Troska o ukraińskich uczniów? Ekspert MEN tłumaczy zmiany w nauczaniu polskiej historii

Dodano:
Ministerstwo Edukacji Narodowej Źródło: PAP / Paweł Supernak
Propozycja wykreślenia z podstawy programowej informacji o rzezi wołyńskiej wzbudziła kontrowersje. Jeszcze dziwniejsze jest jednak tłumaczenie, dlaczego podjęto taką decyzję.

Ministerstwo Edukacji Narodowej rozpoczęło prekonsultacje przed zmianą podstaw programowych w szkołach. Ogromne kontrowersje wywołała jedna z propozycji dotyczących nauczania historii. Otóż w rozdziale zatytułowanym "Polska pod okupacją niemiecką i sowiecką" przy wyjaśnianiu "przyczyn konfliktu polsko-ukraińskiego na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej" miałoby zniknąć stwierdzenie "w tym ludobójstwa ludności polskiej na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej".

Zamiast o "rzezi wołyńskiej" polskie dzieci mają się uczyć o "konflikcie polsko-ukraińskim".

Osobliwe tłumaczenia

Po burzy, jaką wywołały propozycje Ministerstwa Edukacji Narodowej jego szefowa Barbara Nowacka zdeklarowała, że nie podpisze dokumentu, w którym "rzeź wołyńska nie będzie nazywana po imieniu". Tymczasem Wirtualna Polska przeprowadziła wywiad z Aleksandrem Pawlickim, współautorem zmian w podstawie programowej nauczania historii.

Pawlicki jest wykładowcą podyplomowej Szkoły Edukacji Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności i Uniwersytetu Warszawskiego. To on, wspólnie z czterema innymi ekspertami, zaproponował zmiany w nauczaniu historii.

W rozmowie z WP Pawlicki odniósł się do kontrowersyjnego pomysłu dotyczącego rzezi wołyńskiej. Jak stwierdził, zmiany w tym zakresie podyktowane są troską o ukraińskich uczniów, którzy mogliby poczuć dyskomfort słuchając o zbrodni ich przodków. Zdaniem Pawlickiego, nacisk na informowanie o zbrodni dokonanej na Polakach w 1943 roku może spowodować problemy w budowaniu wspólnoty między uczniami obu narodowości.

– Rozumiem racje związane z pamięcią o Wołyniu, z naszą polityką historyczną i kapitałem moralnym państwa polskiego. Ale moja perspektywa to perspektywa kogoś, kto jest z dziećmi w klasie i musi zadać sobie pytanie: co zyskam, kiedy każde ukraińskie dziecko w Polsce zapamięta, że jego pradziadkowie są być może współwinni rzezi na Wołyniu? To jest pytanie pedagogiczne, bo w jednej klasie może być i Tomek i Dmytro. I to nie jest łatwe, jeśli na dzień dobry nauczyciel ma podyktować temat: “ludobójcza rzeź na Wołyniu”. To nie jest dobry pomysł na zbudowanie wspólnoty w klasie – powiedział.

Źródło: Wirtualna Polska
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...