny. To brzmi obraźliwie dla polskiego systemu politycznego. A co złego w takim podziale, w takim duopolu? Tak dzieje się w Anglii od ponad 100 lat i nic się złego nie dzieje.
Ostatnio w mediach dużo miejsca zajął temat wypowiedzi Manfreda Webera, który zaatakował Prawo i Sprawiedliwość. Część publicystów i komentatorów twierdzi, że może to mieć odwrotny efekt, bowiem Polakom mogą nie podobać się takie zagraniczne interwencje w polską politykę tuż przed wyborami.
Nikt nie lubi, jeżeli ktoś się wtrąca w sprawy, które nas bezpośrednio dotyczą. To odnosi się nie tylko do interesów państwa, ale też do spraw osobistych. Moim zdaniem to działa na niekorzyść Platformy Obywatelskiej. Z tym, że uważam, że to nie Donald Tusk jest wykonawcą poleceń Webera, tak jak jest to interpretowane, ale jest odwrotnie. To raczej Tusk śle sygnały do Brukseli, do Webera, żeby pomógł, bo my tutaj przegrywamy i wasza interwencja jest potrzebna.