Prof. Chwedoruk: Można odnieść wrażenie, że PiS nie panuje nad przekazem
DoRzeczy.pl: Prezes Jarosław Kaczyński na koniec wczorajszego posiedzenia krzyczał z mównicy sejmowej do Donalda Tuska, że jest "niemieckim agentem". Jak tego typu wybuch emocji jest odbierany przez wyborców?
Prof. Rafał Chwedoruk: Generalnie profesjonalna polityka polega na tym, że nad emocjami się panuje, moderuje nimi, zarządza i to nawet, jeśli oznacza to jakąś dozę makiawelizmu. Jako podatnicy też nie płacimy podatków na oglądanie emocji polityków, bez względu na to, czy to są emocje pozytywne, czy negatywne. W polskim społeczeństwie ci wyborcy, którzy w największym stopniu są skłonni zmieniać preferencje, wahać się, to wyborcy umiarkowani, którzy szukają pewnego konsensu, wspólnoty, których wahania nie są z reguły pomiędzy biegunami polityki.
Prawo i Sprawiedliwość stoi przed wieloma dylematami. Wynikają one z wyniku wyborczego, ale nade wszystko z różnych uwarunkowań tego wyniku. Wśród nich można wskazać deficyt zdolności koalicyjnych – to istotny czynnik wiążący się m.in. ze sprawczością. Często takie radykalne wypowiedzi znamionują coś odwrotnego w świecie polityki. Warto zwrócić uwagę, że cały dzisiejszy dzień dla prawicy był trudny. Przede wszystkim wystąpienie Mateusza Morawieckiego, zwłaszcza w swojej początkowej oraz zamykającej części było, dokonując pewnego skrótu myślowego, bardzo ekumeniczne. Odwoływało się do wspólnoty, do przełamania podziałów politycznych. Nie da się tego powiedzieć o następnym wystąpieniu. Można odnieść wrażenie, że nikt nie panuje nad przekazem, że mamy dwa równoległe, sprzeczne ze sobą komunikaty, i to ze strony bardzo bliskich sobie polityków.
Jaka przyszłość może czekać Mateusza Morawieckiego? Zostanie w gronie liderów Prawa i Sprawiedliwości, ma szansę na ponowną walkę o premierostwo?
Mateusz Morawiecki musiałby liczyć na wiele okoliczności, które trudno w najbliższym czasie sobie wyobrazić. Przede wszystkim byłaby to delegitymizacja nowych rządów, błędy, zjawiska kryzysowe, by mógł odbudować mit „starych, dobrych czasów” pod jego egidą. To nie wydaje się możliwe, bo PiS musi podjąć wiele zasadniczych reform wewnętrznych. Jeśli rządzący będą słabli, to PiS niekoniecznie będzie beneficjentem takiego kryzysu.
Mateusz Morawiecki nie jest kimś, kto był silnie związany ze środowiskiem politycznym stanowiącym podstawę PiS-u, był człowiekiem z zewnątrz, nowym transferem. Nie do końca przełamał wszystkie bariery nieufności, z jakimi się zetknął w PiS-ie. Wreszcie PiS utrzymując swoją zwartość w najbliższych miesiącach, co wydaje się jedną z najważniejszych przesłań z dnia dzisiejszego, musi się radykalizować jak w 2011 r. Stąd mamy treści eurosceptyczne zamiast dominującego przez większy czas eurorealizmu, stąd akcentowanie spraw przegranych, jak komisji ds. rosyjskich. Trudno by Mateusz Morawiecki, z jego sposobem uprawiania polityki, z jego biografią pasował do tej roli. Ten polityk miał otwierać PiS na nowych wyborców, wzmacniać politykę międzynarodową, a musiał być trybunem ludu w polityce wewnątrzkrajowej, a na forum międzynarodowym prawicowy rząd pozostawał osamotniony, zwłaszcza po utracie władzy przez administrację Donalda Trumpa. Trudno, by Morawiecki w rzeczywistości radykalizacji PiS łatwo się odnajdywał.