Prof. Kik: Projekt ustawy wiatrakowej był antyspołeczny
DoRzeczy.pl: Mamy pierwszą aferę nowej koalicji i to jeszcze przed zaprzysiężeniem rządu Donalda Tuska. Będzie to miało wpływ na ocenę wyborców?
Prof. Kazimierz Kik: Nie sądzę. To będzie zatopione w chaosie okresu przejściowego. Można zaryzykować tezę, że zarzuty będą mało wiarygodne w atmosferze politycznej, jaka w tej chwili dominuje. Mowa o polaryzacji emocjonalnej. Szkoda, że tak będzie, dlatego, że to signum temporis w pewnym sensie. Boję się o dwie rzeczy związane nie z nową większością, ale z polskimi politykami w ogóle.
To znaczy?
Robię statystykę tego, z jakimi zawodami ludzie idą do polityki. Dominują historycy i politolodzy, są też oczywiście lekarze, poloniści. Mało jest ekonomistów i prawników. To kwestia mentalności, sposobu myślenia. Zawód ustawia perspektywę patrzenia na sprawy. Trudno wymagać, by np. polonista znał sprawy związane z transformacją energetyczną. Chodzi o to, jaki jest układ sił między ekspertami a politykami w płaszczyźnie profesjonalnej w Sejmie. Trzeba byłoby również prześledzić związki ekspertów z lobbystami oraz wpływ ekspertów na kształt ustaw.
Kto może ponieść konsekwencje polityczne związane z tą ustawą?
Wszyscy utożsamiają panią Hennig-Kloskę, PO, Polskę 2050 z projektem ustawy. Powstają pytania, co się stało, że ten projekt natrafił na ogromny atak ze strony Prawa i Sprawiedliwości? Widzimy różnicę spojrzeń. Wśród zarzutów wobec projektu jest niedocenienie strony społecznej, obywatelskiej. Przewaga interesów w tej ustawie była po stronie przedsiębiorców, kapitału. Pierwszy projekt ustawy, który zwracał uwagę na interesy przedsiębiorców, związanych z przemysłem wiatrakowym. Jeśli w tej ustawie jest jakaś szansa na pozbawienie własności w imię interesów ekonomicznych, to czynnik socjalny jest zagrożony. Duch tej ustawy nie uwzględniał strony społecznej, a strona społeczna powinna być zrównoważona ze stroną ekonomiczną. Rodzą się pytania – kto ma decydujący wpływ na kształt ustaw? Posłowie o wykształceniu humanistycznym czy eksperci, przy których mogą znajdować się lobbyści przemysłu wiatrakowego. Kolejne pytanie to takie, czy istnieje jeszcze coś takiego jak interes społeczeństwa w rozważaniach nad projektami ustaw? Czy jest szansa, że wśród klasy politycznej zorganizowanej w partiach, jest miejsce na tego typu myślenie? Ten projekt był antyspołeczny i to w dwóch aspektach – w aspekcie zdrowotnym dla Polaków i zagrożonej własności.