Parys: Są w Polsce politycy, którzy uważają, że lepiej samemu nie myśleć
Tomasz Siemoniak, polityk Platformy Obywatelskiej wyraził pogląd, że Polska nie ma potencjału demograficznego do budowy 300-tysięcznej armii, której chce PiS. – Optymalnym wariantem jest 150-tysięczna armia zawodowa: 30-40 tysięcy obrony terytorialnej, 20-30 tysięcy dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej i zbudowanie kilkusettysięcznej rezerwy – stwierdził były szef MON.
Jego słowa wywołały zdecydowaną reakcję obecnego ministra obrony narodowej. Mariusz Błaszczak przekonywał, że tylko liczna i dobrze uzbrojona armia jest w stanie obronić państwo.
Mocne słowa Parysa
Jan Parys, były szef MON wskazał, że silna armia jest niezbędna do obrony granic. Tłumaczył, że jej liczebność powinna zależeć od sytuacji zewnętrznej państwa.
– Przede wszystkim od tego, czy wokół naszego kraju są jakieś zagrożenia, a także od tego, jak dużego terytorium chcemy bronić. Biorąc pod uwagę zagrożenia ze strony agresywnej polityki rosyjskiej, oraz mając w pamięci, że granica z Rosją na terenie okręgu Królewieckiego liczy 200 km, a granica z Białorusią 400 km, mamy do obrony 600 km granicy wschodniej, zakładając, że Ukraina jest cały czas suwerenna – stwierdził na antenie Polskiego Radia 24.
Parys tłumaczył, że do realizacji takich celów potrzeba "6 dywizji wojsk lądowych plus lotnictwo, marynarka wojenna i odziały WOT w ilości 1 kompania w każdym powiecie".
Były polityk ostro zrecenzował także pomysły opozycji na redukcję armii.
– Niestety są w Polsce politycy, którzy zamykają oczy na rzeczywistość i uważają, że lepiej samemu nie analizować, nie myśleć, tylko wzorować się na tym, co robią Niemcy. Mają oni taką diagnozę sytuacji, że w Europie jest i będzie pokój, Niemcom nic nie zagraża, a Rosja jest krajem przyjacielskim, wobec tego posiadanie silnej armii i zbrojenia są niepotrzebne, to wyrzucanie pieniędzy – powiedział.