Sprawa córki Thun. Decyzja Tuska może kosztować podatników 300 tys. złotych
Sprawę zatrudnienia i natychmiastowego zwolnienia Marii Thun opisywały "Gazeta Wyborcza" i Onet. Córka europosłanki Polski 2050 Róży Thun została zatrudniona w Centralnym Ośrodku Informatyki, podlegającym Ministerstwu Cyfryzacji. Kobieta przepracowała na swoim stanowisku jeden dzień. Premier Donald Tusk miał nakazać ministrowi cyfryzacji Krzysztofowi Gawkowskiemu jej zwolnienie.
Gigantyczna odprawa
Jak pisze Onet, Thun do dziś nie została zwolniona z COI. Jej status jest określany jako "zawieszenie". Kierownictwo ośrodka oraz Ministerstwo Cyfryzacji nie ma bowiem pomysłu na to, jak dokonać jej zwolnienia. Taka decyzja pociągnęłaby za sobą niekorzystne skutki, których ministerstwo wolałoby uniknąć.
Thun jest bowiem zatrudniona na umowę o pracę. W wypowiedzeniu należy więc wskazać powód decyzji o zwolnieniu. Jak piszą dziennikarze, w resorcie nie bardzo wiadomo, co wpisać w tej rubryce. Co więcej, podwładni Krzysztofa Gawkowskiego boją się zwolnić córkę europosłanki, ponieważ będzie jej przysługiwała ogromna odprawa.
Według ustaleń Onetu, w umowie z Marią Thun zawarto zapis, że w razie zwolnienia dostanie ona odprawę w wysokości sześciomiesięcznej pensji. To daje kwotę 252 tys. zł brutto. "Do tego (nawet gdyby COI oficjalnie rozwiązało jej umowę jeszcze dziś) należy się jej przynajmniej jedna pełna pensja. Za dwa dni minie bowiem miesiąc, od kiedy podpisała umowę z Ministerstwem Cyfryzacji" – czytamy na portalu.
Dziennikarze dodają, że "decyzja premiera Tuska o jej zwolnieniu de facto powoduje więc, że państwo straci na tym blisko 300 tys. złotych".
Kulisy zwolnienia
W kręgach Polski 2050 ma krążyć teoria, jakoby zwolnienie Marii Thun było zemstą Tuska wobec jej matki. Jak przypomina Onet, europoseł była wieloletnią polityczką Platformy Obywatelskiej. Do Parlamentu Europejskiego dostała się z list tej partii, jednak w 2021 r. przeszła do ugrupowania Szymona Hołowni.
– Donald Tusk kazał ją zwolnić i nie było z nim o tym rozmowy. Uparł się i koniec. Problem w tym, że nie wiadomo jak to zrobić Słyszałem, że ta pani ma w kontrakcie zapis o tym, że przy zwolnieniu należy się jej całkiem spora odprawa i okres wypowiedzenia. Łącznie to będą duże pieniądze. Wszystko po zaledwie jednym dniu pracy. Ona raczej z tego nie zrezygnuje, bo przychodząc do nas, zrezygnowała już ze sporej pensji w korporacji – powiedział Onetowi jeden z polityków Lewicy.