Horała: Rezygnacja z CPK to trwałe upośledzenie Polski
DoRzeczy.pl: Izabela Leszczyna z Platformy Obywatelskiej dość jasno określiła, że po przejęciu władzy przez PO Centralny Port Komunikacyjny nie powstanie. Co pan na to?
Marcin Horała: Dziwiłbym się, gdyby było inaczej. Centralny Port Komunikacyjny i cały program inwestycyjny, to gra o sumie zerowej z Niemcami. Jeśli w Polsce nie mamy międzykontynentalnego hubu, to cały ten segment jest obsługiwany przez zagraniczne lotniska, głównie niemieckie. Jeżeli za granicą obsługuje się ponad 80 proc. rynku cargo, czyli towarów przewożonych drogą lotniczą, na potrzeby polskiego rynku, to głównie robią to lotniska w Niemczech. To potężne, miliardowe rynki, miejsca pracy, wpływy z podatków. Teraz z tego korzystają Niemcy, ale gdy CPK powstanie, to będzie z tego korzystać Polska. Jeśli jest do wyboru interes Niemiec i interes Polski, to wiadomo, jak PO się zachowa.
Pytanie Trzaskowskiego "po co nam CPK, jak mamy lotnisko w Berlinie” jest wciąż aktualne?
Najwyraźniej tak. Zresztą w tym wywiadzie pani Leszczyna mówi podobnie, chociażby o torze do Świnoujścia. Według niej Niemcom się to nie podoba, więc musimy się dostosować, przeprosić, wycofać z planów.
Jeśli założymy, że PO przejmuje władze i wycofuje się ze wszystkich planów związanych z CPK, ale i koleją dużych szybkości, to jak rozumiem, tracimy wszystkie pieniądze, zainwestowane w przejmowanie terenów, przygotowania, plany?
Rezygnacja z CPK oznacza rezygnację z programu budowy kolei dużych szybkości. Program budowy linii kolejowych to element programu inwestycyjnego CPK. Oczywiście ta kolej nie będzie służyć tylko lotniskom, bo w Polsce brakuje kilku tysięcy kilometrów połączeń kolejowych. Straty byłyby dużo większe. Nakłady poszłyby na marne – to duże pieniądze, szacowane w setkach milionów, a wkrótce w miliardach. To też kwestia wieloletnich umów. Znacznie ważniejsza kwestia to trwałe upośledzenie systemu transportowego Polski. To oznaczałoby, że polskie linie lotnicze LOT nigdy nie będą mogły konkurować z Lufthansą i wyrosnąć na duże linie lotnicze.
W związku z upośledzeniem infrastrukturalnym rynek lotniczy w Polsce będzie obszarem eksploatacji hubów dowozowych Lufthansy i tanich linii lotniczych. To ciężkie do wycenienia. Nigdy nie bylibyśmy również podmiotem, który obsługiwałby połączenie Ukrainy europejskim standardem torów dużej prędkości z zachodem Europy. To również element programu CPK. Nie będzie połączenia z krajami bałtyckimi, z Rail Baltica. To też nasz element szprycy. To oznaczałoby trwałe upośledzenie Polski, wpisanie na stałe, że jesteśmy Europą B. W końcu każda gałąź gospodarki potrzebuje transportu. Zawsze bylibyśmy słabsi, gorsi od Europy Zachodniej, a zwłaszcza od Niemiec. A.T. Kearney (amerykańska firma konsultingowa – przyp. red.) oszacował korzyści ze wdrożenia programu CPK, najpierw bezpośrednio z inwestycji, a później z tego, że polska gospodarka zyska dostęp do światowych rynków na najlepszych możliwych warunkach, na 900 miliardów dodanych do produkcji polskiego PKB, w perspektywie do 2050 r. To tak naprawdę skala strat rezygnacji z programu CPK.