Sienkiewicz przemówił w sprawie TVP. "Istota tego sporu zawiera się w dwóch nazwiskach"
Zacięty spór o sposób przejęcia mediów państwowych przez nowe władze ma w środę swoją odsłonę w Sejmie. Posłowie rozpatrują wniosek o odwołanie z funkcji ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza. Najpierw stanowisko PiS przedstawił Mariusz Błaszczak, przewodniczący klubu parlamentarnego.
W trakcie dyskusji głos zabrał również sam zainteresowany. Na początku wystąpienia powiedział, że należy mieć jasność, o co toczy się spór. W ocenie ministra, jak nadmienił, w istocie nie chodzi o kształt mediów publicznych.
Wotum nieufności w Sejmie. Sienkiewicz: Paweł Adamowicz i Mikołaj Filiks
– Istota tego sporu zawiera się w dwóch nazwiskach. Adamowicz i Filiks, Paweł Adamowicz i Mikołaj Filiks. To spór o sprawy fundamentalne, o życie i śmierć. Bo to media publiczne, publiczne tylko z nazwy, bo całkowicie zawłaszczone przez ówczesną władzę, były współodpowiedzialne za ich tragedię. Potwierdzają to wyroki sądów powszechnych w sprawach wygranych przez osoby, którym TVP próbowało kneblować usta, kiedy odważyli się alarmować – powiedział Sienkiewicz, dodając, że chodzi o pięć takich wyroków.
– Na tej sali siedzą Ci ludzie, którzy tworzyli ten system i Ci, którzy są najbliższymi ofiar. Siedzą w tej sali po społu, jak jaskrawy przykład zupełnego pomieszania porządków dobra i zła po ośmiu latach rządów PiS-u w Polsce. (…) Kiedy koalicja 15 Października, po wygranych wyborach objęła władzę, było oczywiste, że tego nie można tolerować. Tego chcieli nasi wyborcy w sposób jednoznaczny i, co tu mówić, dobitny. To oni chcieli mieć wolne od propagandy media publiczne, dlatego zagłosowali przeciwko PiS – powiedział Sienkiewicz.
Minister: W stanie wyższej konieczności
Jako Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego miałem wybór – wejść na ścieżkę ustawodawczą trwającą miesiące albo nawet lata, tym samym pozwalając tej nienawiści rozlewać się dalej i zaakceptować ryzyko, że eskalacja pochłonie kolejne ofiary, albo położyć temu kres – oznajmił minister.
– Trzeba było zatamować potok podłości, niszczący życie publiczne. Zatruwający polskie rodziny i wywołujący najgłębsze podziały społeczne. Kolejna śmiertelna ofiara jako efekt szerzenia nienawiści w Polsce przez media publiczne pozostające w rękach PiS, obciążałaby już nie pana Kaczyńskiego, nie pana Morawieckiego, Glińskiego, czy innych współtwórców tej maszynerii, ale wprost mnie jako ministra nadzorującego te podmioty i obecnie rządzących. Bo powszechne pytanie brzmiałoby wówczas, dlaczego tego nie powstrzymaliśmy – kontynuował polityk.
– Uznałem, że działając w stanie wyższej konieczności mam obowiązek natychmiast przystąpić do działania. Środkami prawnymi, dopuszczalnymi i weryfikowalnymi przez sądy powszechne. Nikt nigdy w przyszłości nie może godzić się w Polsce na podobny stan etycznej degeneracji i bezprawia, jakim stały się media publiczne. Nikt nigdy w przyszłości – powiedział Sienkiewicz.
W dalszej części polityk ocenił, że PiS nie potrafi pogodzić się w wynikiem wyborów i utratą bezkarności.