Znany aktor nie świętuje 11 listopada. "Nie widzę w tym tłumie miejsca dla siebie"
Dziś 11 listopada, czyli Narodowe Święto Niepodległości – symboliczny dzień, kiedy świętujemy odzyskanie przez Polskę wolności po 123 latach zaborów. Wielu Polaków obchodzi ten dzień na wspólnych uroczystościach, bierze udział w koncertach oraz specjalnych biegach. Jak co roku, ulicami Warszawy przejdzie wielotysięczny Marsz Niepodległości. Mniejsze Marsze odbywają się w innych miastach kraju.
"Z wielu względów"
Jednak nie dla wszystkich 11 listopada to dzień świętowania. – Kilka lat temu zaangażowałem się, współtworząc filmy oddające hołd ludziom, którzy brali udział w powstaniu. To nie 1918 r., ale II wojna światowa, czyli kontynuacja oddawania hołdu, ukłon w stronę osób, które przelewały krew za naszą wolność – mówi w rozmowie z portalem Plejada znany aktor Leszek Lichota.
Zwraca jednak uwagę na to, że same obchody świąt narodowych nie są tym, w czym chętnie bierze udział. – Jeśli chodzi o święto 11 listopada, to nie obchodzę go hucznie, a na pewno nie tłumnie. Z wielu względów – podkreśla.
– Przede wszystkim, dlatego że zostało ono zawładnięte przez ludzi, którzy sobie to przywłaszczyli i reprezentują poglądy, które są dalekie od tych, które ja wyznaję. Nie widzę w tym tłumie miejsca dla siebie – podkreśla Lichota, który w nowej adaptacji "Znachora" wcielił się w rolę profeseora Rafała Wilczura.
Leszek Lichota nie wyklucza jednak, że jego pogląd na świętowanie zmieni się. – Jeżeli to będzie święto radości, święto rodzinne, gdzie będzie można przyjść z dziećmi, nie obawiając się, że dostanie się z procy albo racą, to wtedy bardzo chętnie wezmę w tym udział – zaznacza. – Ostatnie lata niestety tylko polaryzowały to wszystko i ten dzień był walką o wpływy polityczne, a nie świętem, które miało scalać naród w euforii tego, że po 123 latach odzyskaliśmy niepodległość – podsumował aktor.