Ardanowski: Czy ktoś przetnie to błędne koło? Czy wciąż będą Tutsi i Hutu?
DoRzeczy.pl: Jak ocenia pan decyzję marszałka Hołowni o przesunięciu obrad na przyszły tydzień?
Jan Krzysztof Ardanowski: Wydaje się, że to decyzja pochopna. Marszałek nie do końca panuje nad Sejmem, boi się posiedzenia, może zaognienia sytuacji. W dużej mierze sam to generuje. Patrzę dość spokojnie na to wszystko. Jest w Polsce spór polityczny, nawet konflikt, który jest za ostry, który szkodzi państwu. To jednak rzeczywistość. Hołownia, trochę showman, człowiek ze strefy rozrywki uważał, że będzie to „lajtowe”, będzie umieć komuś przygadać, jest biegły w mówieniu, w powiedzonkach, a chyba sobie nie bardzo radzi jako marszałek. Przekładanie posiedzenia niczego nie rozwiązuje, konflikt jak był tak jest.
A sprawa z ministrami Wąsikiem i Kamińskim wnosi polaryzację na wyższy poziom?
Ewidentnie eskaluje to konflikt. Chaos prawny, który panuje, sprawia, że jedni są przekonani, że wyrok na Kamińskiego i Wąsika i chęć ich doprowadzenia do więzienia to element zemsty politycznej i zawsze będą przekonani, że to więźniowie polityczni i zemsta na ludziach, którzy walczyli z korupcją. Inni będą przekonani, że prawomocny wyrok sądu obowiązuje każdego obywatela, niezależnie czy pełnił funkcje państwowe i powinien być wykonany. Najbardziej martwi mnie to, że są tak rozbieżne interpretacje prawa. To, czy ktoś ponosi skutki prawomocnego wyroku sądu, jak interpretować przepisy konstytucji i ustaw, nie powinno być kwestią oceny. Każdy powołuje się na ekspertów, na profesorów. To zaczyna być śmieszne. Jaką opinię się chce, to ktoś z grona profesorów, prawników ją przygotuje. To powoduje obśmiewanie instytucji państwa. Co obywatele mogą z tego zrozumieć? Że prawo jest niejasne, nieprecyzyjne, jak ktoś mocny to się ochroni, jak słaby to go ukarzą. To nie jest dla obywateli budujący przykład sprawnego państwa, gdzie dura lex sed lex, że twarde prawo, ale prawo. Ta sytuacja z Wąsikiem i Kamińskim jeszcze dodatkowo ten chaos prawny powiększa.
Podział postępuje?
Zmiana władzy w systemie demokratycznym nie jest niczym dziwnym i nie powinna nikogo dziwić. Oczywiście kampania wyborcza była bardzo ostra, agresywna, często była nieuczciwa argumentacja. Uważam, że PiS popełnił wiele błędów, ale niezależnie od tego, następuje zmiana władzy, trzeba się z tym pogodzić, ale nowa władza nie może mówić cały czas „poprzednicy też źle postępowali, w związku z tym jesteśmy usprawiedliwieni, możemy prawem kaduka, na chama, na rympał, wprowadzać rozwiązania, bo, kto co nam zrobi”. Kiedy mówi się, że to łamanie, nadużywanie prawa, ale też dobrych obyczajów, które powinny obowiązywać w polityce, odpowiedź jest taka – „poprzednicy też tak robili”. Czy ktoś przetnie to błędne koło? Czy wciąż będziemy mieli do czynienia z plemionami Tutsi i Hutu, które będą chciały się wymordować, żyjąc na jednym terenie? Żyjemy w trudnych, skomplikowanych czasach, w obliczu wojny, być może rozlania wojny na Bliskim Wschodzie, z nielogiczną polityka Unii Europejskiej, z chęcią zmiany traktatów, znoszących suwerenność państw. To są realne zagrożenia. Żeby takim zewnętrznym zagrożeniom się postawić potrzeba zjednoczonego narodu, rozumiejącego swoje miejsce, złożoność geopolityczną.