"Na tym polegała cała tragedia po 10 kwietnia". Cenckiewicz o nowych ustaleniach "Resetu"
We wtorek Telewizja Polska wyemitowała trzeci odcinek drugiego sezonu serialu dokumentalnego "Reset", poświęcony katastrofie smoleńskiej.
Ujawniono w nim notatkę z której wynika, że w dniu pogrzebu prezydenta Lecha Kaczyńskiego na Wawelu, doszło do spotkania Donalda Tuska i Bronisława Komorowskiego z Dmitrijem Miedwiediewem, podczas którego polskie władze zaproponowały Rosji "nowe otwarcie" we wzajemnych relacjach – obronę miejsc pamięci sowieckiej armii w Polsce.
O tym, że nawet pogrzeb prezydenta Kaczyńskiego "został wpisany w całą logikę polityki resetu", mówił w TVP Info Sławomir Cenckiewicz, współautor serialu.
– Każda sytuacja w relacjach polsko-rosyjskich, nawet taka jak katastrofa polskiego samolotu w Smoleńsku, była okazją dla ekipy Donalda Tuska do tego, żeby jeszcze bardziej ogrzać te relacje polsko-rosyjskie. I na tym polega cała tragedia tej sytuacji, z którą mamy do czynienia po 10 kwietnia 2010 roku – ocenił.
Spotkanie Tusk-Komorowski-Miedwiediew. Dostali "ruską listę"
Według niego "bez względu na to, co się stało, polskie władze wykluczają jakąkolwiek winę rosyjską, zapewniają o tym w zasadzie nawet na pogrzebie polskiego prezydenta w Krakowie i proszą o listę Rosjan, którzy (...) niszczyli na wrakowisku główny dowód, jakim był samolot – powiedział Cenckiewicz.
– Polska strona prosi na Wawelu o listę Rosjan zaangażowanych bezpośrednio w te działania i otrzymuje ruską listę bez żadnej weryfikacji i odznacza te osoby wysokimi odznaczeniami państwowymi, uznając ich "wkład" w cały proces - nie wiem jak to nazwać, bo nie możemy mówić o ratowaniu ofiar katastrofy, porządkowaniu wrakowiska – podkreślił.
– Nie wiem, za co jest ta nagroda, ale to pokazuje psychologiczne aspekty nastawienia polskiej elity politycznej po 10 kwietnia do tej sprawy – ocenił Cenckiewicz.
Cenckiewicz: To są rzeczy po prostu nieprawdopodobne
Dalej tłumaczył, że niezrozumiałe jest "wybranie w ogóle takiego momentu, 18 kwietnia, czyli pogrzebu polskiego prezydenta na Wawelu do tego, żeby nie będąc pytanym, zaproponować Rosjanom ponadstandardową opiekę nad tymi cmentarzami (żołnierzy radzieckich - red.)".
– Myślę, że Miedwiediew był po prostu zdziwiony tą propozycja, złożoną w tym momencie. Mało tego, we wnioskach do dokumentu opisującego rozmowy z Miedwiediewem jest mowa o tym, że ta wdzięczność powinna być rozszerzona na mogiły, miejsca kojarzone z Armią Czerwoną, idącą na Warszawę w roku 1920 r. To są rzeczy po prostu nieprawdopodobne – powiedział Cenckiewicz.
– Jeśli dodać do tego, że i premier Tusk, i prezydent Komorowski to są historycy, to można zapytać: ale o co chodzi, że w 2010 r. państwowo, po raz pierwszy i jedyny w historii III RP, została zaordynowana akcja jakiegoś maszerowania na cmentarze Armii Czerwonej i oddawania hołdu tak zwanym zwykłym żołnierzom? – podkreślił.
Według niego "cała ta historia pokazuje, że większą wagę przywiązywano do mogił żołnierzy Armii Czerwonej, niż do kwestii pomylenia w Moskwie ciał ofiar katastrofy smoleńskiej".