(Nowo)rosyjskie media o polskiej rusofobii
„Pomimo iż Warszawa usilnie stara się napisać historię na nowo, swój artykuł poświęcam rocznicy wyzwolenia Warszawy” – pisze Aleksander Sztorm w leadzie swojego tekstu na stronie „EuAsia Daily”. Rosyjski dziennikarz analizuje rekonstrukcję polskiego rządu. „Sensacją okazało się, że w skład nowego rządu nie wszedł minister obrony narodowej Antoni Macierewicz, który w swoich antyrosyjskich fobiach osiągnął rekordowo karykaturalny poziom. To właśnie on każdego dnia z ekranów telewizyjnych straszył Polaków nadciągającą agresją ze strony krwiożerczej Rosji”. Sztorm krytykuje Macierewicza za konflikt z prezydentem, za to, że „zablokował dostęp do tajnych materiałów generałowi, jednemu z najbliższych doradców prezydenta Andrzeja Dudy, tym samym praktycznie uniemożliwiając jego pracę i nie bojąc się pójść na otwarty konflikt z głową państwa”. Z satysfakcją wspomina też wpadkę byłego szefa MON: „Cała Europa głośno i do łez się śmiała, gdy Macierewicz z pełną powagą z trybuny polskiego Sejmu pod koniec 2016 roku opowiedział, że Mistrale, wyprodukowane we Francji na zamówienie Rosji, lecz z powodu antyrosyjskich sankcji sprzedane Egiptowi, a następnie Rosji za … symbolicznego dolara!”
„Kaczyński – słynny rusofob”
Aleksander Sztorm studzi jednak zapał tych, którzy z odwołaniem Macierewicza wiążą nadzieje na odwilż w relacjach polsko-rosyjskich. Przypomina o dekomunizacji, która jego zdaniem oznacza „wykreślanie ze świadomości społecznej (…) wydarzeń powojennej polskiej historii”. Rosyjski dziennikarz ubolewa, że dziś za polskich bohaterów narodowych nie uważa się nawet „partyzantów lojalnych wobec rządu londyńskiego”, „nie mówiąc już o antyfaszystowskim ruchu sił lewicowych” (tak nazywa kolaborującą z Sowietami Armię Ludową), tylko żołnierzy wyklętych, a więc „w większości zwykłych bandytów”. Mordy wyklętych na Białorusinach i Słowakach autor nazywa „lokalnymi aktami ludobójstwa”. „Główna ich „zasługa”, przez którą Warszawa gotowa jest przymknąć oczy na ich krwawe zbrodnie – to walka z powojenną władzą ludową” – konstatuje Aleksander Sztorm. Ani słowem nie wyjaśnia rosyjskiemu czytelnikowi, z czyjego nadania ta „ludowa” władza rządziła Polską… Dziennikarz krytykuje też heroizację Lecha Kaczyńskiego. Jego zdaniem tragicznie zmarły prezydent zasłynął jedynie dzięki „wysiłkom na rzecz wszelkich działań, wymierzonych przeciwko Rosji”. Oburza się również na fakt zamiany nazwy placu Zwycięstwa w Łodzi na plac Kaczyńskiego. Co prawda, w rezultacie „sprzeciwu przedstawicieli samorządu” plac wrócił do swojej dawnej nazwy. Tym razem jednak – ku niezadowoleniu rosyjskiego dziennikarza – chodziło nie o „zwycięstwo Armii Czerwonej nad faszyzmem”, ale o zwycięstwo Polski w wojnie z Rosją sowiecką 1920 roku.
Sztorm ubolewa, że w tej „atmosferze rusofobii” nie było szans, by ktokolwiek na polskiej scenie politycznej choćby słowem wspomniał o mijającej 17 stycznia rocznicy „wyzwolenia” Warszawy spod niemiecko-faszystowskiej okupacji. „Zresztą, o jakim wyzwoleniu może być mowa, skoro według doktryny obecnych polskich władz, jedna okupacja zastąpiła drugą?!” – pyta dramatycznie dziennikarz.
„Ukraiński faszyzm – dobrze. Polski faszyzm – źle”
O „polskiej rusofobii” pisze też Dawid Hudziec, polski fotoreporter przebywający w Doniecku, otwarcie popierający separatystów. Swój artykuł opublikował na stronie propagandowej agencji informacyjnej „Noworossija”. Zdaniem Hudźca, w Polsce, podobnie jak na Ukrainie, Rosję i Putina „obarcza się odpowiedzialnością za całe zło tego świata”. „Rosję obwinia się za wszystko: od najazdu tak zwanych uchodźców, przez niemiecką dominację w Unii Europejskiej, po porażkę polskich sportowców” – pisze polski współpracownik prorosyjskich mediów. – „(w polskich mediach) nie usłyszymy o milionach dolarów, przekazanych przez rosyjski rząd Fundacji Auschwitz-Birkenau”. Hudziec przypomina też, że Rok Rosji w Polsce i Rok Polski w Rosji odwołany został jednostronnie przez Warszawę. „W ostatnim czasie zwykłym obywatelom wmawiano, że są śledzeni przez sowieckiego (nie rosyjskiego, bo rozpadu ZSRS polskie władze jeszcze nie zauważyły) agenta NKWD, że miliony żołnierzy na granicy czekają tylko na rozkaz do inwazji, którą poprzedzi zrzucenie na Polskę „małej” bomby atomowej” – ironizuje Hudziec. – „Obywatel Polski po prostu wiedział, że aby tej inwazji zapobiec, powinien popierać burzenie sowieckich pomników, klękać przed USA, kochać Unię Europejską, a już szczególnie kochać Niezależną Ukrainę, jednak przede wszystkim musi nienawidzić i bać się Rosji. To jednak nie oznacza, że Polak powinien przy tym jeszcze kochać swój kraj. Tego by już UE nie zniosła, ponieważ patriotyzm, w skrajnej formie szowinizmu, jest do przyjęcia, jest nawet pożądany na Ukrainie, ale już nad Wisłą to samo jest formą faszystowskiego zła”. Polak wspierający separatystów atakuje też polski rząd za „wspieranie banderyzmu”. Twierdzi, że Polska zastąpi Ukrainę w roli „dyżurnego rusofoba”. Oczywiście, nie wspomina przy tym o agresywnych działaniach, którymi Rosja zasłużyła sobie na taką niechęć ze strony Warszawy. Na koniec ciekawostka: Pod tekstem Hudźca, jak pod wszystkimi artykułami na stronie agencji „Noworossija”, umieszczona jest notka o „organizacjach terrorystycznych zakazanych na terenie Federacji Rosyjskiej. Wśród nich, oprócz Prawego Sektora czy OUN, znalazły się także tatarski Medżlis czy… Świadkowie Jehowy.