Robert Bąkiewicz prawomocnie skazany. "Traktuję ten werdykt jako zemstę polityczną"

Dodano:
Robert Bąkiewicz Źródło: PAP / Piotr Nowak
"Ten wyrok nie jest aktem sprawiedliwości, a jego zaprzeczeniem" – uważa Robert Bąkiewicz, prawomocnie skazany za użycie siły wobec "aktywistki" Babci Kasi.

"Robert Bąkiewicz usłyszał prawomocny wyrok dotyczący kierowania wybrykiem chuligańskim. W czasie tego zdarzenia poturbowana została aktywistka Katarzyna Augustynek – znana jako Babcia Kasia. Sąd Okręgowy utrzymał wyrok I Instancji skazujący mężczyznę na rok prac społecznych i 10 tys. nawiązki dla poszkodowanej" – przekazał w sobotę Polsat News.

To finał głośnego procesu z prywatnego aktu oskarżenia "Babci Kasi" po wydarzeniach z 25 października 2020 roku. Kobieta uczestniczyła wówczas proteście po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego, podczas którego miała zostać poturbowana.

Bąkiewicz: Traktuję ten wyrok jako zemstę polityczną

Bąkiewicz opublikował w serwisie X (wcześniej Twitter) post, w którym przedstawił swoją perspektywę całego zdarzenia i mocno skrytykował rozstrzygnięcie. W swoim poście stwierdził m.in., że "zgodnie z zapisami wideo nawet nie dotknął Katarzyny Augustynek, a co dopiero mówić o szarpaniu, popychaniu i zrzuceniu ze schodów".

"Ten wyrok nie jest aktem sprawiedliwości, a jego zaprzeczeniem. Kasta sędziowska nazywana sądem z przestępcy robi ofiarę, a z ofiary robi przestępcę. Klika w togach nie tylko łamie prawo, ale zaprzecza nawet zdrowemu rozsądkowi. Wykorzystuje swoją pozycję do linczu na tych, którzy bronią wartości. Ta spod ciemnej gwiazdy koteria, łamiąc praworządność, ostatecznie odbiera sobie prawo do uczciwych i obiektywnych rozstrzygnięć" – napisał Bąkiewicz.

"Z bólem muszę przyznać, że pomimo swojego legalistycznego zacięcia nie podporządkuje się „werdyktowi”, który jest zaprzeczeniem ogólnie obowiązujących zasad moralnych i poczucia sprawiedliwości. Moje prawa do uczciwego postępowania sądowego w trakcie jego trwania były wielokrotnie łamane. Przykładem może być sytuacja, gdzie w apelacji wystąpiłem o wyłączenie ze sprawy sędzi, która jest członkiem Iustiti. Argumentowałem, że nie może ona jako aktywistka polityczna będąca w ostrym sporze z wyznawanymi przeze mnie wartościami być osobą obiektywną. Na ten czas sąd sprawę o „wyłączenie” przydzielił do rozstrzygnięcia innemu sędziemu… również z Iustiti…, który w oczywisty sposób rozstrzygnął sprawę w sposób dla mnie niekorzystny. Kasta zachowywała się jak zbój, który mówił do mnie „nie oddamy panu płaszcza i co pan nam zrobi?".

"Tak, traktuję ten werdykt jako zemstę polityczną jako tresurę posłuszeństwa wobec antypolskiej i antykatolickiej 'elyty'. Dlatego wam wszyscy złoczyńcy, mówię — nie zastraszycie mnie, a co najwyżej możecie mnie pocałować… już sami wiecie gdzie! Nikomu nie będę odrabiał robót społecznych ani płacił nawiązki, a jak przyjdzie znów czas, to z tą samą chęcią i zaangażowaniem będę bronił Kościoła, wiary i Ojczyzny. A was jako 'wymiar sprawiedliwości' trzeba zaorać i stworzyć od nowa" – zakończył swój wpis.

Źródło: X / Polsat News
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...