Szuchewycz: Polacy nie zapomnieli o Lwowie
Jurij Szuchewycz jest deputowanym do Rady Najwyższej z ramienia Partii Radykalnej Ołeha Laszki. Kilka dni temu był gościem programu Face 2 Face z Tetianą Danylenko na kanale ZIK. Dziennikarka zapytała, czy Polska, dotychczas adwokat Ukrainy, nie stanie się jej wrogiem. Syn Romana Szuchewycza odpowiedział anegdotą: „Sądziło się dwóch chłopów, dajmy na to, o miedzę. Jeden z nich przychodzi do adwokata i prosi, by ten zajął się jego sprawą. Adwokat odpowiada: „wiesz, chętnie bym to zrobił, ale nie mogę, bo ja już prowadzę sprawę twojego sąsiada, z którym się sądzisz… Ale poradzę tobie dobrego adwokata, który na pewno tobie pomoże”. Adwokat napisał list do swojego kolegi z branży z prośbą o zajęcie się sprawą chłopa. I właśnie samemu zainteresowanemu polecił doręczyć pismo. Chłop okazał się jednak sprytniejszy niż sądził prawnik. Otworzył list i przeczytał: „wiesz, wysyłam do ciebie pewnego wieśniaka. Jest bogaty, weź jego sprawę, bo możesz wyciągnąć z niego dużo pieniędzy”. Oburzony chłop, zamiast do adwokata, poszedł z rzeczonym listem do sąsiada. „Będziemy się kłócić, chodzić po sądach, a oni na nas zarobią” – powiedział swojemu niedawnemu wrogowi… Oszukiwani przez prawników chłopi pogodzili się i poszli do karczmy. "I takim właśnie adwokatem Ukrainy jest Polska” – tłumaczył Jurij Szuchewycz. – „Polacy mają swoje interesy. Pokłócili się nie tylko z nami, ale z Litwinami…”. W tym momencie swojemu rozmówcy przerwała Tetiana Danylenko. Nie, nie po to, by zasugerować, że wina za konflikt może częściowo leżeć także po stronie Ukrainy. Prowadząca dodała tylko, że Polacy kłócą się także np. z Francuzami.
Jurij Szuchewycz oskarżył dodatkowo Polskę o roszczenia terytorialne wobec Ukrainy: „Polacy już kiedyś powiedzieli, że nie ma Polski bez Lwowa i Wilna. I oni o tym nie zapominają. Czasem mówią o tym głośno, czasem tylko szeptem, ale mówią. Cały czas myślą o tym (żeby zabrać Lwów i Wilno – red.). Tacy to nasi adwokaci”. Szuchewycz stwierdził też, w odniesieniu do Polski, że „miłe słowa” nie oznaczają szczerze przyjaznego stosunku sąsiada, bo „Polacy nie zapomną o Galicji i Ukrainie Zachodniej”. Wydaje się, że syn człowieka, który zaaprobował rzeź wołyńską i bezpośrednio odpowiadał za zbrodnię na Polakach galicyjskich, nie powinien być traktowany w ukraińskich mediach jako autorytet (a już na pewno nie jako autorytet „moralny”) od komentowania polskiej polityki zagranicznej. Szczególnie, że akurat jeśli chodzi o roszczenia terytorialne, to częściej formułowane są przez ukraińskich nacjonalistów wobec Polski (lider Prawego Sektora dwukrotnie publicznie wyrażał sentyment do Zakerzonia), niż odwrotnie.